Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego kolejne uczelnie ogłaszają, że rezygnują z pobierania opłat od studentów drugiego kierunku.
TK orzekł niekonstytucyjność przepisów wprowadzających tzw. odpłatność za drugi kierunek. Jednocześnie odroczył utratę ich mocy do 30 września 2015 r. Uzasadnienie pisemne nie jest jeszcze dostępne, ale w ustnym na pierwszy plan wysuwa się teza, iż studia stacjonarne na drugim kierunku nie są „niektórą usługą edukacyjną". Nie mieszczą się zatem w zakresach odpłatności dopuszczonych trybunalską interpretacją art. 70 ust. 2 konstytucji.
Art. 99 prawa o szkolnictwie wyższym rzeczywiście stanowi, że uczelnia publiczna może (nie musi) pobierać opłaty za usługi edukacyjne związane z kształceniem na drugim kierunku. Jednak zaniechanie ich pobierania bez pokrycia w dotacji z budżetu państwa lub w środkach własnych mogłoby kolidować z zasadami ochrony finansów publicznych. Dlaczego zatem uczelnie z nich rezygnują? Szef KRASP prof. Banyś wskazuje, że „ci, którzy wniosą opłaty po wyroku, mogą domagać się ich zwrotu" („Rz" z 20 czerwca 2014 r.). Czy to wyraz dezaprobaty dla utrzymywania w mocy przepisów niekonstytucyjnych czy realna obawa przed kwestionowaniem przez sądy administracyjne decyzji rektorów odmawiających prawa do studiowania bez opłat? Może to być także element kampanii przywrócenia dotacji na drugi kierunek studiów z pieniędzy podatnika, bez limitów wprowadzonych reformą minister Kudryckiej.
Także Parlament Studentów RP (PS RP) naciska, by rząd wycofał z prawa o szkolnictwie wyższym zakwestionowane przez Trybunał przepisy niezwłocznie, w toku trwających prac nad jego nowelą. Studenci domagają się spotkania z premierem. Donald Tusk zauważa: „Środowisko studenckie i akademickie powinno się zastanowić, jak zracjonalizować ten system, bo to są pieniądze ich i ich rodziców. To też problem społeczny, nie tylko rządu i parlamentu" („Rz" z 10 czerwca 2014 r.).
Trudno się nie zgodzić z tezą, że jeśli „bezpłatność" generuje „nieracjonalność" systemu. Ale dlaczego tylko na kolejnym kierunku? Może zatem PS RP powinien się skupić na zwiększeniu wpływu studenta i podatnika na świadczenia uczelni, co przyciągnie więcej studentów płacących, a nie na ochronie ułatwień w pozyskiwaniu studentów kolejnych kierunków na koszt podatnika?