Do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego wpłynął wniosek Prokuratury Krajowej o pozbawienie immunitetu trzech sędziów tegoż sądu po to, by możliwe stało się postawienie im zarzutu nieumyślnego niedopełnienia obowiązku rozstrzygania spraw zgodnie z obowiązującymi przepisami. Być może mniej wrażliwe ucho nie wychwyci fałszywych dźwięków w tak sformułowanym opisie. Jednak to, które ma więcej wspólnego z prawem niż z polityką, zapytane, co tu trzeszczy i skrzypi, musi dojść do wniosku, że wszystko. Od wszystkiego zaczynając, przez wszystko przechodząc, na wszystkim zaś kończąc.
Po pierwsze – Izba Dyscyplinarna SN, zdaniem jaskrawej większości prawników ma nad wyraz wątłe podstawy prawne, bez rzetelnego źródła w ustawie ani w konstytucji. Do zmiany tej drugiej przedstawicielom władzy nadal brakuje większości.
Po drugie – sędziowie Izby Dyscyplinarnej, choć do ich legitymacji w orzekaniu z pewnością wątpliwości są uzasadnione – mają rozstrzygać w przedmiocie wniosku o uchylenie immunitetu sędziów SN, których prawo do orzekania nigdy kwestionowane nie było.
Po trzecie – awizowany przez Prokuraturę Krajową potencjalny zarzut wobec trzech sędziów SN dotyczy merytorycznej treści wydawanych przez nich orzeczeń, a nie podejrzeń o popełnienie przez nich przestępstwa (np. kradzieży lub oszustwa). Innymi słowy – w razie postawienia zainteresowanych w stan oskarżenia i skierowania sprawy do sądu, dotychczasowi sędziowie SN będą odpowiadali za wykonywanie swoich obowiązków. Do przewidzianych przepisami prawa sposobów zaskarżania orzeczeń sądów powszechnych dodana zostanie dodatkowa, choć alternatywna ścieżka. I to na skróty, jeśli zważyć, że w miejsce skargi kasacyjnej przysługiwać będzie także możliwość oskarżenia sędziego o wolnomyślicielstwo.
Czytaj też: