W obliczu (...) zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego najwyższej rangi nabrała sprawność struktur instytucjonalnych państwa (...). W pierwszej kolejności wymaga to posiadania wysokiej jakości zaplecza analitycznego rządów. Istotne jest również jasne określenie celów i możliwości w ramach otoczenia zewnętrznego, bez narażenia na szwank instytucjonalnych podstaw ładu globalnego.
Cytowana powyżej konkluzja raportu ekspertów Instytutu Studiów Politycznych PAN, mimo upływu blisko dziesięciu lat od jego ogłoszenia, nie straciła nic z aktualności. Zaleceń twórców tego raportu nie wzięła sobie jednak do serca żadna z rządzących w międzyczasie ekip, żadna z głównych polskich partii politycznych. Odpowiedniego zaplecza eksperckiego nie ma ani PiS, ani PO, o nowopowstałych partiach nie wspominając. Obnażyła to w pełni debata sejmowa po przedstawieniu przez ministra Witolda Waszczykowskiego „Informacji o zadaniach polskiej polityki zagranicznej w 2016 r." W trakcie debaty posłowie opozycyjni ograniczali się do bronienia prowadzonej przez ministrów PO polityki zagranicznej, ślepi i głusi na to, jak dramatycznie zmieniła się geostrategiczna sytuacja Polski w ciągu ostatnich 24 miesięcy.
Bez celu
Gdy upadł system sowiecki i zorientowana nań polityka zagraniczna PRL, głównym celem dyplomacji wolnej, demokratycznej Polski stał się „powrót do Europy", w domyśle, zachodniej. Środkiem, który miał to zapewnić było wejście do zachodnioeuropejskich organizacji ponadnarodowych: UE i NATO. Analizując programowe dokumenty MSZ z ostatnich ośmiu lat, należałoby uznać, że głównym celem polskiej polityki zagranicznej było bycie „prymusem w UE". Niestety, nawet wskazywanie, że tego typu pozycjonowanie się, na przykład w Afryce, gdzie UE postrzegana jest najczęściej jako klub byłych kolonizatorów, przynosi Polsce wyłącznie szkody wizerunkowe, nie wywoływało refleksji co do sensowności takich działań.
Celem polityki zagranicznej państwa powinno być zabezpieczenie jego niepodległości i pomyślności. Alianse czy uczestnictwo w organizacjach ponadnarodowych są istotne tak długo, jak temu służą. Czynne wsparcie krajów sojuszniczych w prowadzonych przez nie militarnych działaniach ekspedycyjnych ma z pewnością sens, gdy wypływa z dogłębnej analizy tych działań i stwierdzenia ich przydatności dla polskiego interesu narodowego. Angażowanie się w nie li tylko w imię „dotrzymania towarzystwa", często przynosi więcej szkód niż pożytku.
Nieumiejętność czy niechęć do wyznaczenia długoterminowych celów strategicznych polskiej polityki zagranicznej ma jednak aktualne, doraźne konsekwencje. Nie potrafiąc przewidywać możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji międzynarodowej, skazuje się ona wyłącznie na działania o charakterze reaktywnym.