Z badania zamówionego przez „Rzeczpospolitą” wynika, że blisko 70 proc. Polaków chce ustępstw wobec Brukseli, które umożliwiłyby wypłatę unijnych środków. Nie jest to możliwe bez spełnienia wymagań UE – tzw. kamieni milowych. Ale tu rząd ciągle znajduje się w impasie po tym, gdy prezydent Andrzej Duda skierował nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym do Trybunału Konstytucyjnego. Sprawa utknęła w miejscu.
Skłóceni o prezesurę Julii Przyłębskiej sędziowie TK nie są w stanie zebrać się w pełnym składzie, aby wypowiedzieć się o konstytucyjności nowych przepisów. Sama Przyłębska podejmowała już próbę zebrania odpowiedniej liczby sędziów, co umożliwiłoby rozpoczęcie postępowania. Bezskutecznie. Zaraz po świętach chce podjąć kolejną.
Czytaj więcej
Już nie sześciu, a pięciu sędziów żąda zmiany prezesa TK. Od grupy odłączył się Bogdan Święczkowski. Nadal jednak nie da się zwołać pełnego składu orzekającego.
Perspektywa nie jest jednak optymistyczna. W czwartek zbuntowani sędziowie wystosowali pismo, w którym podtrzymują stanowisko kwestionujące prezesurę Przyłębskiej. Według nich jej kadencja wygasła w grudniu ubiegłego roku. Wzywają ją do zwołania zgromadzenia, które umożliwi wybór jej następcy. Co ciekawe, oświadczenie to podpisało pięciu sędziów, a nie jak wcześniej – sześciu. Z frontu niezgody zaczyna wyłamywać się Bogdan Święczkowski, typowany na nowego szefa TK, kiedy Przyłębska odejdzie z Trybunału.
W ubiegłym tygodniu koło ratunkowe obecnej prezes rzucił Jarosław Kaczyński, wyraźnie opowiadając się po jej stronie w sporze o interpretację przepisów regulująych długość jej kadencji. Wypowiedź prezesa PiS można było potraktować jako element presji na zbuntowanych sędziów, która miała zmusić ich do tego, aby usiedli wspólnie z Przyłębską za orzeczniczym stołem. Nieoficjalnie wiadomo, że interwencja Kaczyńskiego zadziałała na większość buntowników jak płachta na byka. Ich stanowisko uległo usztywnieniu, choć są gotowi, by szukać innych rozwiązań w tej sprawie. Jakich? Nie wiadomo.