Klienci stają się testerami gier

Rozmowa | Paweł Olszewski, redaktor naczelny serwisu Polygamia.pl

Publikacja: 03.03.2016 07:29

Rz: Fiskus nie wie, jak opodatkować sprzedaż wirtualnych przedmiotów używanych w grach komputerowych. Kiedyś szło się do sklepu, kupowało grę w pudełku, instalowało ją na dysku twardym i można było w nią grać. Jak to wygląda dzisiaj?

Paweł Olszewski: Za sprawą internetu kupowanie gier mocno się skomplikowało. Pudełko z grą było fizycznym produktem, a co za tym idzie, mogliśmy taką grą dowolnie dysponować. Dziś, korzystając ze sklepu internetowego, a dokładniej z platform dystrybucji cyfrowej, wcale nie kupujemy gry na własność, kupujemy jedynie prawo do jej użytkowania na danej platformie. Tej gry nie możemy nikomu pożyczyć, odsprzedać, a co więcej, dostęp do niej możemy utracić, jeżeli zostaniemy z jakiegoś powodu zablokowani przez administratora.

Do czego służą dodatki do gry, z którymi problem ma fiskus?

To mogą być różne dodatkowe misje. Czasami te dodatki działają jako produkt autonomiczny, czasami potrzebują podstawowej wersji gry. Ale mogą to być także różne przedmioty, np. miecze, samochody albo nowy wygląd postaci. Właściwie to może być prawie wszystko. Razem z grami sprzedawane są tzw. season passy, czyli przepustki sezonowe, które dają nam dostęp do wszystkich dodatków wydawanych już po premierze. Coraz częściej gry sprzedawane są jednak jeszcze przed oficjalną premierą – w wersji niedokończonej. Kto kupi wcześniej, zaoszczędzi trochę pieniędzy i pomoże producentowi naprawić niedociągnięcia, bo naturalnie stanie się testerem gry.

Na ile zakup tych dodatkowych przedmiotów jest potrzebny do tego, by grę móc przejść, a na ile to opcja raczej dla zaangażowanych fanów?

Było parę niechlubnych przypadków gier, w których prawdziwe zakończenia były dostępne jedynie dzięki dodatkom. To spotkało się jednak ze zmasowaną krytyką graczy i dziś już podobnych rozwiązań raczej się nie stosuje. Z zasady dodatki mają grę przedłużyć albo skrócić. Pierwsze skierowane są do ludzi, którzy chcą spędzić w grze jeszcze więcej czasu, bo podoba im się mechanika gry czy wykreowany w niej świat. Drugie mają ułatwić rozgrywkę, by nie musieć grać trzy dni i rozwijać swojej postaci, tylko by być silnym od samego początku rozgrywki.

Po co?

To skomplikowana sprawa, ale w ten sposób ludzie poniekąd kupują sobie przejście gry. Tak jak kiedyś były kody, tak dziś są różne dodatki, które pozwalają „oszukiwać". Niektórzy najpierw więc płacą za samą grę, a później jakby za to, by nie musieć w nią grać... Kiedyś gry były wyzwaniem, naprawdę trudno było je przejść. Dziś są zdecydowanie łatwiejsze, ale statystyki pokazują, że w zasadzie niewielu graczy dociera do ich końca mimo wydania na nie kilkuset złotych.

—rozmawiał Michał Płociński

Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Podatkowe łady i niełady. Bez katastrofy i bez komfortu"
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Iwona Gębusia: Polsat i TVN – dostawcy usług medialnych czy strategicznych?