Jeszcze kilka miesięcy temu zmierzaliśmy ku normalności, przynajmniej w procedurze karnej. Kiedy wydawało się, że właściwy kierunek dalszych zmian jest oczywisty (reforma postępowania przygotowawczego połączona z budową sprawnej i niezależnej od polityków prokuratury), rządzący wpadli na pomysł, że lekiem na całe zło będzie powrót do procesu inkwizycyjnego, w którym sąd na rozprawie prowadzi śledztwo i w ten sposób wspomaga słabnące oskarżenie. W rezultacie dobra zmiana marszowym krokiem wkracza na sale sądowe. Komitet Rady Ministrów przyjął 8 stycznia 2016 r. projekt ustawy odsyłającej w niebyt nowelizację procedury karnej, która – jako owoc wieloletnich prac – weszła w życie 1 lipca zeszłego roku. Słoń może kręcić piruety w składzie porcelany, tylko po co? Zakłada się, że krok w tył zostanie wykonany 1 kwietnia (2016 r.), kiedy zwyczajowo robimy bliźnim psikusy. Obawiamy się, że śmiesznie nie będzie, zwłaszcza że prace nad projektem toczą się w ekspresowym tempie, co – jak uczy doświadczenie – nie sprzyja jakości tworzonego prawa. Niejako przy okazji odwrotu od procesu karnego bliskiego standardom XXI w., w którym strony prowadzą spór przed obiektywnym sędzią, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ogłosił, że w ministerstwie nie będą kontynuowane prace zmierzające do rozszerzenia ochrony obywateli przed mową nienawiści. Do tej zapowiedzi odnoszą się nasze przemyślenia.
Co to jest mowa nienawiści
W języku prawniczym, czyli używanym przez prawników do wyjaśnienia przepisów, mowa nienawiści to znieważenie człowieka powodowane niskimi uczuciami, takimi jak pogarda i nienawiść. Powodem takich odczuć wobec obrażanej osoby jest jej odmienność. Nie nienormalność, jakkolwiek by rozumieć taki termin, ale właśnie odmienność. Konstytucja RP nikogo nie pozwala dyskryminować ze względu na pewne cechy, o których historia uczy, że mogą być podstawą do niechęci i jeszcze gorszych uczuć. Artykuł 30 konstytucji stanowi, że przyrodzona i niezbywalna godność człowieka (każdego człowieka) stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Z kolei, według art. 32 ust. konstytucji nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
W kodeksie karnym ustawodawca przewidział kary za przejawy mowy nienawiści. Chodzi przede wszystkim o art. 256 i 257. Pierwszy z nich zabrania pod groźbą kary propagowania faszystowskiego lub innego totalitarnego systemu i nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość. Druga z tych regulacji zabrania pod groźbą kary znieważenia kogokolwiek ze względu na te cztery kryteria.
Oczywiście, w kodeksie karnym funkcjonuje też ogólny przepis art. 212, który zabrania komukolwiek znieważania innego człowieka z jakiejkolwiek przyczyny. Ale to przestępstwo jest ścigane z oskarżenia prywatnego, czyli – co do zasady – bez udziału prokuratora. Znieważanie kogoś z pobudek nienawistnych zmienia optykę takiego zachowania. Staje się ono niebezpieczne, a przez to społecznie szkodliwe, nie tylko dla znieważonej osoby, ale dla porządku społecznego jako całości. Nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć, dlaczego.
Skończyło się na gadaniu
Na stronie internetowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych można znaleźć zalecenia Europejskiej Komisji Przeciwko Rasizmowi i Nietolerancji (ECRI). W 2010 r. ECRI po raz czwarty monitorowała stan polskiego prawa. Odnotowała, że 3 grudnia 2010 r. polski parlament przyjął ustawę o wdrożeniu niektórych przepisów UE dotyczących równego traktowania.