Aleksander Łukaszenko po raz szósty w tym roku odwiedził Rosję. Przekazał Władimirowi Putinowi mapę, zaznaczył na niej pozycje zajmowane w Polsce przez naszą armię, które wzbudziły jego niepokój. Przewijając kartkę z tezami, Łukaszenko nagle oznajmił, że najemnicy Grupy Wagnera „chcą jechać na wycieczkę do Warszawy i Rzeszowa”. Sugerował, że powstrzymuje psy wojny Jewgienija Prigożyna przed atakiem na sąsiednie państwo, członka NATO. Niezaskoczony Putin milcząc przytakiwał. Tyle ustami białoruskiego dyktatora Kreml chciał przekazać w świat po dwudniowej wizycie Łukaszenki w Rosji, która zakończyła się w poniedziałek.
Zapewne w Moskwie i Mińsku chcą, byśmy rozmawiali o zagrożeniach, jakie niesie dla NATO obecność Grupy Wagnera na Białorusi. Po taktycznej broni jądrowej to już kolejny „pocisk” w propagandowym arsenale Kremla. Chcą sprawić, byśmy się bali ataku najemników na przesmyk suwalski albo na lotnisko w Rzeszowie.
Czytaj więcej
Prezydent Rosji Władimir Putin i samozwańczy przywódca Białorusi Aleksander Łukaszenko zintensyfikowali swoje działania informacyjne przeciwko Zachodowi, twierdząc, że kontrofensywa Ukrainy rzekomo zakończyła się niepowodzeniem i przekonując, że Grupa Wagnera rzekomo stanowi zagrożenie dla Polski - wynika z raportu Instytutu Studiów nad Wojną (ISW).
W rzeczywistości siły Grupy Wagnera nie miałyby najmniejszych szans w starciu z zawodową armią wspartą zaawansowanym lotnictwem. Zajęcie ukraińskiego Bachmutu (o powierzchni Słupska) zajęło im 427 dni. Gdyby więc przekroczyli polską granicę, mieliby okazje poznać pilotów F-16 i nie zdążyliby raczej doczekać się uruchomienia art. 5 traktatu północnoatlantyckiego. Łukaszenko ma dobry instynkt samozachowawczy i wie, jak to dla niego się skończy. Decyzję o wojnie z NATO będzie mógł podjąć tylko raz, drugiej szansy nie dostanie. Po raz kolejny nie odpuści mu też Ukraina, gdyby wagnerowcy nagle uderzyli z północy.
Wszystko wskazuje na to, że największe zagrożenie obecność rosyjskich najemników niesie tak naprawdę dla niepodległości Białorusi. Łukaszenko tego albo nie widzi, albo świadomie wpycha swój kraj głębiej w paszczę Rosji. Od tygodni trwa „integracja” Grupy Wagnera z białoruską armią, której lwią część stanowią poborowi. A ci odliczają dni do zakończenia swojej służby. Trudno też uwierzyć w to, że będą poświęcać życie, by bronić dyktatora, który siłą wziął ich w kamasze i od lat terroryzuje kraj nieustającymi represjami.