Krzysztof Oppenheim: Antywindykacja kontra windykacja

Trudno o większy absurd, niż podnoszenie zarzutu, że firmy antywindykacyjne namawiają dłużników do nieodbierania korespondencji.

Publikacja: 29.11.2019 13:39

Krzysztof Oppenheim: Antywindykacja kontra windykacja

Foto: Fotorzepa, Michał Walczak

Treść publikacji mec. Michała Rączkowskiego „Firma antywindykacyjna to nie zawsze jest dobre rozwiązanie problemu" („Rzeczpospolita" z 15 listopada 2019) wskazuje, że kancelarie windykacyjne coraz bardziej odczuwają skutki rozwoju dziedziny antywindykacji.

Przed e-sądem

Trudno się temu dziwić. Przecież cała branża windykacyjna – w głównej mierze - żeruje na niewiedzy dłużników. Najlepszym dowodem na tę tezę są „postępowania" przed e-sądem, gdzie rocznie trafia ok. 2.2 mln pozwów o zapłatę. Jak pokazują statystyki, do niedawna, ledwie 4 proc. pozwanych na wydane przez e-sąd nakazy zapłaty, złożyło skutecznie sprzeciw. A przecież nie wymaga to ani wiedzy prawnej, ani nawet znajomości sprawy. Na przygotowanie sprzeciwu wystarczy ok. 5 minut, a stosowne szablony odpowiedzi na taki pozew można znaleźć na stronach kancelarii antywindykacyjnych. Całkowicie nieodpłatnie.

Warte jest też przypomnienia, iż do niedawna, potężną część biznesu w zakresie obrotu wierzytelnościami, stanowiły długi przedawnione. Jeden wierzyciel sprzedawał taki dług drugiemu, który doliczał dodatkowe koszty (zwykle „z powietrza"), przez co zobowiązanie pęczniało. Dłużnik, najczęściej, nie wiedział co z tym zrobić – gdy otrzymywał z sądu stosowny pozew o zapłatę. Jeśli jednak nie odpowiedział na taką korespondencję, czy też jej nie odebrał – ów przedawniony dług, napompowany do granic fantazji aktualnego wierzyciela, stawał się zobowiązaniem w pełni wymagalnym. Można powiedzieć, że dług taki zyskiwał drugie życie, co także było bazowaniem na niewiedzy dłużnika.

Ożywianie długów

Zabawa w „ożywianie długów" być może trwałaby dalej, gdyby nie aktywność firm antywindykacyjnych. Przedawnione długi stały się najprostszą formą generowania przez antywindykatorów znaczących dochodów – wystarczyło w sądzie wykazać fakt nieważności zobowiązania (co nie było trudne dla fachowca), dzięki czemu sprawa szybko się kończyła przegraną wierzyciela. Nie koniec na tym – powód musiał zapłacić pełnomocnikowi strony pozwanej (a więc kancelarii antywindykacyjnej) koszty zastępstwa procesowego. Dlatego też, bardzo często pozwany uzyskiwał taką usługę albo za darmo, albo za symboliczną opłatę kancelaryjną (np. 100 zł). Wynagrodzenie kancelarii antywindykacyjnej zapewniał powód, bowiem takiej sprawy niemal nie można było przegrać.

Podstępne działania

Autor tekstu nt. firm antywindykacyjnych podnosi zarzut, iż te namawiają dłużników do nieodbierania korespondencji. Trudno o większy absurd. Niemal na każdej stronie www kancelarii antywindykacyjnej, takie działanie opisywane jest jako największy błąd, jaki może zrobić dłużnik (czy też domniemany dłużnik). Na dodatek, to właśnie antywindykatorzy przestrzegają naszych rodaków – edukując ich w ten sposób – iż na każde pismo z sądu, należy odpowiedzieć. Szczególnie, jeśli jest to pozew. Zarzut ten jest więc całkowicie bez pokrycia. Jest to wręcz zwykły fake news na temat niekompetencji branży antywidykacyjnej.

Ale rację ma autor, twierdząc, że antywindykatorzy odradzają - zazwyczaj - kontaktowania się z wierzycielami (mowa o firmach windykacyjnych). Jak bowiem nabywca długu najczęściej działa po zakupie wierzytelności? Wysyła przyjazne pismo do dłużnika, że bardzo chętnie się z nim dogada, obniży część długu i rozłoży spłatę na malutkie raty. Brzmi zachęcająco, nieprawdaż? Faktycznie jest to działanie podstępne wierzyciela, który zamiast ryzykować oddalenie pozwu o zapłatę i ponosić z tego tytułu koszty – idzie na skróty, licząc na naiwność dłużnika, który podpisze „korzystną" dlań ugodę i w ten sposób dług uzna, nawet jak ten dług jest od długiego czasu przedawniony.

Ryzyko skierowania przez wierzyciela pozwu o zapłatę jest bardzo wysokie. W tego typu sprawach - kiedy dług wędruje od jednego wierzyciela do drugiego i trafia potem do sądu - fachowa kancelaria antywindykacyjna wygrywa w ok. 80 proc. przypadkach. Tym bardziej, lepiej jest próbować namówić nieświadomego dłużnika, aby zechciał dobrowolnie spłacać zobowiązanie.

Mając to wszystko na względzie, nie dziwmy się autorowi publikacji, że próbuje wywołać złą atmosferę wokół dziedziny antywindykacji. Wszak mój adwersarz. mec. Michał Rączkowski jest partnerem w Kancelarii RK Legal, specjalizującej się m.in. właśnie w windykacji należności.

- Krzysztof Oppenheim, ekspert finansowy Kancelarię Doradztwa Finansowego

Treść publikacji mec. Michała Rączkowskiego „Firma antywindykacyjna to nie zawsze jest dobre rozwiązanie problemu" („Rzeczpospolita" z 15 listopada 2019) wskazuje, że kancelarie windykacyjne coraz bardziej odczuwają skutki rozwoju dziedziny antywindykacji.

Przed e-sądem

Pozostało 95% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?