Na ulicach Tel Awiwu można było zobaczyć w miniony weekend uśmiechnięte twarze. „Zobaczyć" – to słowo nabrało nowego znaczenia. Rząd izraelski po miesiącach ograniczeń zniósł to najważniejsze – obowiązek noszenia maseczek na ulicach. Tam bowiem najszybciej na świecie dokonano masowych szczepień i obecna sytuacja w tym kraju dowodzi, że szczepionki działają i można nimi pokonać koronawirusa.
Jeżeli będziemy mieć wystarczającą liczbę szczepionek, podobny scenariusz czeka też Polskę. Może już w sierpniu nasza rzeczywistość będzie podobna do tej w Izraelu.
Determinacja wydaje się spora. Duzi przedsiębiorcy porozumieli się właśnie z rządem w sprawie masowych szczepień w ich firmach. Wreszcie dostaliśmy pozytywny znak, a przecież wszyscy chcemy wrócić do normalności. Dzięki takiej umowie front szczepień zostanie poszerzony.
Tyle optymistycznych wieści. Dobry strateg to taki, który planuje swoje ruchy z wyprzedzeniem. W przypadku rządu istotne jest, aby w swoich decyzjach wyprzedzał koronawirusa również wtedy, kiedy koniec pandemii zostanie triumfalnie ogłoszony. To newralgiczny moment, gdy na fali euforii chciałoby się wreszcie odpocząć, odcinając polityczne kupony.
Po takiej chwili nieuwagi szybko może jednak przyjść czwarta fala, równie śmiertelna jak obecna. Nie będzie to już sama pandemia, ale jej długofalowe skutki. Przez ponad rok nie korzystaliśmy ze służby zdrowia, wstrzymanych lub opóźnianych było wiele zabiegów i badań, nie mówiąc już o profilaktyce. Ta przekształciła się w teleporady, które mogą zapewnić lepsze samopoczucie pacjentowi, a nie dać odpowiedzialną diagnozę. Działo się tak dlatego, że w czasach wojennych (a w takich de facto ciągle żyjemy) umierało ok. 600 osób na Covid dziennie i państwo słusznie skierowało prawie wszystkie swoje zasoby do walki z zarazą.