Wizja ta brzmi ekscytująco, ale najpierw garść faktów. Patent, który jest prawem wyłącznym udzielanym na wynalazki, ma charakter bezwzględny. Oznacza to, że tylko uprawniony z patentu może rozporządzać swoim prawem oraz czerpać z niego korzyści zarobkowe. Krajowe regulacje prawne przewidują jednak instytucję licencji przymusowej, stanowiącej wyjątek od powyższej zasady. W pewnych, ściśle określonych sytuacjach, takich jak konieczność ochrony życia i zdrowia ludzkiego, możliwe jest udzielenie prawa do korzystania z opatentowanego wynalazku nawet bez zgody uprawnionego z patentu.
Czytaj też: Licencja przymusowa w obliczu epidemii
Głośne echa licencji przymusowej
O licencji przymusowej zrobiło się głośno, gdy prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden wyraził poparcie dla odstąpienia od zasad Światowej Organizacji Handlu (WTO) i zawieszenia praw własności intelektualnej firm farmaceutycznych do szczepionek przeciwko SARS-CoV-2. Takie rozwiązanie od wielu miesięcy jest przedmiotem dyskusji na arenie międzynarodowej. Jego zwolennicy twierdzą, że licencja umożliwiłaby produkcję preparatów przeciwko wirusowi w krajach ubogich, w których dostęp do nich jest obecnie mocno ograniczony. Czy szlachetna skądinąd idea pozwala sięgnąć po właściwe narzędzie, które rozwiąże globalny problem deficytu szczepionek przeciwko SARS-CoV-2?
Prawo ważniejsze niż porywy serca
Po fali euforii związanej ze znalezieniem furtki pozornie pozwalającej sięgnąć po opatentowane przez koncerny farmaceutyczne rozwiązania trzeba jednak zmierzyć się z faktami. Przede wszystkim należy mieć na uwadze, że przy licencji przymusowej uprawniony z patentu nie ma obowiązku do udostępniania licencjobiorcy swojego know-how. Natomiast w celu przemysłowej eksploatacji wynalazków, szczególnie tych skomplikowanych, jakimi niewątpliwie są szczepionki, w wielu przypadkach do podjęcia produkcji opis patentowy jest niewystarczający.
W sytuacji zawierania dobrowolnej umowy licencyjnej licencjobiorca może liczyć na współdziałanie i wsparcie ze strony uprawnionego z patentu. W przypadku licencji przymusowej trudno oczekiwać dobrowolnej pomocy ze strony uprawnionego z patentu, a narzędzi obligujących do ujawnienia know-how brak. Z kolei podjęcie się wytwarzania produktu farmaceutycznego objętego ochroną patentową bez niezbędnej wiedzy technicznej, często tej ukrytej, niezawartej w opisie wynalazku, bezsprzecznie pociągnie za sobą gigantyczne koszty związane przede wszystkim z uruchomieniem odpowiedniej linii produkcyjnej i najprawdopodobniej pochłonie kilka lat.