Te przeklęte tajfuny. Felieton Rafała Tomańskiego

Dlaczego niszczycielskie tajfuny noszą nazwy kojarzące się bardziej z poezją niż z klęskami żywiołowymi?

Publikacja: 13.10.2014 14:58

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa

Na wschodnie wybrzeże Indii wpadł właśnie cyklon Hudhud. Momentami osiągał 215 km/h. Przez japońską Okinawę przetacza się tajfun Vongfong, bardziej niszczycielski od indyjskiego towarzysza, choć wieje słabiej, 185 km/h. Tydzień wcześniej Japonię nawiedził inny tajfun, Phanfone, który wiał z siłą 240 km/h i już można szacować spowodowane przez niego straty: ponad 42 mln dolarów. Do tego także 7 ofiar, w tym także 3 amerykańskich żołnierzy stacjonujących w bazie lotniczej Kadena. Phanfone spowodował także duże utrudnienia meteorologiczne podczas Grand Prix Formuły 1 na torze Suzuka, które przyczyniły się do poważnego wypadku kierowcy Julesa Bianchi.

Cyklon, tajfun, huragan

Informacje o tajfunach i cyklonach brzmią u nas bardzo egzotycznie, a ich nazwy przypominają bardziej niezrozumiałe pojęcia, trochę poetyckie, tajemnicze i na pewno na pierwszy rzut ucha nie wywołujące skojarzeń z siłą, która może zabić. Każda z nazw ma jednak konkretne znaczenie, a system nazywania tych niszczycielskich zjawisk ma bardzo określone zasady.

Zanim dane zjawisko dostanie nazwę własną, warto nazwać je odpowiednio do rejonu, w którym się pojawia. Gdy wody oceanu są ciepłe, od równika jest wystarczająco daleko, wiatr z początku się nie zmienia i pojawi się niewielkie nawet ognisko niższego ciśnienia, w okolicy może zacząć tworzyć się cyklon. Cyklon dlatego, że całe zjawisko się kręci, tropikalny, dlatego że występuje głównie w miejscach ciepłych, a dodatkowo w zależności od miejsca na ziemi cyklon może stać się huraganem (Atlantyk i wschodni Pacyfik), tajfunem (północno-zachodni Pacyfik), bagyo (baguio) na Filipinach, czy willy-willy (w okolicach Timoru). Za każdym razem chodzi o to samo zjawisko, które dodatkowo w zależności od siły można klasyfikować jako depresję tropikalną czy sztorm.

Etymologicznie słowo „tajfun" pochodzi od kantońskiego określenia na duży wiatr, taai/daai fung oraz mandaryńskiego dàf?ng oznaczającego to samo. Arabowie nazywają to zjawisko ??f?n, mając na myśli coś, co się obraca, natomiast Grecy łączą tajfuny z mitycznym potworem Tyfonem. Stwór był podobno silny i złowrogi, był w stanie poważnie zagrażać bogom z Olimpu i według jednej wersji opowieści pokonano go dopiero przygniatając Etną, według innej pod jedną z azjatyckich gór. Dziś tajfuny i cyklony dostają dodatkowe nazwy, pod którymi zna je w rezultacie cały świat.

Zwierzę, osa, dudek

I tak Phanfone po laotańsku oznacza „zwierzę", Vongfong to po kantońsku „osa", a nazwę Hudhud zaproponował Oman w nawiązaniu do ptaka dudka, bohatera jednej z opowieści w Koranie. Zdarza się, że niektóre z wichur mają więcej niż jedno imię, ponieważ w zależności od kraju nazywa się je inaczej. Od 2000 roku 14 państw leżących na trasach, na których tworzą się tajfuny, zgłaszają swoje propozycje imion do Komitetu ds. Tajfunów należącym do Światowej Organizacji Meteorologicznej. Imiona grupuje się do pięciu kategorii, z których cyklicznie (nomen omen) wybiera się kolejne nazwy. Jak widać na aktualnych przykładach, silne wiatry na zachodnim Pacyfiku mogą nosić nie tylko ludzkie imiona, ale także nawiązywać do zwierząt, roślin i rozmaitych pojęć z mitologii i astronomii. Tajfuny śledzone przez filipińską agencję meteo, Pagasę, ma dodatkowo własną listę imion.

Kto zaczął pierwszy?

Jako pierwszy za nazywanie wichur zabrał się brytyjski meteorolog Clement Wragge. Na przełomie XIX i XX wieku podczas swojego pobytu w Australii zajmował się badaniem zjawisk atmosferycznych i zaproponował nowatorskie podejście do nadawania cyklonom imion. Najpierw korzystał z liter greckiego alfabetu, następnie sięgał po używane na morzach południowych imiona kobiet.

Gdy powstający pod koniec XIX wieku rząd australijski nie stworzył odpowiedniego urzędu ds. meteorologii, na kierowanie którym liczył Wragge, cyklony zyskały imiona polityków, których badacz szczególnie nie lubił. Mógł sobie wtedy w dyskretny sposób pozwalać na krytykę tych najmniej skutecznych, którzy – pod postacią wichury – kręcili się bez celu w kółko albo wywoływali wielkie zamieszanie w jakimś rejonie. Gdy ta praktyka zaczęła wywoływać niezadowolenie w mediach, naukowiec przez pewien czas zamiast imion znanych mężczyzn korzystał z imion ich żon, ale i tak po jego śmierci  zaniechano tej praktyki na ponad 40 lat.

Dopiero po II wojnie światowej amerykańskie media spopularyzowały nazywanie cyklonów ludzkimi imionami. Były to głównie imiona żeńskie i to też wywoływało protesty – nikt w końcu nie chciał, by kojarzono jego imię z niszczycielskim żywiołem, o którym słyszały całe Stany Zjednoczone. Niektóre nazwy wycofywano z użytku, gdy cyklon był wyjątkowo potężny, do większości jednak wracano po określonym czasie.

Lata 50. i 60. XX wieku przynosiły ze sobą rozwój meteorologii i większe możliwości w śledzeniu silnych wiatrów. Media interesowały się nimi coraz bardziej, dlatego też, gdy w Stanach Zjednoczonych pojawiało się kilka huraganów jednocześnie, trzeba je było jakoś rozróżniać. W latach 70. wprowadzono konieczność wymiennego korzystania z imion męskich i żeńskich, a także zaczęto wpisywać na listę huragany, których imion w przyszłości nie będzie można wykorzystywać. W Stanach Zjednoczonych nie pojawi się już druga Katrina czy Wilma, na północno-zachodnim Pacyfiku nie będzie już drugiego Utora czy Haiyana.

Ubiegły rok przyniósł na samym Pacyfiku 13 tajfunów, prawie 7000 ofiar śmiertelnych i straty blisko 23 mld dolarów. W 2014 było do początku października tajfunów 9 i jak na razie 440 ofiar. Straty sięgają ponad 8 mld dolarów. W kolejce czekają następni.

Następny będzie nazwany po malezyjsku Nuri (gatunek niebieskiej papugi), Sinlaku z Mikronezji (lokalna bogini) i Hagupit z Filipin (oznacza bat po tagalsku, języku używanym na Filipinach). I będzie znowu jak w 2008 roku, bo te wszystkie nazwy wykorzystano już jedna po drugiej 6 lat temu. Chyba, że któryś z tajfunów okaże się bardziej niszczycielski od innych i trzeba będzie jego imię wycofać z oficjalnych list.

Na wschodnie wybrzeże Indii wpadł właśnie cyklon Hudhud. Momentami osiągał 215 km/h. Przez japońską Okinawę przetacza się tajfun Vongfong, bardziej niszczycielski od indyjskiego towarzysza, choć wieje słabiej, 185 km/h. Tydzień wcześniej Japonię nawiedził inny tajfun, Phanfone, który wiał z siłą 240 km/h i już można szacować spowodowane przez niego straty: ponad 42 mln dolarów. Do tego także 7 ofiar, w tym także 3 amerykańskich żołnierzy stacjonujących w bazie lotniczej Kadena. Phanfone spowodował także duże utrudnienia meteorologiczne podczas Grand Prix Formuły 1 na torze Suzuka, które przyczyniły się do poważnego wypadku kierowcy Julesa Bianchi.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Hobby horsing na 1000-lecie koronacji Chrobrego. Państwo konia na patyku
felietony
Życzenia na dzień powszedni
Opinie polityczno - społeczne
Światowe Dni Młodzieży były plastrem na tęsknotę za Janem Pawłem II
Opinie polityczno - społeczne
Co nam mówi Wielkanoc 2025? Przyszłość bez wojen jest możliwa
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Jak uwolnić Andrzeja Poczobuta? Musimy zacząć działać