Niedzielne przemówienie prezydenta Andrzeja Dudy było pełne sprzeczności, nacechowane emocjami i elementami teatru. W swym niezwykle temperamentnym wystąpieniu podkreślał olbrzymią rolę Wincentego Witosa w polskiej historii, jej tragizm związany z osadzeniem przywódcy ludowców w twierdzy brzeskiej, a następnie skazanie go wraz z innymi liderami opozycji w procesie politycznym. Andrzej Duda przyznał, że jako zwolennik Józefa Piłsudskiego uznaje, iż ten „popełnił błąd polityczny”, podejmując tamtą decyzję. Dla historyków sympatyzujących z obozem piłsudczykowskim gorzko zabrzmiały słowa prezydenta o nonsensowności alternatywy, która niekiedy pojawia się w debacie publicznej: albo demokracja albo niepodległość. „Nie wiem, czy był taki jednoznaczny wybór, raczej chyba nie, skoro Rzeczpospolita upadła na skutek tych kłótni, bezhołowia, arogancji politycznej”.
Czytaj więcej
Nie ma żadnych wątpliwości, że jeżeli chodzi o ruch ludowy w Polsce, nigdy w naszej historii polska wieś nie miała większego przywódcy niż Wincenty Witos - mówił prezydent Andrzej Duda na uroczystościach z okazji 150 rocznicy urodzin Wincentego Witosa, które odbywają się w Miliczu w Małopolsce.
Andrzej Duda mówił również o tych, którzy uciekli w obliczu napaści Niemiec na Polskę w 1939 roku, zostawiając obywateli na pastwę losu. Przywołał przy tym przykład prezydenta Ukrainy, który wykazał się heroizmem i w lutym 2022 r. został z rodakami, dzięki czemu w dużej mierze dodał im ducha walki w obronie własnej niepodległości.
„Wincenty Witos nigdy by się na to nie zgodził”. Czyżby?
Następnie prezydent przeszedł do ataku na znajdujące się w koalicji rządzącej współczesne Polskie Stronnictwo Ludowe. Dowodził, iż w 1930 roku szukano wytrychu, aby uwięzić byłych posłów i osadzić ich w więzieniu. Następnie porównał bezprawne aresztowania, które dokonało się wyłącznie na rozkaz ówczesnego szefa MSW za zgodą marszałka Józefa Piłsudskiego, z aresztowaniem byłych posłów PiS, choć przecież oni nie zostali porwania na rozkaz szefa MSW, polskich służb czy partyjnej bojówki. Nie, Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali skazani prawomocnym wyrokiem sądu w wolnej i demokratycznej Polsce.
Oburzenie prezydenta sięgnęło zenitu pod koniec wystąpienia, gdy pytał: „Gdzie jest dzisiaj PSL? Uczestniczy w rządzącej koalicji, która zamyka posłów do więzienia”. Problem w tym, że w demokratycznym państwie prawa to sądy wydają wyroki, a nie politycy, choć niektórzy marzyli, aby prokuratura była podporządkowana rządowi. Andrzej Duda mówił o „terrorze tak zwanej praworządności”, podając tym samym w wątpliwość zarówno samo aresztowanie jak i skazanie byłych posłów PiS. Z przemówienia prezydenta wynikało, iż Wincenty Witos „nigdy by się na to nie zgodził”. Tego oczywiście nie wiemy, a samo stwierdzenie jest nieuprawnione.