Nie jest konieczne nawet odpowiednie oświadczenie Polski, iż stanie się ofiarą zbrojnej agresji. Inne państwa mają obowiązek samodzielnie dokonać oceny, czy zachodzą dwie przesłanki, tzn. 1) czy Polska stanie się (co istotne, jest to stan niedokonany) ofiarą zbrojnej agresji: 2) na terytorium polskim. W przypadku odpowiedzi pozytywnej na te dwa pytania, wsparcie i pomoc mają być udzielone automatycznie. Nie jest też konieczne, aby Polska informowała stolice państw unijnych o swoich potrzebach.
Czytaj więcej
Zdarzenie, w wyniku którego zginęła dwójka Polaków zapewne wywoła reakcję Polski wobec Rosji, która – jeśli to jej rakieta – powinna za to oficjalnie przeprosić i zadośćuczynić materialnie. Ale od tego do zastosowania art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, czyli odpowiedzi całego NATO, droga daleka i nie ma pewności, że tak się stanie.
Co prawda przykładowo Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości definiuje agresję jako „najpoważniejszą formę użycia siły” (Nicaragua v. US), § 191. Jednak z treści art. 42 ust. 7 zdanie 1 TUE wynika, że agresja nie musi dokonać się. Wystarczy uprawdopodobnić, że napaść zbrojna będzie mieć miejsce. Słowem, wystarczy stan zagrożenia. Agresję omawiany przepis traktatowy ujmuje jako zdarzenie, które może stać się w przyszłości – co wyprowadzić można ewentualnie z faktu pierwszych rosyjskich rakiet, które spadłyby na terytorium Polski. Tym różni się art. 42 ust. 7 zdanie 1 od słynnego art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, gdzie zwrot „zbrojna napaść” wyrażona została w czasie dokonanym. Natomiast sam stan zagrożenia powinien prowadzić do uruchomienia art. 4 tego aktu prawnego, czyli do wspólnych konsultacji.
Pomoc udzielana Polsce na podstawie art. 42 ust. 7 TUE może być wszelka, także militarna, w szczególności w celu zestrzeliwania wspomnianych rakiet.
Co ważne, zastosowanie omawianego przepisu nie wymaga jakiegokolwiek zaangażowania instytucji unijnych. Jest adresowany wyłącznie do państw członkowskich.