Dostarczyć jej może np. książka Samuela Huntingtona „Trzecia fala demokratyzacji" z 1991 roku, pozwalająca na analizę polskiego „procesu demokratyzacji" z roku 1989 oraz „konsolidacji demokracji" w latach następnych, a także tego, jak jest ów proces po latach społecznie pamiętany i oceniany. Właśnie w perspektywie porównawczej okazuje się najlepiej, że problemy, wyzwania i błędy, które traktujemy często jako specyficznie polskie mają charakter uniwersalny.
„Trzecia fala demokratyzacji", której początek Huntington datuje na rok 1975, objęła przez kolejnych 15 lat 35 krajów. Przejście od reżimu autorytarnego do systemu demokratycznego dokonywało się na trzy sposoby: odgórnie – przez dotychczasową elitę rządzącą (Węgry, Brazylia); od dołu –przez ugrupowania opozycyjne, gdzie reżim autorytarny upadał lub był obalany (Rumunia, Argentyna) oraz jako rezultat „wspólnych działań rządu i ugrupowań opozycyjnych" (Polska, Czechosłowacja, Korea Południowa, RPA). W naszym regionie demokratyzacja dokonywała się zatem na wszystkie trzy sposoby.
Przemiany w cieniu Kremla
W Polsce pierwszego wyłomu w starym systemie dokonała „Solidarność" w latach 1980–81, po okresie stanu wojennego od 1986 roku władza zaczęła iść na ustępstwa, a od rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu do powstania rządu Tadeusza Mazowieckiego (6 lutego- 24 sierpnia 1989) wynegocjowano kompromis pomiędzy częścią dotychczasowej władzy i „Solidarnością".
Zmieniały się przy tym cele demokratycznej opozycji. W okresie 1980 – 1981 była to „samoograniczająca rewolucja", w roku 1989 samoograniczenie zostało najpierw częściowo zniesione, bo opozycja zdecydowała się na współrządzenie, a potem – wobec rozmiarów zwycięstwa w czerwcu 1989, a także przemian w ZSRR – narastał nacisk na pełną demokratyzację, co nastąpiło stopniowo w latach 1990 – 1991.
Decydującym momentem polskiego procesu demokratyzacji były obrady Okrągłego Stołu. Jego ocena musi uwzględniać moment, w którym się odbywał – we wszystkich krajach obozu stacjonowały wojska radzieckie, a o zerwaniu żelaznej kurtyny można było co najwyżej marzyć. W tym procesie uczestniczyło czterech graczy wewnętrznych: po stronie starego systemu dwie grupy – ortodoksyjna i bardziej liberalna, po stronie opozycji – radykałowie i reformatorzy (z którymi współpracował piąty gracz – Kościół Katolicki). Ciągle obecny był jednak także „gracz zewnętrzny", tzn. Kreml nie pokazujący wówczas jasno, jak daleko pozwoli się posunąć. Polscy gracze negocjowali między sobą, ale ciągle wysyłali uspokajające sygnały do Moskwy.
Polacy, mimo zastrzeżeń, doceniają sukcesy ostatniego ćwierćwiecza, które są widoczne zwłaszcza na tle porównawczym