W Brukseli zaakceptowano dyrektywę o pracy platformowej, która może utrudnić samozatrudnienie lub stosowanie umów zleceń i wymuszać – w pewnym zakresie – zastępowanie ich etatami. „Mamy to” – napisała dumnie Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej. Problem w tym, że ani firmy, ani pracownicy nie wiedzą, co dokładnie „mamy”, bo proces tworzenia unijnego prawa w praktyce stał się kompletnie nietransparentny. Urzędnicy w zamkniętych salach, w obcym języku, w kontakcie ze wszechobecnym lobbingiem szlifują kompromisowe przepisy, które trudno potem przekuć na dobre prawo w 27 różnych krajach.