Insynuacje w prasie są niedopuszczalne

Tajemnica korespondencji pod ochroną. Insynuacje w prasie są niedopuszczalne

Publikacja: 19.11.2010 03:50

Insynuacje w prasie są niedopuszczalne

Foto: www.sxc.hu

Brak reakcji autora prywatnego listu na opublikowanie go bez jego zgody nie uchyla bezprawności takiego działania. [b]Sąd Najwyższy w wyroku z 17 listopada stwierdził, że nie oznacza to zgody na przytaczanie go w innych publikacjach (sygn. I CSK 664/09)[/b].

Przyczyną sporu był artykuł zamieszczony w marcu 2001 r. w „Polityce” pt. „Przede wszystkim Sandauer”. Opisywał on działalność publiczną Adama Sandauera jako założyciela i prezesa Stowarzyszenia Pacjentów „Primum non nocere”. Działa ono m.in. na rzecz ofiar błędów i wypadków medycznych. Adam Sandauer założył je po własnych doświadczeniach będących skutkiem zabiegów sprzecznych z zasadami sztuki lekarskiej.

W spornym tekście autor pisał o jego ostrym konflikcie ze środowiskiem lekarskim. Przytoczył m.in. wypowiedź anonimowych lekarzy, że bardziej niż laryngologa potrzebuje on pilnej pomocy psychiatry, a także fragment jego listu do jednego z lekarzy, prof. Grzegorza J. Adam Sandauer pisał w nim, że nie może się przyzwyczaić do zaistniałego stanu i jeśli nie znajdzie innego wyjścia, podejmie decyzję ostateczną skończenia ze sobą. Po lekturze artykułu Sandauer zażądał opublikowania jego odpowiedzi. „Polityka” odmówiła mu jednak, powołując się na przepis prawa prasowego nakazujący odmowę ze względu na ochronę dóbr osobistych osób trzecich.

Adam Sandauer w pozwie przeciwko wydawcy „Polityki” za naruszenie swych dóbr osobistych domagał się przeprosin oraz 30 tys. zł zadośćuczynienia za doznaną krzywdę. Sąd I instancji uwzględnił pierwsze z tych żądań i nakazał zamieszczenie na łamach tego pisma przeprosin za sformułowania zawierające sugestie dotyczące stanu psychicznego. Sąd uznał, że doszło do ujawnienia informacji z prywatnej sfery życia, co narusza dobro osobiste.

Sąd II instancji zmienił ten wyrok i żądania Adama Sandauera w całości oddalił. Tłumaczył m.in., że przytoczenie wypowiedzi lekarzy było zabiegiem stylistycznym obrazującym rozmiar konfliktu prezesa ze środowiskiem lekarskim, a nie sugestią co do stanu zdrowia psychicznego. Gdy zaś chodzi o przytoczony fragment listu, uznał, że skoro był trzy lata wcześniej zamieszczony w „Super Expressie”, a Adam Sandauer przeciwko temu nie protestował, znaczy to, że przyzwolił na wyłączenie tej części listu ze sfery prywatnej.

Sąd Najwyższy wskutek skargi kasacyjnej Adama Sandauera uchylił wyrok II instancji i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. SN zgodził się jednak z sądem II instancji, że Adam S. jest osobą publiczną i dotykają go przewidziane w art. 14 ust. 6 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=F98E8EB5CFC67FD03F243BB94F5FCE82?id=71966]prawa prasowego[/link] ograniczenia w ochronie prywatnej sfery życia w zakresie bezpośrednio związanym z działalnością publiczną. Ze względu na potrzebę kontroli społecznej i prawo do informacji można – tłumaczył sędzia Dariusz Dończyk – bez zgody takich osób zamieszczać podstawowe informacje dotyczące stanu cywilnego, posiadania dzieci czy wykształcenia.

– Jest natomiast kwestią otwartą – mówił sędzia – czy publikacja fragmentów listu narusza dobro osobiste: tajemnicę korespondencji chronioną przez art. 49 konstytucji i art. 23 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=86F27ADE2102E1D67842E76D535F1BD1?id=70928]kodeksu cywilnego[/link]. Co do zasady taka publikacja jest bezprawna, zwłaszcza gdy jest to list pacjenta do lekarza. Sam fakt jego wcześniejszej publikacji nie uchyla tej bezprawności. Dla jej oceny istotny jest zasięg tej publikacji, jej okoliczności, kontekst i ewentualna zgoda na nią. Brak reakcji autora korespondencji nie oznacza jego zgody na nią.

Ze względu na kontekst publikacja tego fragmentu listu może naruszać inne jeszcze dobra osobiste powoda. Chodzi o zestawienie z sugestiami co do jego stanu psychicznego. Przywołanie przez dziennikarza w tym zakresie informacji z nieujawnionych źródeł SN uznał za sprzeczne z ciążącym na nim obowiązkiem zachowania szczególnej staranności i rzetelności. W ocenie SN trudno przyjąć, że przytoczenie anonimowych wypowiedzi lekarzy to tylko zabieg stylistyczny, ilustracja niechęci tego środowiska do Adama S.

Decyzją SN wszystkie te kwestie będzie musiał wyjaśnić sąd niższej instancji, ponownie rozpoznając sprawę.

Brak reakcji autora prywatnego listu na opublikowanie go bez jego zgody nie uchyla bezprawności takiego działania. [b]Sąd Najwyższy w wyroku z 17 listopada stwierdził, że nie oznacza to zgody na przytaczanie go w innych publikacjach (sygn. I CSK 664/09)[/b].

Przyczyną sporu był artykuł zamieszczony w marcu 2001 r. w „Polityce” pt. „Przede wszystkim Sandauer”. Opisywał on działalność publiczną Adama Sandauera jako założyciela i prezesa Stowarzyszenia Pacjentów „Primum non nocere”. Działa ono m.in. na rzecz ofiar błędów i wypadków medycznych. Adam Sandauer założył je po własnych doświadczeniach będących skutkiem zabiegów sprzecznych z zasadami sztuki lekarskiej.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Sądy i trybunały
Adam Bodnar ogłosił, co dalej z neosędziami. Reforma już w październiku?
Prawo dla Ciebie
Oświadczenia pacjentów to nie wiedza medyczna. Sąd o leczeniu boreliozy
Prawo drogowe
Trybunał zdecydował w sprawie dożywotniego zakazu prowadzenia aut
Zawody prawnicze
Ranking firm doradztwa podatkowego: Wróciły dobre czasy. Oto najsilniejsi
Prawo rodzinne
Zmuszony do ojcostwa chce pozwać klinikę in vitro. Pierwsza sprawa w Polsce