Kiedy uchwalano konstytucję, Centrum Adama Smitha postulowało rzeczywiste oddzielenie władzy ustawodawczej od wykonawczej. Nie powinno być tak, że Sejm powołuje rząd, w którym posłowie mogą być ministrami i sami mogą głosować za tym, żeby tymi ministrami byli, i jako ministrowie przygotowują projekty ustaw, które potem przegłosowują jako posłowie, wykonują jako ministrowie i z których wykonania udzielają sobie jako ministrom absolutorium jako posłowie.
Niestety, tak właśnie się stało. Ale jeszcze gorzej jest wówczas, gdy posłowie sami wnoszą projekty ustaw. Bo przecież nie oni je przygotowują. A kto? Albo są one przygotowywane w ministerstwach, albo przez ekspertów. Kto, jak i dlaczego ekspertem zostaje, nie wiadomo. Przynajmniej oficjalnie. Bo nieoficjalnie to wiadomo.
Ale potem ustawę trzeba jeszcze uchwalić. Po pierwszym czytaniu w Sejmie (a są w sumie trzy czytania) zajmują się projektem komisje. Postulaty, aby poprawki do ustaw mogli wnosić tylko autorzy procedowanego projektu – czyli albo Rada Ministrów, albo posłowie wnioskodawcy – też się nie przyjęły.
Czytaj więcej
Zbigniew Kuźmiuk z PiS apelował na początku środowego posiedzenia Sejmu o uzupełnienie porządku obrad o projekt ustawy o wakacjach kredytowych przygotowany przez PiS.
Mamy więc system wrzutek. Na posiedzeniu komisji sejmowej pracującej nad projektem ustawy pojawia się jakiś poseł, zgłasza poprawkę i jeśli ona przechodzi, to on wychodzi i później już nie przychodzi. Ale cóż! System stanowienia prawa został zaprojektowany w konstytucji tak jak procedowano nad samą konstytucją.