Zuzanna Dąbrowska: Jedna lista przed, a po wyborach co?

Lista może być jedna albo nie. Ale wezwania do jedności nie powinny zastępować rozmowy o tym, w jakim kraju będziemy żyć, jeśli wygra opozycja.

Publikacja: 18.05.2022 21:00

Zuzanna Dąbrowska: Jedna lista przed, a po wyborach co?

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Kto pamięta czasy PRL, pamięta też (niestety) „wyroby czekoladopodobne”. To coś, co miało być czekoladą, ale wcale nią nie było. Donald Tusk czasy „słusznie minione” pamięta całkiem nieźle i może stąd czerpie inspirację w debacie na temat jednej listy wyborczej na opozycji.

Budowanie sojuszy to nawiązywanie porozumień programowych, personalnych i strategicznych. Mieści się w tym także i „antypis”, ale nie wystarczy. Trzeba też porozmawiać o rządzie, i to zarówno o jego składzie personalnym, jak i o programie. Może nie o wielkich ideach, bo w tej sprawie tyle opinii, ilu polityków, ale chociaż o operacyjnym kilkupunktowym planie pierwszych działań po – w co opozycja wierzy – wygranych wyborach.

To lepiej przekona wyborcę, że będzie miał okazję głosować na ludzi, którzy wiedzą, czego chcą, niż miraż jednej listy, który nie mówi nic o tym, w jakim kraju będziemy żyć po wyborach.

Czytaj więcej

PiS planuje reorganizację

Perspektywa budowania wspólnego rządu, jeszcze bez wiedzy o tym, kto ile uzbierał głosów, kto się omsknął, komu poszło lepiej, niż przewidywały sondaże, to wehikuł pozwalający na zaangażowanie obywateli w dyskusję i stworzenie wrażenia, że wreszcie politykom chodzi o coś więcej niż zbudowanie kolejnej partii władzy.

W dodatku, dzięki zorganizowaniu debat „o tym, co potem”, można by uniknąć wielkich błędów, takich jak obiecywanie kiedyś, w latach 90., przez mocno prokapitalistyczny Kongres Liberalno-Demokratyczny miliona nowych miejsc pracy, co doprowadziło do zniknięcia tej partii ze sceny. Niech każda z partii obiecuje to, co wydaje jej się najważniejsze, i na oczach publiczności spróbuje przekonać do tego innych. A potem niech liderzy wybiorą kilka postulatów wspólnych i podpiszą deklarację, która pokaże, czego się można spodziewać już po wrzuceniu kartki do urny, a nie przed.

Dyskusja o jednej liście to wyrób politycznopodobny. Ostateczne decyzje i tak zapadną dopiero po ogłoszeniu terminu wyborów i sporządzeniu focusowych sondaży, z których wynika, dlaczego obywatele chcą głosować na taką, a nie inną, partię, kto jest „opcją drugiego wyboru”, a kto może spaść pod próg wyborczy, zapewniając kolejną kadencję u władzy PiS-owi.

Mniejsze partie opozycji narzekają, że PO stawia je pod ścianą, żądając, by już teraz opowiedziały się za lub przeciw jednej liście. Donald Tusk z kolei dwoi się i troi, by przekonać wyborców, że tylko zjednoczona (oczywiście pod sztandarem PO) opozycja ma szanse wygrać. Przywołuje też sondaż IPSOS dla Oko.press, zgodnie z którym jedna lista zdobyłaby 50 proc. głosów, Nie mówi jednak o tym, że według tego samego IPSOS, w sondażu sprzed kilku dni, opozycja, idąc osobno, uzbierałaby 48 proc. Po co się o to kłócić? Czy nie lepiej porozmawiać o sposobach na galopującą inflację i wsparciu dla tych, w których to najmocniej uderza? Albo o zmianie radykalnego prawa antyaborcyjnego? Albo o przyszłości instytucji wymiaru sprawiedliwości? O tym, czy minister sprawiedliwości nadal będzie prokuratorem generalnym? Pytań jest tyle, że i tydzień by nie wystarczył, by je zadać, a co dopiero mówić o odpowiedziach.

Taką dyskusję trzeba przeprowadzić na opozycji, a potem zająć się blokowaniem list. No, chyba że ktoś boi się narazić na to, że nie spodoba się wszystkim naraz wyborcom, więc na wszelki wypadek milczy.

Kto pamięta czasy PRL, pamięta też (niestety) „wyroby czekoladopodobne”. To coś, co miało być czekoladą, ale wcale nią nie było. Donald Tusk czasy „słusznie minione” pamięta całkiem nieźle i może stąd czerpie inspirację w debacie na temat jednej listy wyborczej na opozycji.

Budowanie sojuszy to nawiązywanie porozumień programowych, personalnych i strategicznych. Mieści się w tym także i „antypis”, ale nie wystarczy. Trzeba też porozmawiać o rządzie, i to zarówno o jego składzie personalnym, jak i o programie. Może nie o wielkich ideach, bo w tej sprawie tyle opinii, ilu polityków, ale chociaż o operacyjnym kilkupunktowym planie pierwszych działań po – w co opozycja wierzy – wygranych wyborach.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Karol Nawrocki. Chyba, że jednak nie
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie