Trudno uznać, żeby rząd miał pomysł na politykę historyczną. Jest bardziej reaktywna niż przemyślana, stanowiąc wyłącznie funkcję polityki krajowej. To główne wnioski, które płyną z 2024 roku. A w nowym nie zanosi się na zmianę. Zwłaszcza że to rok wyborczy. Można się więc spodziewać, że historia – choć na dalszym planie – pojawi się w kampanii wyborczej, wywołując konflikty.
Przez ostatnie osiem lat. Zmarnowane przez PiS pieniądze i potencjał
Mogło się wydawać, że wraz z końcem ośmioletnich rządów Zjednoczonej Prawicy idea polityki historycznej upadnie. Była dla PiS programowo ważna, ale rządzący regularnie ją kompromitowali, sprowadzając do zawłaszczania instytucji (Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku), międzynarodowej awantury (nowelizacja ustawy o IPN w 2018 roku) czy trudnych do uzasadnienia wydatków (jacht Polskiej Fundacji Narodowej i Ławki Niepodległości). Jednak słoń poruszający się w składzie porcelany ma więcej gracji.
Choć miała na to osiem lat i dysponowała poważnym budżetem, Zjednoczona Prawica w żaden sposób nie wzmocniła Polski w obliczu zsynchronizowanej oraz prowadzonej z żelazną konsekwencją niemieckiej polityki pamięci, która staje się coraz poważniejszym problemem
O ile tzw. pierwszy PiS – a przede wszystkim skoncentrowane wokół prezydenta Lecha Kaczyńskiego środowisko muzealników, którzy są dziś albo na politycznym oucie, albo po przeciwnej stronie barykady – mógł pochwalić się wizją i materialnymi osiągnięciami (Muzeum Powstania Warszawskiego), Zjednoczona Prawica zostawiła po sobie wyłącznie zgliszcza. Do największych porażek można zaliczyć 100. rocznicę odzyskania niepodległości w 2018 roku (nie nadano jej międzynarodowej rangi, próba organizacji koncyliacyjnej imprezy na poziomie centralnym spaliła na panewce). O nieudolności Zjednoczonej Prawicy świadczy niespełniona obietnica otwarcia Muzeum Bitwy Warszawskiej w jej 100. rocznicę (15 sierpnia 2020 roku). Poza tym, idąc po władzę, formacja Jarosława Kaczyńskiego konsumowała kolejne mity, po pierwsze, nie umiejąc dalej nimi gospodarować, a po drugie, stopniowo się radykalizując – trudno o lepszy przykład niż żołnierze wyklęci: fenomen się wypalił, ponadto podjęto próbę zastąpienia go innym, czyli Brygadą Świętokrzyską Narodowych Sił Zbrojnych, którą honorowali premier Mateusz Morawiecki i prezes IPN dr Karol Nawrocki.
Jeśli zaś PiS rozumiał znaczenie polityki historycznej – w przeciwieństwie do środowisk liberalnych i lewicowych – to koncentrował się wyłącznie na zaspokojeniu bieżących potrzeb politycznych, a nie celach długoterminowych: MaBeNa, czyli maszyna bezpieczeństwa narracyjnego, nie powstała, choć postulował to prezydencki doradca prof. Andrzej Zybertowicz. Choć miała na to osiem lat i dysponowała poważnym budżetem, Zjednoczona Prawica w żaden sposób nie wzmocniła Polski w obliczu zsynchronizowanej oraz prowadzonej z żelazną konsekwencją niemieckiej polityki pamięci, która staje się coraz poważniejszym problemem.