Fanatycy PO, fanatycy PiS - Wiktor Świetlik

Często się wskazuje, że PiS zamyka swoich wyborców w oblężonej twierdzy. Ale cóż dopiero robi Platforma? – pyta publicysta

Publikacja: 24.08.2011 01:22

Fanatycy PO, fanatycy PiS - Wiktor Świetlik

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Platforma znalazła klucz do serc milionów Polaków – stworzyła antyideologiczną ideologię uwodzącą nieufne, może trochę z natury, ale przede wszystkim ze względu na fatalne doświadczenia z ideologiami, społeczeństwo polskie.

Polska A.D. 2007 była dla takiej bezideologii gruntem podatnym niczym czarnoziem dla pszenicy. I wciąż jest. Frazesy gnijącego przez wiele lat realnego socjalizmu, niezrealizowane obietnice rządzących na przemian ekip solidarnościowych i postkomunistycznych oraz szwankujące państwo musiały obrodzić sporym cynizmem, ale przede wszystkim brakiem zaufania. Polacy są jednym z najbardziej nieufnych narodów Europy. Brak wiary w sąsiada, policjanta czy polityka tym bardziej przekłada się na wrogość wobec zwartych konceptów programowych.

Nieufność ta nie ma nic wspólnego z anglosaskim konserwatywnym dystansem wobec ideologii, polegającym na zawierzeniu rozsądkowi i doświadczeniu rodzącemu zdrową pokorę wobec natury, historii i sił wyższych, ale też dającemu samozadowolenie i poczucie siły człowieka wolnego i niedającego się indoktrynować. My mamy do czynienia raczej z rozżaleniem wobec rzeczywistości i patrzeniem na nią zza gardy frustracji lub cynizmu.

PO ze swoim "świętym spokojem" trafiła w to idealnie. Ale konsekwencją jest fakt, że owa część nieufnych, aideologicznych Polaków popadła w podobny paradoks jak Gabriel Syme, główny bohater chestertonowskiej powieści "Człowiek, który był Czwartkiem". Syme pochodził z rodziny, w której od pokoleń bunt mieszał się z fanatyzmem. Jako urodzony buntownik przeciwstawił się rodzinie i stał się orędownikiem umiarkowania. Tyle że walczył o nie z noszonym w genach fanatyzmem, nie zauważając, że przekracza w tym granice rozsądku.

Namiastki ideologii

Podobnie niechętna ideologiom część Polaków, która sama zachowuje się jak zideologizowani fanatycy. Dla ideologii – w tym przypadku ideologii bezideowości – jest w stanie poświęcić nie tylko wartości czy sprawy metafizyczne, ale i bardzo przyziemne, takie jak dobrobyt własny i bliskich. Czy tak postępuje zdemoralizowany cynik – jak chcieliby niektórzy prawicowi komentatorzy? Raczej nie. Tak postępuje idealista, lecz częściej fanatyk.

Na polskiej scenie politycznej widocznie funkcjonują dziś trzy ideologie czy namiastki ideologii. Tu drobne zastrzeżenie. Pisząc o "ideologiach", mam na myśli nie "ideowość", czyli choćby wyznawanie wartości takich jak wiara w państwo, praworządność czy wolność, ale zamknięte programy mające prowadzić nas ku lepszemu światu. Koncepty nakazujące wyrzeczenia, rysujące wyznawcom świetlaną przyszłość, w końcu podkreślające konieczność neutralizacji wroga.

Pierwszy, prawicowy – to wizja Polski posmoleńskiej. Od pomysłu IV RP różni się ona tym, że w mniejszym stopniu oparta jest na pragmatyce, a w większym na mówieniu o powrocie do wartości czy wręcz sprawach metafizycznych – co za tym idzie, jest dużo bardziej mglista. Wydaje się, że jest to projekt, który może porwać do 25 proc. wyborców.

Drugi, z dużo skromniejszym (na szczęście) – może dziesięcioprocentowym – poparciem, to projekt radykalnych zmian społecznych utrzymanych w duchu nowoczesnej lewicy. To budowa nowego, wspaniałego świata w miejsce tradycyjnych wartości i instytucji. Koncept dość zwarty programowo, ale zarazem zdecydowanie wrogi większości Polaków. Powstaje na łamach "Gazety Wyborczej" czy w klubach "Krytyki Politycznej". Ale cynizm i brak prawdziwego zaangażowania, z jakim traktują te koncepcje politycy SLD – także ci, którzy rzekomo je promują – aż bije po oczach.

Problem w tym, że w imię platformerskiej bezideologii trzeba sporo wycierpieć, a święty spokój jest dość iluzoryczny. Ale fanatycy akceptują ten stan

W końcu trzeci koncept, dziś cieszący się największą popularnością – to platformerska ideologia świętego spokoju i aideologiczności. Została ona świetnie zarysowana w ostatnich przemówieniach Donalda Tuska.

Premier nad gospodarkę, geopolitykę, zarządzanie przedłożył takie wartości, jak zdolność PO do kooptacji kolejnych polityków, a tym samym powstrzymanie PiS-owskiej "zarazy". A jeśli spojrzymy na podstawowe epitety kierowane pod kątem polityków PiS, to będą nimi "fanatycy" i "ideolodzy". Jednocześnie od czasu do czasu pokazuje się – choćby wtedy, gdy premier walczy z narkotykami – że za rogiem czyha lewicowa rewolucja. Jedyny ratunek w Platformie i jej bezideowości.

Problem w tym, że w imię bezideologii trzeba sporo wycierpieć, a święty spokój jest dość iluzoryczny. Ale fanatycy akceptują ten stan. I może to wytłumaczenie dziwacznego schizofrenicznego odbioru rzeczywistości, na który wskazują kolejne badania. Oto okazuje się, że większość Polaków uważa, iż sprawy kraju idą w złym kierunku, rząd źle rządzi, Polska nie wykorzystuje swojej szansy, państwo zawodzi. Ale zarazem chcą głosować na Platformę.

Platforma stanu wyjątkowego

Często wskazuje się – słusznie zresztą – na to, że PiS zamyka swoich wyborców w oblężonej twierdzy. Ale cóż dopiero robi Platforma? Jak wygląda opis rzeczywistości proponowany przez Donalda Tuska? Oto u bram miasta stoją fanatycy, więc bez względu na różnice w poglądach musimy się wokół premiera zgromadzić. Także bez względu na fatalną jakość jego rządów, a także nasz interes. Wszystko w imię bezideologii.

Tak więc jeden z dokooptowanych przez PO lewicowców, Włodzimierz Cimoszewicz, publicznie nawołuje SLD, ostatecznie opozycyjną partię, by w imię powstrzymywania PiS nie krytykował rządu. Adam Michnik zaś w rozmowie z Piotrem Najsztubem na łamach "Wprost" kreśli granice "rozsądnej" krytyki. Rząd można – jak tłumaczy – krytykować za szczegół, ale nie za całokształt, tak by ludzie nie zagłosowali na PiS. Co z tego, że kierując się tą zasadą, zabija się demokrację, która w założeniu ma opierać się na politycznym wolnym rynku – gwarantem efektywnych rządów ma być w niej dysząca za plecami konkurencja?

Dziś w wielu miejscach i redakcjach Polski obowiązuje permanentny stan wyjątkowy związany z PiS-owskim zagrożeniem. A w stanie wyjątkowym reguły obowiązujące na co dzień się zawiesza. W stanie wyjątkowym, który panuje w oblężonym mieście, nie ma miejsca na subtelności czy troskę o wolności. Dlatego mamy przymknąć oko na nadużycia ze strony służb specjalnych, kreowanie kolejnych wrogów, serwilizm części wymiaru sądownictwa, rozdawnictwo urzędów, ochronę wewnątrzpartyjnych korupcjogennych układów, kompletny brak troski o żywioł obywatelski – niby to zapisany w nazwie formacji. Pozostaje tylko pytanie, co takiego gorszego niż krzewiciele bezideologii mogliby zrobić owi "prawicowi fanatycy".

Czy można się w Polsce posunąć dużo dalej, niż zatrzymując uczestników antyrządowych wystąpień, zwalniając z pracy czy wysyłając przeciwników politycznych na badania psychiatryczne? Swoją drogą sędziego w tej ostatniej sprawie odwołano dopiero, gdy podniosła się wrzawa, co też zresztą jest ciekawym świadectwem rzekomej niezawisłości wymiaru sądownictwa.

Świątynia Niezgody

Wyznawca bezideologii sądzi, że w przeciwieństwie do fanatyka nie zionie nienawiścią. Deklaruje swoją otwartość i rozsądek, a także obnosi się z nimi, co już jest nieco osobliwe. Ostatecznie, jeśli ktoś na każdym kroku podkreśla, iż jest normalny, to nader prawdopodobne, że jego stan odbiega od normy. Tym bardziej jeśli podkreśla swoją normalność na tle "tamtych nienormalnych".

A tak jest trochę i w tym przypadku. Bezideologista lubi zaznaczać, jak różni się od opętanych nienawiścią "chorych ludzi", z którymi nie ma sensu nawet rozmawiać. Ten ton jest słyszalny z reguły w kulturalniejszej formie w telefonach do "Szkła kontaktowego".

W mniej kulturalnej podczas starć na Krakowskim Przedmieściu. Głoszoną przez siebie własną tolerancję definiuje się przede wszystkim przez wskazywanie na nienawistność przeciwników.

Inna sprawa, że ci ostatni nie pozostają dłużni (choć tak zwani obrońcy krzyża często modlili się o "nawrócenie" swoich oponentów – z drugiej strony aż tak ludzkich uczuć nie było).

Podobnie osobliwa jest polityka już nawet nie miłości, ale rzekomego spokoju czy pojednania Polaków głoszona przez PO. Świetnie opisuje ją graffiti sprzed 2,5 tys. lat, które ktoś wyrył na murze rzymskiej świątyni bogini Concordii odbudowywanej na rozkaz sprawców wcześniejszych masakr: "Obłęd niezgody buduje świątynię Zgody". Troszczący się o spokój Polaków premier rządu, mówiąc o polskich priorytetach na przyszłość, wskazuje przede wszystkim na potrzebę ogólnonarodowego powstrzymania jego przeciwników politycznych. Czy da się bardziej podgrzać atmosferę i podkopać resztki kapitału społecznego, czyli między innymi wzajemnego zaufania?

PiS, zarówno politycy, jak i zwolennicy, także przesadnie szczuje na drugą stronę, ale specyfiką Platformy jest właśnie ta maska tolerancji, bezideowości, rozsądku i dystansu.

Mariusz Janicki i Wiesław Władyka na łamach "Polityki" dali nie tylko wysublimowane, ale też z lekka kabaretowe wytłumaczenie tego, dlaczego przekroczeń ze strony PiS należy się bać bardziej niż tych ze strony PO. Bo te PiS-owskie są – ich zdaniem – wbudowane w konstrukcję partii, a platformerskie są przypadkowe, zdarzają się niejako po drodze. Jak widać, w imię idei nie wolno grzeszyć, ale jeśli się to robi w imię bezideologii, to o rozgrzeszenie łatwo.

Dlatego nakazuje się nam odpuścić Platformie i stać się wyznawcami bezideologii (pamiętajmy w końcu, kto stoi pod bramą!). A gdy walczy się z fanatyzmem, trzeba zewrzeć szeregi, pogodzić się z niewygodami i powstrzymać krytykę.

Autor jest dziennikarzem i publicystą, felietonistą "Uważam Rze" i "Super Expressu". Jest także dyrektorem Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP

Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Po spotkaniu z Zełenskim w Rzymie. Donald Trump wini teraz Putina
Opinie polityczno - społeczne
Hobby horsing na 1000-lecie koronacji Chrobrego. Państwo konia na patyku
felietony
Życzenia na dzień powszedni
Opinie polityczno - społeczne
Światowe Dni Młodzieży były plastrem na tęsknotę za Janem Pawłem II
Opinie polityczno - społeczne
Co nam mówi Wielkanoc 2025? Przyszłość bez wojen jest możliwa