Krótkotrwałe polityczne konsekwencje wojny na Ukrainie były łatwe do przewidzenia. Właśnie obserwujemy je w Polsce. To „efekt flagi”, czyli jednoczenie się obywateli wokół legalnie wybranych władz oraz wzrost poparcia dla tychże. I choć liderzy PiS mogą być lekko rozczarowani niewielką skalą tego zjawiska, to jednak muszą z ulgą obserwować rosnące słupki popularności oraz zniknięcie z agendy publicznej wszystkich niekorzystnych tematów – jak covid, korupcja, inflacja czy drożyzna.
Także wizyta Jarosława Kaczyńskiego oraz Mateusza Morawieckiego w Kijowie ma – oprócz wymiaru międzynarodowego – znaczenie wewnątrzpolityczne. Oto bowiem politycy PiS reprezentują UE i „wartości zachodnie”, co zakrawa na poważną transgresję pojęciową. To wydarzenie raczej nie pomoże Ukraińcom, ale na pewno wzmocni PiS w kraju oraz rząd PiS w Europie. Nie można zresztą wykluczyć, że 15 marca będziemy już wkrótce powszechnie uważać za oficjalny początek kampanii wyborczej do polskiego parlamentu.
Trzy scenariusze
Warto zastanowić się nad długookresowymi konsekwencjami wojny oraz napływu do Polski milionów uchodźców. Wydaje się, że scenariusze rozwoju sytuacji mogą być trzy.
Czytaj więcej
„Niezależnie od tego, kto i co myśli o stosunku polskiego rządu do Brukseli, wizyta Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego w Kijowie jest bardzo ważnym gestem. Zostanie zapewne zapamiętany jako jeden z symboli wsparcia Europy dla Ukrainy. A przy okazji, ta podróż jest także szansą na refleksję odnośnie prowadzonej dotychczas przez nich polityki” – mówią Michał Szułdrzyński i Jerzy Haszczyński.
Pierwszy jest najbardziej radykalny, ale też najmniej prawdopodobny. Jeśli napływ Ukraińców będzie trwał, a duża część z nich wybierze nasz kraj jako miejsce stałego pobytu, to wkrótce nabędą oni polskie obywatelstwo, a co za tym idzie – prawa wyborcze. Byłaby to radykalna zmiana w krajobrazie partyjnym. W rodzimych warunkach, przy około 30 milionach uprawnionych do głosowania oraz 50-procentowej frekwencji, zdobycie 1 procent w wyborach wymaga poparcia około 150 tysięcy ludzi. Jeśli Ukraińców osiedliłoby się w naszym kraju kilka milionów, to łatwo sobie wyobrazić, że mogliby stanowić poważną siłę w polskim parlamencie, dysponującą kilkudziesięcioosobowym klubem, który mógłby decydować o tym, kto tworzy rząd. Scenariusz ten wydaje się jednak najmniej prawdopodobny.