Prokurator natomiast jest tylko jeden, choć obok niego miejsce zajął agent Policji Bezpieczeństwa. W sali są też tłumacze, którzy przekładają z języka uzbeckiego i rosyjskiego na szwedzki i odwrotnie.
Czytaj także: Choć liczba gwałtów szybko rośnie, kary są wyjątkowo łagodne
W sali podwyższonego bezpieczństwa na miescach dla publiczności proces śledzi kobieta w czarnym nikabie. Przy niej siedzi trzech chłopców. Główny oskarżony, 46-letni Uzbek, macha do dzieci i śle całusy w powietrzu. Dzieci muszą jednak opuścić salę, gdy prokurator chce pokazać filmy propagandowe tzw. Państwa Islamskiego, które podejrzani wzajemnie sobie udostępniali. Kiedy ma puścić film o egzekucjach, o rzucaniu łądunkami wybuchowymi w uwięzionych i topieniu ich w klatce, prosi także dorosłą publiczność o wyjście z sali, w imię szacunku dla ofiar zbrodni.
Czwartego dnia procesu prokurator Per Lindqvist przedstawia nowe dowody. Czy przekonają ławników i sędziego? Czy prokurator rzeczywiście ustali, kiedy konkretnie i gdzie atak miałby nastąpić? Łatwiej udowodnić zamiar i osądzić pozwanych, gdy ma się do czynienia z pewnymi działaniami i jego konsekwencjami. W tym wypadku trzeba udowodnić przestępcze myśli.
Według prokuratora trzech mężczyzn w wieku 30, 39 i 46 lat planowało zamach w imieniu ISIS, więc zaopatrzyli się w chemikalia potrzebne do produkcji bomb.Już ich posiadanie stanowi dowód na przygotowywanie akcji terrorystycznej. Najstarszy Uzbek tłumaczy jednak, że kupił substancje chemiczne w sklepie, który splajtował, jako dodatek, którego właściwie nie chciał. Zależało mu tylko na farbach, ale dostał preparaty prawie za darmo. Według Policji Bezpieczeństwa z kilku substancji można było wyprodukować trujący gaz chlorowy i środki wybuchowe, których użycie spowodowałoby ogromne spustoszenie. Prawie takie, jakie wywołał Breivik w zamachu w Oslo w 2011 r. Uzbek przechowywał substancje chemiczne w piwnicy i poproszono go ze względu na smród, by je zabrał. Próbował część chemikaliów sprzedać gminie. Chciał je wreszcie wyrzucić do śmieci. Jakkolwiek wyglądało to wszystko na konfabulację, to okazuje się prawdą. Są dowody w postaci zeznań urzędnika z gminy, który wersję Uzbeka o woli sprzedaży praparatów potwierdza. Potwierdza się też, że podejrzane substancje otrzymał od sklepikarza, który chciał się ich pozbyć. (Chyba że dowody byłyby spreparowane). U jednego z oskarżonych policja skonfiskowała też torbę z walkie talkies, bagnetami, kamizelką bojową, rękawiczkami wojskowymi i maską przeciwgazową. Według zeznań 46-latka torbę z tą zawartością zostawił jego znajomy, który pracował z nim do 2014 r. Nie wrócił już do pracy i nie ma z nim konatktu.