Im więcej wpływa skarg do sądu administracyjnego tym mniej sędziowie mają czasu na ich rzetelne rozpoznanie. Tym dłuższe są okresy oczekiwania na wyrok, tym więcej mają pracy sędziowie. „Chodzą więc na skróty”. Koncentrują się na argumentach organu podatkowego, drugorzędnie traktując wywody podatników. Wynikać to może z fałszywego założenia, że jeśli organ ma rację to nie może jej mieć podatnik. A przecież, jak się wielokrotnie okazywało, racja organu może być pozorna, gdy nie uwzględniono istotnych argumentów.
Powyższe potwierdza, niestety nawet pobieżna, analiza uzasadnień tysięcy orzeczeń sądów administracyjnych w sprawach tzw. powtarzalnych, czyli takich spraw, w których w danym stanie faktycznym wpływało co najmniej kilkaset skarg na decyzje. Najpierw sąd dokonuje analizy czy organ poprawnie zinterpretował przepisy koncentrując się na tym: czy interpretacja organu da się obronić. Jeśli tak to cała reszta pracy sądu jest formalnością, a w tym odnoszenie się do argumentów podniesionych przez podatnika. W wyroku padają stwierdzenia, że interpretacja przepisów dokonana przez organ jest poprawna, zarzuty podatnika są więc chybione i skarga zostaje oddala. Najprawdopodobniej sędziowie wychodzą z - pozornie racjonalnego - założenia, że skoro rację ma organ to nie może racji mieć podatnik. A przecież prawie nigdy nie wiadomo czy rzeczywiście organ miał rację. To, że sąd mu ją przyznał o absolutnej racji nie świadczy. Jest to więc założenie równie prawdziwe jak to, że skoro wszyscy widzą, że Ziemia jest płaska to nie ma co odnosić się do argumentów, że jest okrągła.
Do ewolucji poglądów, z błędnych do poprawnych, dochodzi tylko wtedy gdy obserwator/sędzia jest odważny i zaczyna wątpić w to, czy wszystkie argumenty wziął pod uwagę, a przede wszystkim czy do nowych argumentów, nowych wątpliwości rzetelnie się odniósł. Jeśli nie będzie otwarty na nowe argumenty to Ziemia pozostanie płaska.
Modelowym wręcz przykładem są sprawy tzw. „ulgowiczów meldunkowych”, których setki rozpoznawały sądy przez lata i zawsze postępowały wg powyżej przedstawionego schematu. Decyzje organu oparte były o wyrwany z kontekstu przepis. Wydawało się, że w sposób oczywisty uzasadnia on nakładanie podatku na osoby zbywające mieszkania, które nie złożyły oświadczenia o zameldowaniu w zbywanym mieszkaniu. Sąd oddalał skargi poprzestając na potwierdzeniu, że jest taki przepis, a podatnik oświadczenia nie złożył. Odnoszenie się do argumentów podatnika - które sąd uważał za chybione - uznawał za zbędne. Podczas gdy podatnik miał sporo argumentów. Podnosił min., że wymóg złożenia oświadczenia był mu nieznany, ponieważ nie było go w ustawie podatkowej, która jest publikowana i którą podatnik może i musi znać. Ten wymóg wynikał z niepublikowanych przepisów zmieniających. Takie oświadczenie było całkowicie zbędne, ponieważ organ posiadł dostęp do baz danych, w których były informacje jakich oczekiwał od podatnika.
Czytaj więcej
Z perspektywy zwykłego obywatela ale również zasad państwa prawa, istotnym zaniechaniem ze strony sądu administracyjnego było i jest nieskierowanie do TK pytania z zgodność z Konstytucją likwidacji tzw. „ulgi mieszkaniowej” na czas obowiązywania ulgi meldunkowej. Czyli przepisów potwierdzających, że w sytuacji zamiany nieruchomości mieszkalnych nie ma podatku dochodowego, gdy nie ma dochodu.