Jeżeli chodzi o doprecyzowanie obowiązków straży gminnej oraz policji w przypadku konieczności interwencyjnego odbioru zwierzęcia dokonywanego przez upoważnionego przedstawiciela organizacji społecznych oraz doprecyzowanie obowiązków gminy w zakresie pokrywania kosztów zapewnienia tymczasowej opieki zwierząt odebranych interwencyjnie, to uważam, że jest to złe rozwiązanie. I nie chodzi nawet o samą poprawkę lecz o całą instytucję odbierania zwierząt nie przez funkcjonariusza publicznego ale de facto przez osobę prywatną.
Dlaczego jest to złe rozwiązanie? Bo może godzić w istotę prawa własności zwierzęcia (zwierzę nie jest co prawda rzeczą ale ma swojego właściciela), jaką jest posiadanie zwierzęcia. Budzi też wątpliwości odnośnie zgodności z Konstytucją RP (art. 21 ust. 1 „Rzeczpospolita Polska chroni własność" oraz art. 64 ust. 3 „Własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy i tylko w zakresie, w jakim nie narusza ona istoty prawa własności) lecz przede wszystkim wskazuje na słabość Państwa, bo skoro regulacje z zakresu humanitarnej ochrony zwierząt przynależą do zakresu reglamentacji administracyjnej, to ich egzekwowanie powinno odbywać się w sposób właściwy dla działu prawa administracyjnego. Co znaczy, że nadzór nad przestrzeganiem prawa powinien być prowadzony w formach i ze skutkiem właściwym dla systemu prawa administracyjnego, a przede wszystkim przez organy administracji publicznej, a nie przez podmioty prywatne, na które administracja publiczna nie delegowała żądnych kompetencji.
Za pomysł być może nawet dobry, ale wykonanie złe można uznać wprowadzenie zakazu prowadzenia schronisk dla zwierząt przez podmioty „komercyjne". Dlaczego?
Po pierwsze, dlatego, pomysł nie wiadomo dlaczego starano się „przemycić" w nowelizacji ustawy o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt, która nie ma nic do kwestii reglamentacji swobody prowadzenia działalności gospodarczej. Po drugie, zgodnie z pomysłem, po zmianach prawa, schronisko dla zwierząt będzie mogła prowadzić jedynie jednostka samorządu terytorialnego lub jej jednostka organizacyjna lub organizacja społeczna, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, posiadająca status organizacji pożytku publicznego. O ile jeszcze „niezlecanie" prowadzenia schroniska podmiotowi zewnętrznemu dla gminy wydaje się rozwiązaniem jako tako „do obrony", w końcu zapewnienie opieki nad zwierzętami bezdomnymi to zadanie własne gminy. O tyle wymienienie wśród dopuszczonych podmiotów jedynie organizacji społecznych znów wydaje się rozwiązaniem niekonstytucyjnym, w szczególności z art. 22 Konstytucji RP – „ograniczenie wolności działalności gospodarczej jest dopuszczalne tylko w drodze ustawy i tylko ze względu na ważny interes publiczny".
Pomysłu, którego jeszcze do końca nie rozgryzłem, jest wprowadzenie określenia psa rasowego oraz kota rasowego w celu wyeliminowania istnienia czegoś, co wnioskodawcy nazywają pseudo-hodowlami. Od razu zwracam jednak uwagę, że nie jest to pierwsza inicjatywa prawodawcza i zmiana ustawy o ochronie zwierząt, która bierze na celownik przedmiotowe „pseudo-hodowle". Tym niemniej, jak czytam propozycję definicji legalnej pojęcia - "wprowadzenie do obrotu", przez które „rozumie się (...) każdą czynność zmierzającą do przeniesienia własności zwierzęcia w tym jego przetrzymywanie i prezentację oraz przenoszenie własności zwierzęcia" wraz z propozycją zakazu „wprowadzania do obrotu psów i kotów poza miejscami ich chowu lub hodowli, w tym za pośrednictwem sieci Internet", to nachodzi mnie nieodparte wrażenie, że psy i koty przestaną wchodzić w masę spadkową.