W liberalnej demokracji nie rządzi lud, lecz jego reprezentanci. Jednak prawdziwa demokracja musi oferować obywatelom różne formy uczestnictwa w decyzjach politycznych. Nie mam na myśli referendum, lecz uczestnictwo społecznych podmiotów w dyskusji o pojęciu dobra wspólnego i w realizacji uzgodnionych przedsięwzięć. Jak chcemy uzdrowić media czy służbę zdrowia, to włączamy lekarzy i dziennikarzy w proces tworzenia reformy ich środowiska. Gdy chcemy uzdrowić gospodarkę, to zapraszamy przedstawicieli pracodawców i pracowników. Założenie, iż partie, które wygrały wybory, wiedzą najlepiej, co jest dobre dla Polaków, jest aroganckie czy wręcz autokratyczne. Jeśli w rządzie i parlamencie są głównie politycy, a nie ludzie mający korzenie w praktycznych sferach życia, to trudno oczekiwać trafionych decyzji, cieszących się solidnym społecznym poparciem.