Propozycja tzw. jednolitego podatku dochodowego – której pewne podstawowe założenia zostały przedstawione w ostatnich tygodniach – jest z pewnością najistotniejszą zmianą w polskim systemie podatku dochodowego od osób fizycznych od 25 lat.
Warto prześledzić te założenia pod kątem pragmatyzmu i oparcia o znajomość realiów życia gospodarczego w naszym kraju. Wydaje się, że pomysł na nowy PIT (polegający na istotnej podwyżce stawek podatku dla lepiej zarabiających oraz likwidacji preferencyjnego opodatkowania osób prowadzących działalność gospodarczą) – mówiąc najostrożniej – nie we wszystkich aspektach oparty został na analizie zachowań i bolączek najliczniejszej i z punktu widzenia społecznego najistotniejszej części klasy przedsiębiorców – osób prowadzących mikroprzedsiębiorstwa.
Dotykającym ich problemem są zatory płatnicze. Jednocześnie, obciążenie podatkiem dochodowym w zakresie dochodów uzyskiwanych z działalności gospodarczej jest w Polsce (zarówno w przypadku osób fizycznych, jak i prawnych, niezależnie od statusu podatnika jako „małego" lub „średniego") realizowane w oparciu o zasadę memoriałową. Oznacza to, że – w pewnym uproszczeniu – przychody oraz koszty dla celów podatkowych deklarowane są co do zasady w oparciu o powstanie należności (zobowiązania), a nie rzeczywiste uzyskanie (lub zapłacenie) kwoty pieniężnej. Czyli przedsiębiorca świadczący usługę w ramach swojej działalności rozpozna przychód dla celów podatkowych już w momencie zakończenia świadczenia swojej usługi (albo dostarczenia towaru) niezależnie od tego, czy faktycznie udało mu się ściągnąć należność.
Opodatkowanie podatkiem dochodowym pracownika oraz podmiotu gospodarczego oznacza więc opodatkowanie dwu różnych zjawisk gospodarczych: dla pracownika opodatkowane jest faktyczne przysporzenie majątkowe, dla przedsiębiorcy – już ekspektatywa uzyskania takiego przysporzenia. Niedogodność tej sytuacji dla przedsiębiorcy jest oczywista: podatek dochodowy zapłacić trzeba nawet wtedy, gdy kontrahent spóźnia nam się z płatnością; także wtedy, gdy nie zapłaci wcale. Oczywiście, jeśli opóźnienie to jest niewielkie, to problem po stronie przedsiębiorcy może nie powstać (w szczególności, jeśli termin płatności podatku przypada po dacie uzyskania faktycznej zapłaty) albo przynajmniej nie być drastyczny.
Dla dużych przedsiębiorstw, posiadających istotne aktywa, dostęp do kredytu bankowego oraz sprawny aparat windykacyjny, problem ten jest nadal istotny, ale możliwy do przezwyciężenia. Jednakże, w przypadku istotnych i powszechnych opóźnień w płatnościach (które dla wielu przedsiębiorców, zwłaszcza małych, są w wielu sektorach gospodarki chlebem powszednim) – radykalna podwyżka stawki podatku dochodowego dla działalności gospodarczej będzie oznaczała konieczność zmiany modelu finansowego (czyli pozyskania finansowania zewnętrznego) albo rezygnacji z prowadzenia działalności.