Kara liczona w setkach lat: wyroki dla nieśmiertelnych?

Kara liczona w setkach lat to rodzaj resocjalizacji.

Aktualizacja: 20.09.2020 10:04 Publikacja: 20.09.2020 00:01

Kara liczona w setkach lat: wyroki dla nieśmiertelnych?

Foto: AdobeStock

Od czasów prehistorycznych najwyższym wymiarem kary we wszystkich kulturach i zakątkach świata była kara śmierci. W epoce oświecenia ludzie zaczęli zdawać sobie sprawę z potrzeby uczynienia prawa karnego bardziej humanitarnym. W 1786 r. książę Toskanii Leopold Habsburg jako pierwszy europejski władca całkowicie zakazał kary śmierci oraz tortur w znowelizowanym przez siebie kodeksie karnym zwanym Leopoldiną. Dziś w bardzo wielu państwach zamieniono ją na dożywotnie więzienie. Co ciekawe, może ono przybierać zaskakujące i nieoczywiste formy.

Oddzielne, ale zsumowane

W USA często występuje pod postacią sumowanych wyroków, nieraz opiewających na setki lub nawet tysiące (!) lat pozbawienia wolności. Wielu prawników alarmuje, że tego rodzaju sankcje mogą narazić na śmieszność wymiar sprawiedliwości. Pomimo kontrowersji, procedura sumowania kar funkcjonuje zupełnie realnie w kraju naszego zachodniego sojusznika. I chociaż zasłyszane wieści o abstrakcyjnych, niemożliwych dla śmiertelnika do odbycia wyrokach budzą emocje, to wielu ludzi nadal nie rozumie, na czym właściwie to polega.

Czytaj także: Matka wysyłała księdzu pornograficzne zdjęcia córki - trafi do więzienia, w sprawie księdza nie ma jeszcze wyroku

Tymczasem wyroki te są efektem stosowania za każde przestępstwo oddzielnej, jednostkowej kary, które następnie są sumowane i wykonaniu podlega jedna, skumulowana. Stanowi to przeciwieństwo systemu polskiego, który przewiduje tzw. karę łączną stosowaną wobec sprawcy, który popełnił dwa lub więcej przestępstw, zanim zapadł pierwszy wyrok, choćby nieprawomocny, za którekolwiek z nich (zbieg realny przestępstw). W praktyce sprowadza się to do wchłonięcia (absorpcji) kary łagodniejszej przez karę surowszą i wykonanie tej drugiej.

Ważna jest każda krzywda

Takie swoiste hierarchizowanie kar, a co za tym idzie, związanych z nimi przestępstw również może budzić skojarzenia z niezamierzonym bagatelizowaniem „lżejszych" czynów zabronionych. Rodzi to uzasadnione obawy o charakterze etycznym. Wychodząc z założenia, że każdy czyn karalny jest złem, a skutki nawet najbardziej z pozoru błahego mogą być dla ofiar niewymierne, Amerykanie opracowali własny system umożliwiający im uwzględnienie każdego przypadku pogwałcenia prawa przez jednostkę. Jest to szczególnie dotkliwe w sytuacjach, gdy doszło do zbrodni na życiu lub zdrowiu człowieka. Wówczas ważną psychologicznie rolę dla krewnych ofiary odgrywa gwarantowane przez kumulację kar podkreślenie znaczenia każdej, zindywidualizowanej ofiary oraz poczucia straty i cierpienia jej najbliższych. Konieczność przykładania wagi do zadośćuczynienia wszystkim możliwym pokrzywdzonym podnoszono zwłaszcza po egzekucji najsłynniejszego amerykańskiego mordercy Teda Bundy'ego. Sprawca około 30 morderstw kobiet, z czego 20 mu udowodniono, ostatecznie został skazany na śmierć za trzy zabójstwa: dwóch studentek oraz 12-letniej dziewczynki, których dokonał na Florydzie, gdzie go złapano i sądzono w 1978 r.

Pozostałe morderstwa zostały ujawnione dopiero po wydaniu wyroku na Bundy'ego, gdy zdesperowany zbrodniarz przyznał się do nich, próbując w ten sposób przedłużyć swoje życie poprzez zaangażowanie się w następne śledztwa ze swoim udziałem.

Niektórzy wolą umrzeć

Swoistej redukcji zarzutów dokonał także prokurator przy okazji procesu innego słynnego mordercy, Jeffrey'a Dahmera. Bandyta ten zamordował, poćwiartował i zjadł fragmenty ciał siedemnastu chłopców i młodych mężczyzn. Ponieważ został praktycznie złapany na gorącym uczynku (do jego domu, w którym przetrzymywał ciała, zaprowadziła policję niedoszła ofiara) oraz od razu przyznał się do winy, oskarżycielowi udało się zgromadzić bardzo obszerny materiał dowodowy.

Uznano, że siła tych dowodów jest na tyle druzgocąca, by Dahmer nie ujrzał więcej światła dziennego. Dlatego wyjątkowo odstąpiono od zasady kumulacji kar i zrezygnowano nawet z przedstawienia mu zarzutu usiłowania morderstwa ostatniej ofiary. Ostatecznie Dahmer został skazany na 937 lat pozbawienia wolności za zabójstwo piętnastu osób. Udało mu się ujść z życiem tylko dlatego, że w stanie Wisconsin, w którym mieszkał, nie ma kary śmierci. Pomimo to skazany stwierdził, iż od wyroku będącego de facto dożywociem wolałby tę właśnie karę. Jego życzeniu zaskakująco szybko stało się zadość: po dwóch latach pobytu w więzieniu zginął z rąk współwięźnia w 1994 r.

Na tysiąc lat więzienia skazany został Ariel Castro z Cleveland, który przez dziesięć lat więził, torturował i gwałcił trzy kobiety w piwnicach własnego domu. Wyrok ten był efektem 977 zarzutów, w tym najpoważniejszego dotyczącego kwalifikowanego zabójstwa w postaci bezprawnego przerwania ciąży jednej z ofiar na skutek ciężkiego jej pobicia, które doprowadziło do poronienia. 177 zarzutów dotyczyło porwania, a 139 – gwałtów. Mężczyźnie groziła kara śmierci, ale dzięki dobrowolnemu przyznaniu się do 937 zarzutów uniknął tej ostateczności. Konieczne było jednak przeprowadzenie formalnego procesu w celu ustalenia wysokości kary. Usłyszany wyrok dożywocia oraz tysiąc lat pozbawienia wolności bez możliwości ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie sprawił, że najwyraźniej wzorem Dahmera Castro stwierdził, iż woli śmierć. Powiesił się w swojej celi w 2013 r.

Setki lat samotności

755-letni wyroki otrzymał za przestępstwa seksualne wobec dzieci pedofil Darrell Wayne Dalp. To także do pedofila Charlesa Scotta Robinsona należy rekord wysokości wyroku wydanego w USA – w 1996 r. za swoje haniebne czyny usłyszał wyrok 30 tys. lat pozbawienia wolności, zaś o warunkowe zwolnienie zezwolono mu ubiegać się dopiero jako 108-latkowi. Z kolei seryjny morderca i gwałciciel Arthur O'Derrell Franklin spędzi za kratkami tysiąc lat, a o warunkowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać już po swoich... 387 urodzinach.

Drakońskie kary grożą jednak nie tylko za najcięższe zbrodnie przeciwko życiu i zdrowiu ludzkiego, lecz także za przestępstwa przeciwko mieniu. Tutaj palmę pierwszeństwa dzierży nie obywatel amerykański, lecz Tajka Chamoy Thipyaso, która dzięki oszustwom korporacyjnym wyłudziła aż dwa miliony dolarów od 16 tys. osób. Kobieta została skazana na 141 078 (!) lat więzienia, ale w ostateczności spędziła w nim tylko osiem lat.

845 lat w więzieniu ma spędzić były amerykański biznesmen i filantrop Sholam Weiss, który okradł inwestorów, doprowadzając do upadku firmy ubezpieczeniowej National Heritage Life Insurance Corporation of New York. Dobrze na lewych nieuczciwych interesach nie wyszedł także Norman Schmidt, który został skazany na 330 lat więzienia za oszukanie inwestorów, obiecując im wysokie stopy zysku. Ukradł tym sposobem miliony dolarów, którymi zapewne nie będzie miał okazji cieszyć się w więzieniu.

Mniej subtelne metody stosował inny amator cudzej własności, Dwayne Whitaker. Mężczyzna włamywał się do domów starszych mieszkańców San Francisco i okradał je. Został uznany za winnego dokonywania włamań, usiłowania napadu oraz kradzieży, jak również dwukrotnego ataku i molestowania osób starszych, za które to czyny otrzymał wyrok 439 lat pozbawienia wolności.

Kara tak ciężka jak wina

Chociaż Europa jest szczególnie wyczulona na specyfikę i niuanse amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, przez co tamtejsze wyroki są najbardziej medialne, to warto pamiętać, iż swoisty system kumulacji kar istnieje nie tylko w najpotężniejszym imperium świata. W Europie chętnie sięga po niego także Hiszpania. Za zamach w madryckim metrze w 2004 r. trzech jego sprawców skazano odpowiednio na 42 924, 42 922, oraz 34 715 lat pozbawienia wolności.

Najwięcej jednak kontrowersji wzbudził w kraju toreadorów przypadek zwykłego listonosza Gabriela Marca Granadosa, dla którego za niedostarczenie ponad 42 tys. listów prokurator domagał się aż 384 912 lat pozbawienia wolności. Gdyby zapadł wyrok zgodny z wnioskiem prokuratury, to byłby to najdłuższy wyrok kiedykolwiek wydany. Na szczęście jednak sędzia okazał więcej zdrowego rozsądku i skazał listonosza na czternaście lat i dwa miesiące pozbawienia wolności.

Jest oczywistym dla każdego człowieka będącego przy zdrowych zmysłach, a w szczególności dla składu orzekającego, iż takie wyroki są niemożliwe do zrealizowania i stanowią gwarancję oraz w zasadzie ekwiwalent wyroku dożywocia. Dlaczego więc nadal zapadają, przysparzając jedynie pracy prawnikom zmuszonym sumować horrendalne liczby? Istnieje teoria tłumacząca, iż zjawisko to ma stanowić element resocjalizacji więźnia w postaci uświadomienia mu wagi popełnionych czynów poprzez podanie mu dokładnej ich „wyceny" w latach, które przyjdzie mu spędzić za kratkami.

Czy jednak dla człowieka, który wie już, że na wolność i tak nigdy nie wróci, ma to jakiekolwiek znaczenie? Pozostaje to otwartą i dyskusyjną kwestią.

Od czasów prehistorycznych najwyższym wymiarem kary we wszystkich kulturach i zakątkach świata była kara śmierci. W epoce oświecenia ludzie zaczęli zdawać sobie sprawę z potrzeby uczynienia prawa karnego bardziej humanitarnym. W 1786 r. książę Toskanii Leopold Habsburg jako pierwszy europejski władca całkowicie zakazał kary śmierci oraz tortur w znowelizowanym przez siebie kodeksie karnym zwanym Leopoldiną. Dziś w bardzo wielu państwach zamieniono ją na dożywotnie więzienie. Co ciekawe, może ono przybierać zaskakujące i nieoczywiste formy.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: „Starzy” sędziowie grają dziś dla Zbigniewa Ziobry
Materiał Promocyjny
Gospodarka natychmiastowości to wyzwanie i szansa
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Emerytury samozatrudnionych będą głodowe
Opinie Prawne
Gawroński, Biernatowski: Odpowiedzialność menedżerów – prawo do informacji
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Cenzura internetu, czyli zabawa małpy z brzytwą
Materiał Promocyjny
Suzuki Vitara i S-Cross w specjalnie obniżonych cenach. Odbiór od ręki
Opinie Prawne
Michał Długosz: O co chodzi z prawem do swobodnej wypowiedzi i nową cenzurą
Materiał Promocyjny
Wojażer daje spokój na stoku