Tylko 99 zł za rok czytania.
Co zyskasz kupując subskrypcję? - możliwość zakupu tysięcy ebooków i audiobooków w super cenach (-40% i więcej!)
- dostęp do treści RP.PL oraz magazynu PLUS MINUS.
Aktualizacja: 17.10.2015 19:55 Publikacja: 16.10.2015 01:59
Partyzanci miejscy chcą zastraszyć tłum, bo – przerażony – ma on się odwrócić od państwa. Jednak bywa odwrotnie, czego dowodzą ostatnie demonstracje po zamachu w Turcji. Ludzie potępiają terrorystów
Foto: PAP/EPA, Sedat Suna
Wylądowali o świcie 26 listopada 2008 roku w przybrzeżnej dzielnicy Colaba, kilka mil na południe od centrum Bombaju. Mimo dość charakterystycznego stroju, wypchanych plecaków i przytroczonych do nich kałasznikowów nie zwrócili swym wyglądem niczyjej uwagi. Ci, którzy ich widzieli, woleli odwrócić oczy, nikt nie zawiadomił policji. Pełna slumsów i zbitych z paru desek pomostów Colaba często służyła za przystań podobnie wyglądającym gościom – przemytnikom czy członkom lokalnych gangów. Niecałą godzinę później, o 9.35, dziesięciu terrorystów z pakistańskiej organizacji Laszkar-e-Taiba (Armia Boga) – bo to oni byli owymi przybyszami – znajdowało się już w uprzednio zaplanowanych miejscach. Rozpoczęła się masakra, w której życie straciło 166 osób, a około 300 odniosło rany. Całość trwającej cztery dni tragedii relacjonowały na bieżąco media na całym świecie. Dwunastomilionowa metropolia, jedno z największych miast globu i biznesowe serce Indii, została całkowicie sparaliżowana. Wskutek ataku na dwa luksusowe hotele i centrum kultury żydowskiej terrorystom udało się pojmać zakładników, w tym wielu cudzoziemców, z których część zabili, niektórych po okrutnych torturach.
Sława Davida Hockneya działa z magnetyczną siłą. Od pierwszego więc dnia jego wystawa w Paryżu ściąga tłumy, a j...
Rzadko zdarza się spektakl, który przeżywa się w takich emocjach jak „Dziady” Mai Kleczewskiej z teatru w Iwano-...
Wokół modelu opieki nad dziećmi w Szwecji i Norwegii narosło wiele mitów. Wyjaśnia je w swoich reportażach Macie...
„PGA Tour 2K25” przypomina, że golf to nie tylko rodzaj kołnierza czy samochód.
Kluczem do rozwoju emocjonalnego dziecka jest doświadczenie, a nie informacja – wyjaśnia Jonathan Haidt.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas