Ledwo co plik z tekstem o narodowym szampanie Lewego został zamknięty i wysłany do redakcji, z telewizora usłyszałem słowa Wielkiego Trenera Narodowego, a obecnie świetnego komentatora sportowego, że sędziów nie krytykuje się, z sędziami nie dyskutuje się. Andrzej Strejlau miał na myśli tych boiskowych, a ja pozwoliłem sobie na krytykę tych, którzy byli autorami błędnej moim zdaniem linii orzecznictwa... ale i tak zasiał pewien niepokój, czy powinienem.
Ta linia orzecznictwa dotyczy granic podmiotowego zakresu ustawy o imprezach masowych. Pomimo repliki i wskazanej w niej linii orzecznictwa nadal uważam, że ustawa ta dotyczy organizacji warunków i miejsc gromadzenia widowni imprezy masowej, jej zachowania się oraz negatywnych następstw w razie nieprzestrzegania tychże. Ustawa dotyczy zatem widzów, a organizatorów w zakresie organizacji i spełniania przewidzianych prawem warunków. Organizator imprezy widzem nie jest. Nie jest widzem także funkcjonariusz służby porządkowej. Nie jest widzem także, a raczej przede wszystkim, sportowiec albo artysta, którego poczynania widzowie zechcieli zobaczyć. Błędem jest wrzucanie ich wszystkich do jednego worka...
Wskazane przez mojego szanownego replikanta, mec. dr M. Dróżdża zaczerpniętą z orzecznictwa sytuacje, kiedy to pracownik klubu, ochroniarz, czy też nawet zawodnik miał orzeczony zakaz stadionowy, pomimo to odważyli się pojawić na organizowanej przez ich klub sportowy imprezie masowej wymagają zastanowienia. Zapewne zakaz taki otrzymali z racji brewerii wyczynianych nie na macierzystym obiekcie ale na wyjeździe. Czy i jakie może to mieć konsekwencje w zakresie zatrudnienia albo uprawiania sportu? Otóż może mieć ale z pewnością nie wynikają one z ustawy o organizacji imprez masowych. Czy w klubie sportowym może pracować osoba na która nałożono zakaz stadionowy, to zależeć powinno od władz tego klubu. Czy ochroniarzem wyznaczonym do pilnowania porządku i bezpieczeństwa podczas meczu może być osobnik z nakazem stadionowym, to również pozostaje w gestii władz firmy ochroniarskiej. Czy biegać po boisku i zdobywać gole może zawodnik z zakazem stadionowym, o tym również powinny decydować inne przepisy, np. ustawa o sporcie, statut klubu, karta praw i obowiązków sportowca itp. Być może istotnie wskazane byłoby, żeby zawodnik taki przez jakiś czas nie brał udziału w zawodach kwalifikujących się do miana imprezy masowej, a zająłby się szlifowanie formy na boisku treningowym.
Jeden z internautów pozwolił sobie na pozostawienie takiego oto komentarza: "Wygląda na to że ci którzy zajmują się tzw. sprawą Lewandowskiego nie mają co robić więc wymyślają takie głupstwa żeby zaistnieć. Wystarczy zdrowy rozsądek i nie ma żadnej sprawy a ci którzy coś wymyślają niech się pukną w głowę." Otóż, nie tyle zajmuję się "sprawą Lewego" i nie chodzi mi o to, żeby zaistnieć. Zajmuję się prawem, także tym regulującym sport i organizowanie imprez sportowych z "masową" publiką. Wątpię też, czy do samej "sprawy Lewego" zdrowy rozsądek wystarczy. Po takim głupim, niedorzecznym doniesieniu, a nóż jakiś "sieriozny" prokurator z policjantem zarządzą dochodzenie i Nasz Snajper Narodowy miałby zupełnie niepotrzebnie kłopoty. Przyjedzie do kraju i zamiast spotkań i treningów z selekcjonerem Nawałką zorganizują mu spotkania z jakąś panią prokurator, która będzie się nad nim psychicznie znęcać i maglować, co z pewnością nie poprawi jego formy sportowej.
Zaś jako kibic mam poważne wątpliwości, czy ustawa o imprezach masowych jest dobrym krokiem w kierunku poprawy bezpieczeństwa i przestrzegania porządku na nich, czy może raczej jej zadaniem jest piętrzenie przed kibicami sportowymi zbędnych formalności, które w żaden sposób nie służą realizacji celów. Biletu na mecz nie może kupić każdy, kto chce... należy się wylegitymować, co wpłynęło niekorzystnie na frekwencję meczową...