Ptak-Iglewska: Zazdrośćmy Niemcom frekwencji, najwyższej od czasów zjednoczenia

82,5 proc. niemieckiej frekwencji to szczyt marzeń. Głosowało więcej Niemców niż mieszka ludzi w Polsce. To rekord od czasu zjednoczenia Niemiec w 1990 r. Jednocześnie wybory przyniosły też kilka innych rekordów, nie wszystkie pozytywne.

Publikacja: 24.02.2025 12:47

Liczenie głosów w lokalu wyborczym w Monachium

Liczenie głosów w lokalu wyborczym w Monachium

Foto: REUTERS/Gintare Karpaviciute

To, że co piąty uprawniony do głosowania Niemiec zagłosował na neofaszystowską Alternatywę dla Niemiec, pominę na razie pełnym rozczarowania westchnieniem. Zapewne na zwiększenie poparcia dla AfD wpłynęły okrutne ataki na ludzi w ciągu kilku miesięcy przed wyborami w wykonaniu mężczyzny z Arabii Saudyjskiej i dwóch uchodźców z Afganistanu. Na dodatek do ostatniego doszło zaledwie tydzień przed wyborami. Także dlatego niemiecka strategia imigracyjna coraz powszechniej nazywana jest katastrofą. W efekcie tego AfD osiągnęło wynik 20,8 proc., podczas gdy w poprzednich wyborach mieli 10 proc. poparcia. Żadna inna partia takiego wzrostu nie odnotowała. Co ciekawe, AfD jest najpopularniejsza we wschodniej części kraju, tej sąsiadującej z Polską. Tego naszemu sąsiadowi nie gratuluję.

Ale jest jeden aspekt wyborów parlamentarnych w Niemczech, który należy docenić, podziwiać, pogratulować i może spytać, jak Berlin ze wszystkimi pozostałymi landami tego dokonali.

Ile osób poszło na wybory w Niemczech? Więcej niż Polska ma mieszkańców

Chodzi o udział społeczeństwa w wyborach powszechnych. W tym roku do wyborów parlamentarnych poszło aż 82,5 proc. osób uprawnionych, to pierwszy taki wynik w zjednoczonych po upadku komunizmu Niemczech, od czasu gdy w 1990 r. RFN połączyła się z NRD. Jeśli uprawnionych do głosowania było 59 mln ludzi, to 82,5 proc. daje – 48,6 mln wyborców przy urnach. W Polsce żyje ok 36,7 mln ludzi, czyli w Niemczech zagłosowało o 12 mln osób więcej, niż u nas jest mieszkańców. 

Czytaj więcej

Oficjalne wyniki wyborów w Niemczech: Co piąty głos dla AfD

Dodajmy, że to nie wyjątek. W poprzednich wyborach parlamentarnych wyniki wyborów były jak na Polskę nieosiągalnie wysokie, bo w 2021 r., w czasach szalejącej pandemii, do urn wyborczych ruszyło „jedynie” 76,4 proc. Niemców.

Jak to wygląda u nas? W czasach skrajnej polaryzacji, w wyborach parlamentarnych w październiku 2023 r. osiągnęliśmy swój rekord – 74,38 proc. Nigdy wcześniej nie osiągnęliśmy nawet 70 proc. Co więcej, nawet frekwencja powyżej 60 proc. to już był sukces, bo zdarzył się w pierwszych wyborach parlamentarnych w 1989 r. (62 proc.) i prezydenckich w 1990 r. (60,63 proc.). Potem – znów w prezydenckich, które przyniosły wygraną Aleksandra Kwaśniewskiego – 64 proc. i była też powtórka tego wyniku w 2000 r. Później, w czasach wejścia do UE, polityka chyba przestała nas zajmować, bo do urn chodziła średnio połowa uprawnionych do głosowania.

4 na 10 wyborców w Polsce oddaje głos na kanapę w swoim domu

Po 1989 r. odzyskaliśmy demokrację, ale mam wrażenie, że dziś bardziej jej bronimy kłótniami w social mediach niż uczestnicząc w wyborach. Patrzymy na Niemcy jak na bogatszego sąsiada, którego podejrzewamy z rożnych powodów o uprzywilejowaną pozycję. Ale gdy przychodzi wziąć odpowiedzialność w swoje ręce za stan kraju, w Polsce nadal czworo z dziesięciorga uprawnionych do głosowania wybiera swoją kanapę zamiast spaceru do lokalu wyborczego.

Czytaj więcej

Wybory w Niemczech: Wyniki AfD i Lewicy to zła wiadomość dla CDU/CSU i Friedriecha Merza

Czas to zmienić, pora na porządne kampanie frekwencyjne. Mamy piękną tradycję, plakat Solidarności z postacią Gary’ego Coopera „W samo południe” autorstwa Tomasza Sarneckiego, który osiągnął status kultowego. Niech go przebije plakat z nadchodzącej kampanii.

To, że co piąty uprawniony do głosowania Niemiec zagłosował na neofaszystowską Alternatywę dla Niemiec, pominę na razie pełnym rozczarowania westchnieniem. Zapewne na zwiększenie poparcia dla AfD wpłynęły okrutne ataki na ludzi w ciągu kilku miesięcy przed wyborami w wykonaniu mężczyzny z Arabii Saudyjskiej i dwóch uchodźców z Afganistanu. Na dodatek do ostatniego doszło zaledwie tydzień przed wyborami. Także dlatego niemiecka strategia imigracyjna coraz powszechniej nazywana jest katastrofą. W efekcie tego AfD osiągnęło wynik 20,8 proc., podczas gdy w poprzednich wyborach mieli 10 proc. poparcia. Żadna inna partia takiego wzrostu nie odnotowała. Co ciekawe, AfD jest najpopularniejsza we wschodniej części kraju, tej sąsiadującej z Polską. Tego naszemu sąsiadowi nie gratuluję.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marek Cichocki: Kto sięgnie po władzę w Europie
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Duda i PiS potrzebują Trumpa, ale prezydent USA już ich nie potrzebuje
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Różowe słonie w pokoju nauczycielskim
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Ukraina miała za krótką spódniczkę
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Ukraińskie wybory w czasie wojny? To pułapka