Nie chcemy wcale merytorycznej debaty i ambitnych programów
Pierwszy mit dotyczy frekwencji. Przed każdą elekcją tabuny komentatorów biadolą nad tym, że ostrość sporu politycznego na pewno odstraszy wyborców i możemy spodziewać się wyjątkowo niskiego ich udziału w akcie głosowania. Rzeczywistość co kilka lat ośmiesza ich „prognozy”, co nie przeszkadza im przed następnymi elekcjami głosić je jeszcze intensywniej. Nie było w historii pokomunistycznej Polski brutalniejszej kampanii niż zakończona wczoraj i – jednocześnie – nie było wyższej frekwencji.
Czytaj więcej
15 października w Polsce odbyły się wybory do Sejmu i Senatu połączone z ogólnokrajowym referendum. Oficjalne wyniki: PiS - 35,38 proc., KO - 30,7 proc., Trzecia Droga - 14,4 proc., Nowa Lewica - 8,61 proc., Konfederacja - 7,16 proc.
Może już czas wyciągnąć z tego oczywiste (wydawałoby się) wnioski, a mianowicie takie, że im ostrzejsza rywalizacja, im bardziej gorszące sceny w studiach telewizyjnych, im wulgarniejsze słowa padające między politykami, tym zainteresowanie takim sporem większe. Tak jest w polityce, bo tak jest we wszystkich dziedzinach życia, co może potwierdzić każdy dziennikarz prowadzący programy publicystyczne czy reżyser produkujący filmy. Ludzie deklarują, że chcą merytorycznej debaty i ambitnych produkcji filmowych, ale w rzeczywistości trwają przy ekranach, gdy widzą jatkę w studiu telewizyjnym lub w sali kinowej. Tacy po prostu jesteśmy.
Dlaczego tak lubimy, jak politycy nas czymś straszą
Z tym związany jest drugi mit – o konieczności prowadzenia pozytywnej kampanii i unikania negatywnej. Nie było po 1989 roku sporu politycznego, w którym tyle miejsca zajęłoby straszenie, a tak mało proponowanie czegoś pozytywnego. I znów spotkało się to z narzekaniem komentariatu, któremu duże partie rzuciły jako ochłap jakieś programy (w niektórych wypadach było to nawet sto konkretów). Jednak jeśli przypatrzymy się przebiegowi całej kampanii, to zauważymy, że była ona przede wszystkim negatywna.
Przodowało w tym oczywiście PiS, które straszyło uchodźcami, Niemcami, „brukselczykami”, wyprzedażą majątku narodowego, wojną domową itp. Opozycja także odwoływała się do naszych lęków: polexitu, dyktatury Kaczyńskiego, załamania gospodarki – wszystko to w przypadku pozostania Zjednoczonej Prawicy przy władzy.