Przemysław Prekiel: Lewica w poszukiwaniu elektoratu bezpańskich zwierząt

Trzy mandaty dla Lewicy w wyborach do Parlamentu Europejskiego to katastrofa, która odzwierciedla obecną kondycję lewicowej koalicji. Dla Włodzimierza Czarzastego to ostatni dzwonek na wyciągnięcie wniosków i zmiany programowo-personalne.

Publikacja: 10.06.2024 13:12

Trzy mandaty dla Lewicy w wyborach do Parlamentu Europejskiego to katastrofa

Trzy mandaty dla Lewicy w wyborach do Parlamentu Europejskiego to katastrofa

Foto: PAP/Marcin Obara

Lewica zdobyła 9 czerwca ponad 740 tys. głosów i zajęła ostatnie miejsce wśród partii parlamentarnych. Jeżeli formacja, która posiadała do tej pory pięć mandatów w europarlamencie, traci dwa, to znaczy przede wszystkim, że nie utrzymała swojej pozycji, ale też sugeruje, że sposób funkcjonowania Nowej Lewicy w obecnej konfiguracji rządowej staje pod znakiem zapytania.

Niska frekwencja zawsze promuje skrajności. Wyrazistość jest niewskazana w przypadku wyborów parlamentarnych, ale w tych do Parlamentu Europejskiego wręcz trzeba się czymś wyróżnić. Tak było w 2004 roku, gdy Liga Polskich Rodzin zajęła drugie miejsce, zyskując niemal 16 proc. głosów i wysyłając do PE dziesięcioro posłów. Obecnie Lewica w zasadzie nie wyszła z żadną inicjatywą, nie potrafiła przekuć na głosy swojej roli w parlamencie krajowym, swojej pozycji w rządzie, i przede wszystkim, proeuropejskiego nastawienia polskiego społeczeństwa. Polaryzacja oczywiście robi swoje i premiuję KO oraz PiS, ale nie może być to wymówką dla poważnej partii, jaką jest koalicja Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia. Jeżeli tak to będzie wyglądać dalej, Lewica całkiem straci rację bytu. A niewiele wskazuje, że coś miałoby się zmienić, bowiem Lewica od dawna nie wyciąga wniosków ze swoich porażek.

Jakie są przyczyny porażki Lewicy?

Jedną z przyczyn porażki Lewicy jest brak określenia własnej tożsamości, z czym to ugrupowanie boryka się od lat. Badania pokazuję, że w Polsce jest miejsce na formację na lewo od PO, ale musi proponować ona przekaz jasny i sprecyzowany. Problemem jest również to, że dla wielu wyborców Lewicy najbardziej pilną politycznie kwestią jest powstrzymanie Prawa i Sprawiedliwości przed powrotem do władzy. A to potrafi zrealizować dziś wyłącznie Donald Tusk i dlatego jego formacja od lat zjada lewicowy elektorat, włączając do swojego programu elementy z lewicowego elementarza, zwłaszcza te dotyczące kwestii kulturowo-społecznych. Efekt? W niedzielę aż ok. 30 proc. wyborców, którzy wcześniej głosowali na Lewicę w wyborach parlamentarnych, przekazało swój głos na partię Donalda Tuska.

Czytaj więcej

Wyniki wyborów europejskich: Europosłowie tracą głosy i mandaty

Jeszcze jednym problemem jest to, że Lewica nie posiadała zwartego przekazu i wypracowanego europejskiego programu. Ograniczał się on do ogólnych haseł typu „Więcej Europy”, które dla elektoratu nie znaczą kompletnie nic. Lewica nadal nie wie, kogo reprezentuje i w zasadzie po co chce istnieć w polityce. Dawny elektorat SLD wykrusza się ze względów demograficznych i nostalgia za PRL-em działa już coraz słabiej. Ponadto struktura społeczna elektoratu Lewicy jest dziś zupełnie inna. To w dużej mierze młodzi ludzie z większych miast, a to, jak wiadomo, elektorat chwiejny i niepewny. I wbrew pozorom to nie tylko kobiety decydują o sile Lewicy i nie są jej motorem napędowym mimo usilnych przekonywań liderek. Zaledwie 8 proc. kobiet widzi bowiem w Lewicy obrońców własnych interesów. Z kolei kontakt z bazą pracowniczą to już dla Lewicy w zasadzie zamierzchła przeszłość. Obecnie niewiele ponad 3 proc. pracowników fizycznych widzi w tej formacji obrońcę swoich praw. To pokazuje jak Lewica rozjechała się w swej tożsamości w sposób niebywały.

Ugrupowanie Czarzastego i Biedronia otrzymało ponad 170 tys. głosów mniej niż w kwietniowych wyborach samorządowych. A to przecież wybory samorządowe miały być dla Lewicy najtrudniejszymi.

Skalę klęski pokazuje dobrze przypadek Śląska, który był od lat lewicowym matecznikiem. Otóż kandydat PO do Parlamentu Europejskiego, Łukasz Kohut, uzyskał tam ponad 107 tysięcy głosów, podczas gdy cała lewicowa formacja na Śląsku zaledwie 61 tysięcy.

Co się stało z Podlasiem, dawnym bastionem SLD i lewicy?

Lewica musi również przeanalizować swoje słabe wyniki na tzw. ścianie wschodniej, gdzie jej poparcie sięga dziś ledwie 4 proc. W latach świetności SLD, lewica miała solidne poparcie m.in. w dawnym województwie białostockim, zwłaszcza w rejonie Hajnówki, gdzie dominowała nad innymi partiami.

Po raz kolejny okazało się, że Lewica ma relatywnie duże poparcie w miastach powyżej 500 tys. mieszkańców, ale tych siłą rzeczy nie ma zbyt wiele. W nich Lewica otrzymuje średnio 16 proc. głosów, co jest zauważalną nadreprezentacją w stosunku do wyników krajowych. W miastach do 200 tys. i mniejszych osiągają poparcie rzędu 5-6 proc. Liderzy Lewicy muszą więc ewidentnie popracować nad odbudową struktur partyjnych w miastach powiatowych. To one ratowały tę formację w czasach kryzysowych i stanowiły o jej sile w latach świetności. Znamienne było to, iż już po niedzielnych wyborach szef opolskich struktur Nowej Lewicy, senator Piotr Woźniak, złożył gratulacje liderom Platformy: Donaldowi Tuskowi i Tomaszowi Siemoniakowi. Jak wyborca ma dostrzec w takich sytuacjach różnicę między KO a Lewicą? I czy jest sens głosować na „mniejszego”?

Dodajmy na koniec, że ogólnopolską debatę wyborczą zdominował temat bezpieczeństwa. Co wobec tego robi Lewica? Wychodzi z inicjatywą nadania numeru PESEL każdemu psu w Polsce. Próba dotarcia do „elektoratu bezpańskich zwierząt” całkowicie nie wypaliła i trudno się dziwić. Brak refleksji, umiejętności wyciągania wniosków, podejmowania decyzji personalnych, błędy wizerunkowe – to wszystko składa się na obraz klęski. Jeśli i tym razem Lewica uzna, że nic się nie stało, bo przecież w ogólnym obrazku wygrała „demokratyczna koalicja”, to w końcu zupełnie przestanie być komukolwiek potrzebna. I być może wypadnie z Sejmu na kolejną kadencję jak w 2015 roku.

Lewica zdobyła 9 czerwca ponad 740 tys. głosów i zajęła ostatnie miejsce wśród partii parlamentarnych. Jeżeli formacja, która posiadała do tej pory pięć mandatów w europarlamencie, traci dwa, to znaczy przede wszystkim, że nie utrzymała swojej pozycji, ale też sugeruje, że sposób funkcjonowania Nowej Lewicy w obecnej konfiguracji rządowej staje pod znakiem zapytania.

Niska frekwencja zawsze promuje skrajności. Wyrazistość jest niewskazana w przypadku wyborów parlamentarnych, ale w tych do Parlamentu Europejskiego wręcz trzeba się czymś wyróżnić. Tak było w 2004 roku, gdy Liga Polskich Rodzin zajęła drugie miejsce, zyskując niemal 16 proc. głosów i wysyłając do PE dziesięcioro posłów. Obecnie Lewica w zasadzie nie wyszła z żadną inicjatywą, nie potrafiła przekuć na głosy swojej roli w parlamencie krajowym, swojej pozycji w rządzie, i przede wszystkim, proeuropejskiego nastawienia polskiego społeczeństwa. Polaryzacja oczywiście robi swoje i premiuję KO oraz PiS, ale nie może być to wymówką dla poważnej partii, jaką jest koalicja Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia. Jeżeli tak to będzie wyglądać dalej, Lewica całkiem straci rację bytu. A niewiele wskazuje, że coś miałoby się zmienić, bowiem Lewica od dawna nie wyciąga wniosków ze swoich porażek.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: Wyborczy skandal w Wielkiej Brytanii lekcją kultury politycznej dla Polski
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Co zrobić ze spółką Polska Press? Media regionalne też trzeba zbudować na nowo
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Czy Paulina Matysiak będzie nową Moniką Pawłowską PiS?
Opinie polityczno - społeczne
Roch Zygmunt: Paulina Matysiak zawieszona, bo szukanie porozumienia to najgorsza myślozbrodnia
Opinie polityczno - społeczne
Paweł Łepkowski: Trump zmiażdżył Bidena, choć niczego nie obiecał