Za pośrednictwem polskich mediów dowiedzieliśmy się z WikiLeaks, że polskie MSZ było zdemoralizowane w czasie, gdy ministrem była Anna Fotyga. Zupełnie mnie to nie zdziwiło. Pamiętam przecież dokładnie ów poranek, kiedy na lotnisku w Hamburgu rzuciły mi się w oczy nagłówki wszystkich czołowych gazet niemieckich. Właśnie ambasador RP w Niemczech zaatakował polski rząd, wyrażając przy tym swoje uznanie dla polityki niemieckiej.
Pamiętam też, że – jak mi opowiadano – urzędnicy MSZ jeszcze za ministra Stefana Mellera przylepiali sobie antykaczystowskie naklejki na samochody. Już konflikt USA z Francją i Niemcami przekraczał wydolność psychiczną polskich urzędników i dyplomatów, bo nagle zatrzasnęły się przed nimi drzwi niemieckich i francuskich ministerstw. Teraz mieli realizować politykę, która nie miała sprowadzać się tylko do "wejścia do struktur zachodnich" i pasywnego w nich pobytu, ale też reprezentowania interesów Polski, nawet jeśli nie będzie się to podobać w europejskich stolicach.
W strachu
Po wyborach 2005 roku demoralizacja była więc rzeczywiście straszna. MSZ-owskie rody żyły w strachu. Zesłanie do archiwum było w każdej chwili możliwe, choć w rzeczywistości, niestety, bardzo rzadkie. Pamiętam również, jak jeden z twórców dyplomacji po 1989 r. Bronisław Geremek w Parlamencie Europejskim prezentował się jako ofiara nagonki, ponieważ miał złożyć kolejne, tym razem bardziej dokładne, oświadczenie lustracyjne. Jego europejscy obrońcy naprawdę sądzili, że już od wczesnej młodości działał w opozycji antykomunistycznej.
To, że przedtem za Skubiszewskiego, nie mówiąc już o Olechowskim czy Cimoszewiczu, morale było w MSZ znakomite, nie ulega wątpliwości. Kiedyś słyszałem od pewnego byłego ambasadora RP w bardzo ważnym kraju, że nie mógł się utrzymać na stanowisku, bo nie zyskał poparcia WSI. No cóż, może chciał w ten sposób usprawiedliwić swoje niepowodzenie.
Pamiętam jednak, jak pilnowano, by np. strona niemiecka dotrzymywała podpisanego w 1991 roku układu o współpracy i dobrym sąsiedztwie. Rezultat odkryto w tym roku, gdy trzeba było świętować rocznicę. Rocznica już minęła, więc znowu nikt nie będzie sobie tym głupstwem zaprzątał głowy.