Jolanta Ojczyk: W poszukiwaniu dziesięciu sprawiedliwych

Publikacja: 15.10.2014 02:00

Jolanta Ojczyk

Jolanta Ojczyk

Foto: Archiwum

Abraham licytował się z Panem, aby ratować każdego sprawiedliwego z Sodomy i Gomory. Przegrał. Miasta poszły z dymem, bo nie znalazło się w nich nawet dziesięciu sprawiedliwych. A jak jest w Polsce?

Z przyjemnością informujemy, że dzięki wsparciu naszej fundacji lekarze z kliniki uniwersytetu medycznego wzięli udział w konferencji naukowej w Krakowie, Rzymie, na Barbados... Mniej więcej tak brzmiące zdanie przeczytałam na stronie internetowej fundacji, której darczyńcami są firmy farmaceutyczne. Jedna z nich przez przypadek produkuje bardzo drogi lek, który w pracy owych lekarzy jest niezbędny. Lek, za który płaci budżet, który zasilamy naszymi podatkami. Inna historia. Profesor medycyny prowadzi 67 badań klinicznych. Nie wyobrażam sobie, jak ogarnia tyle zespołów jednocześnie, ale zapewniam, że profesorowie słyszeli o niejednym podobnym przypadku. To tak jakby rodzic 67 dzieci w tym samym czasie pomagał im w przygotowywaniu szkolnego projektu. A przecież te nie są tak skomplikowane jak badania naukowe. Ale cóż... Polak potrafi, a Polak lekarz potrafi jeszcze więcej.

Po wejściu w życie przepisów, które każą konsultantom krajowym spowiadać się z relacji z firmami farmaceutycznymi, z funkcji zrezygnowało kilku, np. ?w dziedzinie zdrowia publicznego i alergologii. I nie dziwię się, że lekarze nie cieszą się najlepszą opinią społeczeństwa, o czym pisze Grzegorz Markowski z Fundacji Batorego. Silne jest od wielu lat przekonanie większości Polaków o częstej korupcji w tym zawodzie. Kowalski, idąc do publicznej przychodni z gorączką, często się zastanawia, czy producent leków zafundował lekarzowi drogie wakacje i dlatego mu je przepisał. To jednak skala mikro. O wiele groźniejsza jest skala makro. Pozwala zarobić miliony, a Kowalski nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Dlatego bardzo potrzebne są jawne rejestry i przejrzyste reguły gry, i to nie tylko w ochronie zdrowia.

W wymiarze sprawiedliwości również. Jarosław Gowin jest pewien, że powrót najmniejszych sądów utrwali przejawy patologii, które przecież nie są obce naszemu sądownictwu, zwłaszcza w małych miejscowościach. Ja mu wierzę. Pytanie, czy zniszczyłaby je jego reforma, bo z kolei nadzór ministra sprawiedliwości niewiele zmieni, o czym pisze Aneta Łazarska, sędzia. Jej zdaniem próba nadania ministrowi sprawiedliwości uprawnień do wniesienia kasacji to powrót do rozwiązań z PRL. Na porządku dziennym był wówczas tak zwany nadzór telefoniczny – zauważa.

Z kolei Krzysztof Stępiński w swoim felietonie przywołuje Rudolpha Giulianiego, który wdrożył w Nowym Jorku politykę zero tolerancji. Uznał  bowiem, że nawet drobne wykroczenia – gdy pozostają bezkarne – stają się pożywką dla przestępstw. Kiedy Giuliani urzeczywistniał swoje hasło wyborcze, tylko desperaci spacerowali po zmroku w Central Parku. Dzisiaj to miejsce jest bezpieczne. Profesor Stępiński zauważa jednak, że w Warszawie takie zasady nie obowiązują. W moim przekonaniu w większości sfer życia publicznego też nie. Pytanie dlaczego?

Być może dlatego, że szeroko rozumiana administracja tak naprawdę od 1989 r. niewiele się zmieniła. Dalej jest dla władzy, a nie dla nas, obywateli. O czym najlepiej świadczy fakt, że zapomniano opublikować ustawę dającą budżetowi przychody w wysokości 3,5 mld zł. Dla zwykłego, uczciwego człowieka oczywiste jest, że straż miejska powinna zajmować się pilnowaniem porządku, w tym właścicieli, którzy nie sprzątają po swoich czworonogach, sędziowie wydawaniem niezawisłych wyroków, lekarze – leczeniem, posłowie – uchwalaniem jasnych przepisów, a ministrowie – dbaniem o zarządzanie publicznymi pieniędzmi. Oby dla rządzących było to równie oczywiste.

Zapraszam do lektury najnowszej "Rzeczy ?o Prawie".

Abraham licytował się z Panem, aby ratować każdego sprawiedliwego z Sodomy i Gomory. Przegrał. Miasta poszły z dymem, bo nie znalazło się w nich nawet dziesięciu sprawiedliwych. A jak jest w Polsce?

Z przyjemnością informujemy, że dzięki wsparciu naszej fundacji lekarze z kliniki uniwersytetu medycznego wzięli udział w konferencji naukowej w Krakowie, Rzymie, na Barbados... Mniej więcej tak brzmiące zdanie przeczytałam na stronie internetowej fundacji, której darczyńcami są firmy farmaceutyczne. Jedna z nich przez przypadek produkuje bardzo drogi lek, który w pracy owych lekarzy jest niezbędny. Lek, za który płaci budżet, który zasilamy naszymi podatkami. Inna historia. Profesor medycyny prowadzi 67 badań klinicznych. Nie wyobrażam sobie, jak ogarnia tyle zespołów jednocześnie, ale zapewniam, że profesorowie słyszeli o niejednym podobnym przypadku. To tak jakby rodzic 67 dzieci w tym samym czasie pomagał im w przygotowywaniu szkolnego projektu. A przecież te nie są tak skomplikowane jak badania naukowe. Ale cóż... Polak potrafi, a Polak lekarz potrafi jeszcze więcej.

Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: RPO rzuca koło ratunkowe ministrowi finansów
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Jeńców w tym roku nikt nie będzie brał
Opinie Prawne
Zbigniew Kmieciak: Uchwała PKW to przykład wyjątkowej nieudolności
Opinie Prawne
Pietryga: Minister Leszczyna atakując sędziego Marciniaka trafiła kulą w płot
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Opinie Prawne
Kurzynoga: Krytyczna ocena stanowiska Prezydenta RP wobec parytetów w sporcie
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay