Bardzo długo sądy pierwszej instancji kolejno rozpoznające sprawę opowiadały się za pierwszym rozwiązaniem i Adam K. był nieprawomocnie skazywany za wypadek drogowy. Ostatni skład orzekający, w którym przyszło mi orzekać, uznał jednak, że zachowanie Adama K. wyczerpywało znamiona zbrodni zabójstwa, dokonanej z zamiarem ewentualnym. Ocena ta podzielona została ostatecznie w postępowaniu apelacyjnym, a następnie kasacyjnym przed Sądem Najwyższym, choć wydane orzeczenie spotkało się również z głosami krytycznymi.
W ostatnim okresie głośna w przestrzeni medialnej była sprawa, kiedy to niemiecki sąd w Hamburgu potraktował jak mordercę i skazał prawomocnie na dożywocie sprawcę wypadku, w którym zginęła jedna osoba, a dwie zostały ciężko ranne (www.auto-swiat.pl/wiadomosci/aktualnosci/dozywocie-dla-sprawcy-wypadku-sad-uznal-go-za-morderce/b43wqnq?utm_source=swpromo&utm_medium=synergy&utm_campaign=moto_retargeting_nitro). Nie chodziło bynajmniej o bezpośredni zamiar zabójstwa poszkodowanych, bo pijany sprawca bez prawa jazdy, uciekając przed policją, doprowadził ,,jedynie" do zderzenia z innym autem, którym jechały ofiary. Czyż można zasadnie twierdzić, że skazany kierowca miał zamiar zabójstwa, tzn. chciał popełnić czyn, który będzie skutkował pozbawieniem życia, i celowo zmierzał do jego popełnienia? Każdy student prawa powie, że o winie umyślnej w formie zamiaru bezpośredniego nie może być tu mowy. W art. 9 § 1 k.k. jest jeszcze jednak jedna forma winy umyślnej, którą prawnicy nazywają ,,zamiarem ewentualnym" (art. 9 § 1 k.k. ,,Czyn zabroniony popełniony jest umyślnie, jeżeli sprawca ma zamiar jego popełnienia, to jest chce go popełnić albo przewidując możliwość jego popełnienia, na to się godzi").
W tym sformułowaniu ustawowym jest klucz do mentalnej zmiany w umysłach teoretyków i praktyków zajmujących się prawem karnym materialnym. Od nich zależy, czy kwalifikacja wielu ,,pseudowypadków" drogowych się utrzyma i czy sprawcy najcięższych naruszeń przepisów związanych z bezpieczeństwem w ruchu drogowym dalej będą wykorzystywać w sposób instrumentalny ustaloną w sądownictwie powszechnym praktykę kwalifikowania praktycznie każdego zdarzenia drogowego pod kątem występku z art. 177 k.k. Dyskusja na ten temat pojawia się coraz częściej w przestrzeni medialnej, choć głosy w tym temacie są podzielone (por. np. Piotr Szymaniak, ,,Piraci drogowi jak mordercy", „Dziennik Gazeta Prawna" z 7 stycznia 2019 r., str. 88).
Uważam, że w przypadku rażącego, oczywistego naruszenia przepisów ruchu drogowego, które z najwyższym stopniem prawdopodobieństwa może doprowadzić do tragicznych konsekwencji w tym ruchu, należy – gdy do nich dojdzie – sięgać do zarzutu opartego na winie umyślnej w postaci zamiaru ewentualnego. Działający w zamiarze ewentualnym w takich ekstremalnych sytuacjach musi przewidywać możliwość popełnienia czynu zabronionego i na to się godzić. Inna ocena jego stosunku psychicznego do spowodowanego czynu nie da się obronić.
Gdy ktoś rzuca granatem w okolice tłumu, by zobaczyć ludzką panikę, nie ekskulpuje się argumentem w postaci braku zamiaru zabójstwa, gdy ktoś od odłamków jednak zginie.
Przestępcza chęć
Dlaczego sprawca, przejeżdżając w okolicy oznakowanej szkoły i przejścia dla pieszych, widząc zbliżające się dzieci, jadąc z prędkością kilkakrotnie przekraczającą dozwoloną i bezpieczną, ma odpowiadać za ,,wypadek", gdy na przejściu te dzieci potrąci? Jak rodzicom tych dzieci wytłumaczyć, że był to ,,wypadek" zagrożony maksymalną karą 8 lat pozbawienia wolności? Wszak ,,wypadek" to zgodnie ze słownikiem języka polskiego ,,nieszczęśliwe wydarzenie, które spowodowało straty materialne, w którym ktoś ucierpiał", ,,nieszczęście" (https://sjp.pwn.pl/sjp/wypadek;2540057.html, https://sjp.pl/wypadki ). Dlaczego beneficjentem takich określeń ma być ktoś, kto do zdarzenia doprowadził na skutek zachowania, którego skutki dla normalnego człowieka winny być objęte świadomością i z góry oczywiste?