Treść publikacji mec. Michała Rączkowskiego „Firma antywindykacyjna to nie zawsze jest dobre rozwiązanie problemu" („Rzeczpospolita" z 15 listopada 2019) wskazuje, że kancelarie windykacyjne coraz bardziej odczuwają skutki rozwoju dziedziny antywindykacji.
Przed e-sądem
Trudno się temu dziwić. Przecież cała branża windykacyjna – w głównej mierze - żeruje na niewiedzy dłużników. Najlepszym dowodem na tę tezę są „postępowania" przed e-sądem, gdzie rocznie trafia ok. 2.2 mln pozwów o zapłatę. Jak pokazują statystyki, do niedawna, ledwie 4 proc. pozwanych na wydane przez e-sąd nakazy zapłaty, złożyło skutecznie sprzeciw. A przecież nie wymaga to ani wiedzy prawnej, ani nawet znajomości sprawy. Na przygotowanie sprzeciwu wystarczy ok. 5 minut, a stosowne szablony odpowiedzi na taki pozew można znaleźć na stronach kancelarii antywindykacyjnych. Całkowicie nieodpłatnie.
Warte jest też przypomnienia, iż do niedawna, potężną część biznesu w zakresie obrotu wierzytelnościami, stanowiły długi przedawnione. Jeden wierzyciel sprzedawał taki dług drugiemu, który doliczał dodatkowe koszty (zwykle „z powietrza"), przez co zobowiązanie pęczniało. Dłużnik, najczęściej, nie wiedział co z tym zrobić – gdy otrzymywał z sądu stosowny pozew o zapłatę. Jeśli jednak nie odpowiedział na taką korespondencję, czy też jej nie odebrał – ów przedawniony dług, napompowany do granic fantazji aktualnego wierzyciela, stawał się zobowiązaniem w pełni wymagalnym. Można powiedzieć, że dług taki zyskiwał drugie życie, co także było bazowaniem na niewiedzy dłużnika.
Ożywianie długów
Zabawa w „ożywianie długów" być może trwałaby dalej, gdyby nie aktywność firm antywindykacyjnych. Przedawnione długi stały się najprostszą formą generowania przez antywindykatorów znaczących dochodów – wystarczyło w sądzie wykazać fakt nieważności zobowiązania (co nie było trudne dla fachowca), dzięki czemu sprawa szybko się kończyła przegraną wierzyciela. Nie koniec na tym – powód musiał zapłacić pełnomocnikowi strony pozwanej (a więc kancelarii antywindykacyjnej) koszty zastępstwa procesowego. Dlatego też, bardzo często pozwany uzyskiwał taką usługę albo za darmo, albo za symboliczną opłatę kancelaryjną (np. 100 zł). Wynagrodzenie kancelarii antywindykacyjnej zapewniał powód, bowiem takiej sprawy niemal nie można było przegrać.
Podstępne działania
Autor tekstu nt. firm antywindykacyjnych podnosi zarzut, iż te namawiają dłużników do nieodbierania korespondencji. Trudno o większy absurd. Niemal na każdej stronie www kancelarii antywindykacyjnej, takie działanie opisywane jest jako największy błąd, jaki może zrobić dłużnik (czy też domniemany dłużnik). Na dodatek, to właśnie antywindykatorzy przestrzegają naszych rodaków – edukując ich w ten sposób – iż na każde pismo z sądu, należy odpowiedzieć. Szczególnie, jeśli jest to pozew. Zarzut ten jest więc całkowicie bez pokrycia. Jest to wręcz zwykły fake news na temat niekompetencji branży antywidykacyjnej.