Jednolity podatek wygeneruje zatory płatnicze

Po likwidacji liniowego PIT przedsiębiorcy będą płacić z góry, często na długo przed otrzymaniem należności, nawet 63 proc. daniny. Małe firmy mogą tego nie wytrzymać – ostrzega doradca podatkowy.

Publikacja: 20.10.2016 08:43

Jednolity podatek wygeneruje zatory płatnicze

Foto: 123RF

Propozycja tzw. jednolitego podatku dochodowego – której pewne podstawowe założenia zostały przedstawione w ostatnich tygodniach – jest z pewnością najistotniejszą zmianą w polskim systemie podatku dochodowego od osób fizycznych od 25 lat.

Warto prześledzić te założenia pod kątem pragmatyzmu i oparcia o znajomość realiów życia gospodarczego w naszym kraju. Wydaje się, że pomysł na nowy PIT (polegający na istotnej podwyżce stawek podatku dla lepiej zarabiających oraz likwidacji preferencyjnego opodatkowania osób prowadzących działalność gospodarczą) – mówiąc najostrożniej – nie we wszystkich aspektach oparty został na analizie zachowań i bolączek najliczniejszej i z punktu widzenia społecznego najistotniejszej części klasy przedsiębiorców – osób prowadzących mikroprzedsiębiorstwa.

Dotykającym ich problemem są zatory płatnicze. Jednocześnie, obciążenie podatkiem dochodowym w zakresie dochodów uzyskiwanych z działalności gospodarczej jest w Polsce (zarówno w przypadku osób fizycznych, jak i prawnych, niezależnie od statusu podatnika jako „małego" lub „średniego") realizowane w oparciu o zasadę memoriałową. Oznacza to, że – w pewnym uproszczeniu – przychody oraz koszty dla celów podatkowych deklarowane są co do zasady w oparciu o powstanie należności (zobowiązania), a nie rzeczywiste uzyskanie (lub zapłacenie) kwoty pieniężnej. Czyli przedsiębiorca świadczący usługę w ramach swojej działalności rozpozna przychód dla celów podatkowych już w momencie zakończenia świadczenia swojej usługi (albo dostarczenia towaru) niezależnie od tego, czy faktycznie udało mu się ściągnąć należność.

Opodatkowanie podatkiem dochodowym pracownika oraz podmiotu gospodarczego oznacza więc opodatkowanie dwu różnych zjawisk gospodarczych: dla pracownika opodatkowane jest faktyczne przysporzenie majątkowe, dla przedsiębiorcy – już ekspektatywa uzyskania takiego przysporzenia. Niedogodność tej sytuacji dla przedsiębiorcy jest oczywista: podatek dochodowy zapłacić trzeba nawet wtedy, gdy kontrahent spóźnia nam się z płatnością; także wtedy, gdy nie zapłaci wcale. Oczywiście, jeśli opóźnienie to jest niewielkie, to problem po stronie przedsiębiorcy może nie powstać (w szczególności, jeśli termin płatności podatku przypada po dacie uzyskania faktycznej zapłaty) albo przynajmniej nie być drastyczny.

Dla dużych przedsiębiorstw, posiadających istotne aktywa, dostęp do kredytu bankowego oraz sprawny aparat windykacyjny, problem ten jest nadal istotny, ale możliwy do przezwyciężenia. Jednakże, w przypadku istotnych i powszechnych opóźnień w płatnościach (które dla wielu przedsiębiorców, zwłaszcza małych, są w wielu sektorach gospodarki chlebem powszednim) – radykalna podwyżka stawki podatku dochodowego dla działalności gospodarczej będzie oznaczała konieczność zmiany modelu finansowego (czyli pozyskania finansowania zewnętrznego) albo rezygnacji z prowadzenia działalności.

Dla przedsiębiorcy drastyczna podwyżka podatku (np. o 21 proc., czyli z 19 do 40 proc.) oznacza, że w przypadku opóźnienia w płatności, przedsiębiorca będzie musiał wyłożyć z własnej kieszeni na płatności do urzędu skarbowego w sumie 63 proc. wartości faktury netto (40 proc. zaliczki na podatek dochodowy od osób fizycznych + 23 proc. VAT). Będzie to już bardzo poważne obciążenie, które zwłaszcza dla małych i mikro przedsiębiorstw może stanowić o być albo nie być na rynku. Statystyczny polski mały przedsiębiorca już dziś boryka się z problemami płatniczymi, a dołożenie mu dodatkowych obowiązków jeszcze te problemy dodatkowo pogłębi. Są sektory gospodarki (budownictwo, transport), gdzie zjawisko to przybrało od lat rozmiary plagi, a zamrożenie w urzędach skarbowych dodatkowych 21 proc. naliczonych od niezrealizowanego w sensie kasowym dochodu spowodować może niebezpieczną reakcję łańcuchową polegającą na przerzuceniu problemu na kolejnych wierzycieli.

Analizując dotychczas przekazane przez projektodawców informacje o założeniach nowego podatku dochodowego, nie można oprzeć się wrażeniu, że zagadnienie to nie było brane pod uwagę pod kątem możliwego wpływu na przedsiębiorców, zwłaszcza tych najmniejszych.

Pozostaje tylko mieć nadzieję, że czas, który pozostał do uchwalenia konkretnych przepisów, pozwoli na wypracowanie rozwiązań minimalizujących opisany problem. Wydaje się, że co najmniej częściowym rozwiązaniem mogłoby być zezwolenie najmniejszym przedsiębiorcom na uproszczone w sensie formalnym i przyspieszone w czasie uznawanie deklarowanych przychodów za obciążone ryzykiem nieściągalności (a więc nieopodatkowane do czasu faktycznego uzyskania). Stosowane dzisiaj zasady uznawania wierzytelności za nieściągalne powodują konieczność zaangażowania w długotrwałe i kosztowne procedury sądowe – które ze swej natury są dla małych przedsiębiorców z reguły barierą nie do przejścia.

Autor jest partnerem w MDDP

Opinie Prawne
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Czy to kolejny zamach stanu?
Opinie Prawne
Marcin Wysocki: Czy celem jest zatopienie okrętu, który zapewnia ochronę nam wszystkim?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Deregulacja rozwodów na pół gwizdka
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Rzecznik generalny oligarchii unijnej
Opinie Prawne
Tomasz Niewiadomski: Nie różnicujmy sytuacji konsumentów
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń