Gutowski i Kardas o propozycjach Bodnara: Wątpliwy konstytucyjnie rewanżyzm w rozliczeniach z tzw. neosędziami

Przedstawiony projekt naprawczy trudno zaliczyć do sukcesów. Uchwalona w oparciu o te założenia „Ustawa o przywracaniu ładu konstytucyjnego” żadnego ładu raczej nie przywróci. Zamiast systemowych rozwiązań funduje wątpliwy konstytucyjnie rewanżyzm - ostrzegają profesorowie Maciej Gutowski i Piotr Kardas.

Publikacja: 08.09.2024 18:51

Adam Bodnar

Adam Bodnar

Foto: TV.rp.pl

Z perspektywy premiera piątkowe spotkanie ze „środowiskiem prawniczym” było sprytnym pomysłem na „odczarowanie” społecznego odbioru feralnej kontrasygnaty, która umożliwia wybór tzw. neosędziego na stanowisko prezesa Izby Cywilnej SN. Kosztowny własnoręczny podpis wymagał, z politycznego punktu widzenia, działania neutralizującego. Polityka ma swoje prawa, którym podporządkować muszą się zapewne także prawnicy, jeśli zdecydują się na pełnienie politycznej roli. Z perspektywy prawnika rzecz jest jednak bardziej skomplikowana, ponieważ systemowe naruszenia praworządności były możliwe m.in. z powodu nadmiernej zażyłości prawników z politykami. Gotowości do realizacji celów politycznych w zamian za możliwość spełnienia własnych marzeń.

Czytaj więcej

Plan Adama Bodnara na tzw. neosędziów. Prawnicy komentują

Sędziowie mają być niezależni od polityki. Dlaczego to takie ważne?

Stan, w jakim rządząca koalicja „przejmowała” w grudniu 2023 r. wymiar sprawiedliwości nie był całkowicie beznadziejny jedynie ze względu na postawę części środowiska prawniczego, która aktywnie i nie bacząc na koszty, sprzeciwiała się kolejnym działaniom destrukcyjnym. Wszystkim, którzy zaangażowali się w ten proces, należy się szacunek. Jednak nadmierna zażyłość prawników i polityków rozmywa kluczową w demokracji konstytucyjnej zasadzę podziału władzy, w której sędziowie i prokuratorzy są bezwzględnie zobligowani do zachowania dystansu do świata polityki. Sędziowie mają być niezawiśli i bezstronni. Niezależni od polityki. Instytucjonalne gwarancje wyznaczają linię demarkacyjną między funkcjami sędziów i ich relacjami - zawodowymi i osobistymi – a funkcjami polityków. Przekraczanie tych granic, nawet przy najchwalebniejszych intencjach, uderza w zasady, na których posadowiona jest praworządność. Generuje ryzyko, że naprawiając praworządność będzie się to czynić w sposób, który w tę praworządność godzi.

Czytaj więcej

„Neosędziowie” muszą odejść, ale nie wszyscy. Adam Bodnar ujawnia plan reformy

Ograniczenia dopuszczalnej aktywności prawników w demokracji konstytucyjnej, oparte zostały na założeniu, że pełniąc rozmaite funkcje prawnicy, nie będą działali jak dworkinowski herkules. By nie wymagać postawy heroicznej, wprowadzono zasady ograniczające działanie rozmaitych nacisków, sugestii i miraży. Tych właśnie zasad bronią i dążą do ich przywrócenia prawnicy spotykający się z premierem i ministrem sprawiedliwości. Jednak wkroczenie na ścieżkę polityki, choćby poprzez prezentowane publicznie wypowiedzi, wyznacza granice zawodowej aktywności. Bywa, że nadmiernie uwikłana w doczesność aktywność, podyktowana uniesieniem, emocją lub przekonaniem o słuszności własnej postawy, eliminuje możliwość funkcjonowania w sferze, w której podporządkowanie konstytucji i ustawom, oraz wypowiadanie się wyłącznie poprzez orzeczenia, stanowi warunek niezbywalny praworządności.

Czytaj więcej

Sędzia Matras: Rozwiązanie problemu "neosędziów"? Nie przy tym prezydencie

Aprobująca obecność prawników legitymizuje przedmiot spotkania. Nakazuje baczyć, by uzgadniany sposób „rozliczenia” przeszłości w ramach procesu instytucjonalnego przywracania praworządności zapewniał nieprzekraczalne warunki minimalne. Opierał się na zobiektywizowanych i wynikających z prawa, obowiązującego w czasie naruszenia, przesłankach. Jako forma „sprawiedliwości tranzycyjnej”, skutecznie „kwitując” przeszłość, właściwie projektował przyszłość. W dwóch perspektywach. Retrospektywnej, związanej ze zdarzeniami i zachowaniami, które należy poddawać wartościowaniu. Prospektywnej, służącej podkreśleniu znaczenia zasad i ich naruszenia. Rozliczenie przeszłości związanej z naruszeniami praworządności ma charakter co najmniej w części represyjny, więc przestrzeganie zasad jest tu więcej niż znaczące.

Poważny prawnik przekraczać nie może pewnych granic

W tracie spotkania przedstawiono – projekty lub założenia – regulacji ustawowych mających na celu „systemowe przywrócenie praworządności”. Szczególny akcent położono na propozycje uporania się z funkcjonowaniem w systemie konstytucyjnego wymiaru sprawiedliwości osób powołanych do pełnienia funkcji sędziowskich – po raz pierwszy lub w sądzie określonego rzędu lub rodzaju – w wyniku rekomendacji udzielonej przez KRS w składzie ukształtowanym w wyniku nowelizacji z grudnia 2017 r. Chodzi w tym przypadku o problem braku niezależności KRS z uwagi na polityczne powiązania, co najmniej związane z trybem wyboru przedstawicieli sędziowskich do tego organu. Naruszenia prawa, w tym konstytucji, a także elementarnych zasad, jakimi kierować powinni się sędziowie, w przypadku „skorzystania” z tej ścieżki uzyskania statusu zawodowego sędziego lub awansu, są oczywiste. Stwierdzone orzeczniczo przez sądy międzynarodowe, krajowe, doktrynalnie przez przedstawicieli nauki i środowisko prawnicze.

Ocena skutków „uczestniczenia” w wadliwej procedurze powołania sędziowskiego - z perspektywy naruszenia reguł - nie pozwala różnicować poszczególnych przypadków. Każde powołanie z wyniku rekomendacji KRS w składzie ukształtowanym w wyniku nowelizacji z grudnia 2017 r. jest w powyższej, podkreślmy, praworządnościowej perspektywie, oczywiście wadliwe. Stwierdzenie tego faktu oznacza ocenę przeszłości. Nie przesądza jednak o sposobie działania na przyszłość. Wyznacza jednak pewne standardy i granice, których poważny prawnik przekraczać nie może.

Czytaj więcej

Piotr Prusinowski: Nie znoszę szkodników, ignorantów i karierowiczów w SN

Przedstawione propozycje zmierzają do kategoryzacji tzw. neosędziów w trzech grupach

W zakresie podmiotowym przedstawione propozycje zmierzają do kategoryzacji tzw. neo-sędziów w 3 grupach. Pierwsza (czerwona) obejmuje biorących udział we „wspólnym przedsięwzięciu” (common design), aktywnie przyczyniających się do podważenia praworządności. Stanowiąca konstytutywny wyróżnik tej grupy koncepcja common design niepokojąco przypomina znaną w prawie karnym międzynarodowym koncepcję joint criminal enterprise. Zaliczonych do tej kategorii objąć ma obligatoryjne postępowanie dyscyplinarne. Postępowanie dyscyplinarne przewiduje się także dla drugiej grupy (żółtej) nieprawidłowo powołanych sędziów. Możliwe jest jednak odstąpienie od niego (swoiście rozumiana redukcja odpowiedzialności), w razie złożenia deklaracji o dobrowolnym powrocie na poprzednie stanowisko.

Nie wiadomo, czy w razie spełnienia tego wymogu ustaną skutki zaistniałej przecież rażącej i oczywistej obrazy prawa lub uchybienia godności zawodu sędziego wynikającej z uczestnictwa w wadliwym powołaniu. Powrót z mocy prawa na poprzednie stanowisko dotyczy tzw. neosędziów zarówno z grupy „czerwonej”, jak i „żółtej”. Jednak tym z grupy żółtej, którzy złożą deklarację o dobrowolnym powrocie, zapewnia się możliwość orzekania w tym samym sądzie na delegacji oraz natychmiastowego startu w konkursach przed przyszłą KRS.

Trzecią grupę (zieloną) stanowić mają asesorzy oraz młodzi sędziowie po asesurze, którzy z uwagi na początkowy etap kariery zostali wyłączeni in genere z zakresu postępowania dyscyplinarnego w trybie ustawy. Jak się wydaje mamy w tym przypadku do czynienia ze swoistą abolicją. Ustawodawca ex post znosi znaczenie naruszenia związanego z wadliwym powołaniem.

Czytaj więcej

Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Ryzykowna bezczynność

Podział neosędziów na grupy oparty jest na niejednorodnych przesłankach

Podział na grupy oparty jest na niejednorodnych przesłankach. W odniesieniu do pierwszej z wyróżnionych grup sędziowskich są to obok uczestniczenia w procesie wadliwego powołania dodatkowe okoliczności związane z postawą. W szczególności zaś, stanowiące podstawę koncepcji common design, takie działania jak:

(1) członkostwo w neo-KRS po 2018r.,

(2) podpisanie list poparcia do neo-KRS,

(3) pełnienie funkcji wskutek powołania przez MS, (4) delegowanie do administracji rządowej.

By przeciąć wszelkie wątpliwości, przesłanki te mają stanowić „okoliczność obciążającą” i trzon odpowiedzialności dyscyplinarnej (nawiasem mówiąc - jeśli nie wywieść dotychczasowego spoczywania terminu z uwagi na niemożność jej prowadzenia - przedawniającej się zasadniczo z upływem pięciu lat od daty czynu). W odniesieniu do drugiej grupy, kryterium ograniczone zostało do uczestniczenia w wadliwym procesie powołania. W tej grupie nie wskazuje się już obciążających okoliczności, zakładając, że nie miały one miejsca. Chodzi zatem o świadome uczestnictwo w niekonstytucyjnym procesie nominacyjnym. Przyjmuje się, że wadliwość powołania przesądza o braku votum. W przypadku pierwszej grupy wynika on z mocy prawa, bez możliwości jakichkolwiek modyfikacji, jest nadto połączony z obligatoryjnym postępowaniem dyscyplinarnym.

Podobnie jest w przypadku grupy drugiej. Tutaj możliwy jest  jednak „czynny żal", oparty na zgodzie na dobrowolny powrót na poprzednio zajmowane stanowisko. Wówczas znika obligatoryjność postępowania dyscyplinarnego oraz pojawia się możliwość orzekania w sądzie, do którego nastąpiło wadliwe powołanie na delegacji. Grupa trzecia oparta jest na kryterium wieku i sytuacji zawodowej w momencie wadliwego powołania. Asesorzy oraz sędziowie powołani po asesurze, korzystają z dobrodziejstwa braku jakiejkolwiek odpowiedzialności prawnej. Mają także przywilej pozostania na zajmowanych dotychczas stanowiskach. Zachowują votum. Co oznacza, że wadliwość powołania nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia dla pełnienia funkcji orzeczniczych.

Czytaj więcej

Sędzia Markiewicz ujawnia założenia reformy. Rewolucja w SN i status neosędziów

Odpowiedzialność zbiorowa, zwłaszcza w grupie pierwszej i drugiej

W zakresie wynikających z wadliwego powołania konsekwencji dyscyplinarnych, pomijając skalę niespójności projektowany mechanizm łudząco przypomina odpowiedzialność zbiorową, zwłaszcza w grupie pierwszej i drugiej. Z kolei wprowadzenie przesłanek zwanych „okolicznościami obciążającymi” dla grupy pierwszej wywoływać może wątpliwości co do zgodności z: konstytucją, prawem unijnym, konwencyjnym w zakresie minimalnych standardów odpowiedzialności represyjnej. Nie ma chyba wątpliwości, że o taki rodzaj prawnych konsekwencji w omawianym przypadku chodzi.

Katalog okoliczności obciążających połączony z zakładaną funkcją postępowania dyscyplinarnego dla grupy pierwszej niepokojąco zbliża się do koncepcji retroaktywnego działania prawa. Ich wyraźne wskazanie w ustawie oraz normatywny status następują po czynie. Można oczywiście twierdzić, że to jedynie „ustawowa dyrektywa interpretacyjna”. Wszak te przesłanki od zawsze mają charakter obciążający. Jeśli jednak poważnie potraktować cel projektowanej regulacji, to taki sposób pogodzenia jej za standardami obowiązującymi w państwie praworządnym raczej nie będzie przekonywający.

Kwestią nakazującą zachowanie dystansu jest projektowany organ dyscyplinarny. Propozycje przewidują utworzenie Konsylium Dyscyplinarnego, składającego się z 15 sędziów lub sędziów w stanie spoczynku. Wybieranego przez przyszłą KRS w celu przeprowadzenia postępowań dyscyplinarnych przewidzianych w założeniach projektu. Konsylium Dyscyplinarne postrzegać warto w kontekście orzeczeń TSUE i ETPC w sprawie Izby Dyscyplinarnej SN. Jeśli będzie miało choćby minimalne funkcje sądowe, ma dobre szanse powtórzyć jej „sukces orzeczniczy” przed TSUE i ETPC. Jeśli zaś ma pełnić funkcję kolegialnego rzecznika, to choć powyższe zastrzeżenia tracą znaczenie, można mieć spore wątpliwości co do jego efektywności.

W perspektywie zróżnicowania konsekwencji wynikających z wadliwości powołania przyjęte w propozycjach rozwiązania zdają się nawiązywać do stanowiska SN wyrażonego w uchwale połączonych izb. Opierają się na założeniu stopniowalności konstytucyjnej wadliwości powołania i radykalnym zróżnicowaniu jej skutków. Także w świetle projektów wadliwie powołani sędziowie SN są traktowani jako „niesędziowie”, zaś wadliwie powołani sędziowie sądów powszechnych, tracą votum, lecz gdy należą do grupy drugiej istnieją mechanizmy korygujące tę konsekwencję. Zmienia się zarazem znacznie okoliczności modalnych, obciążających w pierwszej grupie oraz wieku i braku doświadczenia połączonych z uzyskaną w wyniku wadliwego powołania pozycją, jako okoliczności wyłączających odpowiedzialność prawną w grupie trzeciej. Pojawia się także element korygujący w postaci czynnego żalu dla grupy drugiej oraz okoliczności łagodzące dla grupy pierwszej.

Czytaj więcej

Andrzej Gomułowicz: Władza gubi kierunek i wartości

"Ustawa o przywracaniu ładu konstytucyjnego” żadnego ładu raczej nie przywróci

Opisane powyżej powody przesądzają, że z perspektywy prawnika przedstawiony projekt naprawczy trudno zaliczyć do sukcesów. Uchwalona w oparciu o te założenia „Ustawa o przywracaniu ładu konstytucyjnego” żadnego ładu raczej nie przywróci. Zamiast systemowych rozwiązań funduje wątpliwy konstytucyjnie rewanżyzm w rozliczeniach z tzw. neosędziami. Daleki niestety od konsekwencji.

Dodać trzeba, że projekt nie odnosi się do kluczowych obszarów systemowych: Trybunału Konstytucyjnego, neo-KRS, czyli tych, gdzie większość rządząca nie zdecydowała się na twarde uznanie nieskuteczności powołań z naruszeniem konstytucji i ustaw (dublerzy i osoby niespełniające ustawowych i konstytucyjnych wymagań konstytucyjnych; reprezentacja sędziowska w neo-KRS wybrana przez Sejm z naruszeniem reguły konstytucyjnej). Nie prezentuje też głębszych i bardziej dalekowzrocznych rozwiązań niż usunięcie części tzw. neo-sędziów i uruchomienie specyficznych procedur według niejasnych i wątpliwych prawnie kryteriów i przed dalekim od doskonałości organem. Nie jest zatem wyrazem koncepcji opartego na prawie i zasadach rozliczenia przeszłości, lecz woluntaryzmu, podyktowanego bliżej nieskonkretyzowanymi przesłankami. Zamiast zasad, kryteriów oraz przesłanek i trybu działania, przewiduje koncepcję kategoryzacji sędziów powołanych w wadliwej procedurze oraz odmienne modele postępowania.

Czytaj więcej

Sędzia Igor Tuleya o reformie KRS: Nie można kupczyć wartościami

Podchodząc życzliwe można go potraktować jako „wstępne założenia” przedstawione do środowiskowej dyskusji. To zarazem wiele i mało, jeśli nie stracić z pola widzenia, że za chwilę obchodzić będziemy pierwszą rocznicę zmiany rządu. Trudno zrozumieć entuzjazm uczestników spotkania. Jeszcze trudniej to, że prawnicy – dążąc do przyspieszenia oczekiwanych przez środowisko zmian, narażają się na zarzut przekroczenia cienkiej linii rozgraniczającą działania prawników w państwie praworządnym od wejścia w relacje ze światem polityki. Te zaś, przypomnijmy, są pierwszym powodem systemowych naruszeń praworządności, z którymi nie umiemy sobie poradzić.

Czytaj więcej

Tomasz Pietryga: Tusk zawęża pole bitwy z tzw. neosędziami. Ale opór i tak będzie

Z perspektywy premiera piątkowe spotkanie ze „środowiskiem prawniczym” było sprytnym pomysłem na „odczarowanie” społecznego odbioru feralnej kontrasygnaty, która umożliwia wybór tzw. neosędziego na stanowisko prezesa Izby Cywilnej SN. Kosztowny własnoręczny podpis wymagał, z politycznego punktu widzenia, działania neutralizującego. Polityka ma swoje prawa, którym podporządkować muszą się zapewne także prawnicy, jeśli zdecydują się na pełnienie politycznej roli. Z perspektywy prawnika rzecz jest jednak bardziej skomplikowana, ponieważ systemowe naruszenia praworządności były możliwe m.in. z powodu nadmiernej zażyłości prawników z politykami. Gotowości do realizacji celów politycznych w zamian za możliwość spełnienia własnych marzeń.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Może prezydentowi ręka zadrży
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Nastolatek nie kupi papierosów, ale będzie decydował o losach kraju?
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Donald Tusk wprowadza demokrację walczącą. Do zobaczenia na spacerniaku
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Nowa formuła Radbrucha nie przejdzie. Lepiej się trzymać twardego legalizmu
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Czy Adam Bodnar depcze niezawisłość i powagę funkcji sędziego?