Koronacki: Wojna o aborcję źle przygotowana

Gdy się chce do swojej armii włączyć posłów, którzy – jako osoby prywatne – są za obroną życia dzieci nienarodzonych, nonsensem jest uznanie, iż liczy się tylko prywatne sumienie tychże posłów. Nie liczą się zaś racje polityczne – pisze publicysta.

Aktualizacja: 18.10.2016 08:09 Publikacja: 16.10.2016 18:56

Koronacki: Wojna o aborcję źle przygotowana

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Dramatyczny spór, jaki toczy się wokół kwestii zabijania nienarodzonych dzieci, może okazać się dla polskiego społeczeństwa szansą na rozpoczęcie normalnego dialogu i przynajmniej częściowego zasypania przepaści, która podzieliła Polskę na liberalną i tradycyjną.

W kwestiach pozornie oczywistych manipulacje, do których przywykliśmy, codzienne mijanie się z prawdą reprezentantów klasy politycznej stosunkowo łatwo przynoszą oczekiwane przez ową klasę owoce. Wszyscy na przykład chcemy, by nam się lepiej żyło. Niewielu obywateli wie, co należałoby zrobić, by ten cel osiągnąć, ale wielu z łatwością wierzy receptom „swoich" polityków i dłużej się tą kwestią nie zajmuje. Ale sprawa aborcji bezpośrednio dotyka moralnych fundamentów, na których każdy – niezależnie od tego, czy się nad tym zastanawia – buduje swoje życie. A tu manipulacja i mijanie się prawdą mogą na dłuższą metę okazać się nieskuteczne.

Chwilowy sukces mniejszości

Żaden naukowiec nie może się dziś nie zgodzić z tym, iż życie człowieka rozpoczyna się z chwilą zapłodnienia. Nie mam wątpliwości, że ogromna większość społeczeństwa przypisuje każdemu człowiekowi pewną szczególną cechę, znaną jako ludzka godność, i zgadza się, że cecha ta implikuje szacunek i ochronę życia ludzkiego od jego początku. Niektórym pewien kłopot sprawia fakt, iż zachodnie pojmowanie godności człowieka ma chrześcijańskie korzenie, ale przynajmniej dziś nikt na to żadnej rady nie widzi, poza odmówieniem człowiekowi rzeczonej godności.

Istnieje oczywiście garstka, która za taką odmową się opowiada, a zatem świadomie życzy Zachodowi duchowej śmierci. Zaliczam do nich takich ludzi jak profesor bioetyki z uniwersytetu w Princeton Peter Singer, przed którego konsekwencją myśli chylę kapelusza. Przez lata czekałem, kto ze zwolenników aborcji pierwszy zauważy, iż jej bezwarunkowa akceptacja pociąga za sobą także zgodę na zabijanie niemowląt. I pierwszym, który to zrozumiał i miał odwagę tę zgodę ogłosić, był właśnie Singer.

Nie wierzę przy tym, że panie, które podpisują się pod hasłem „moje ciało, mój brzuch", chcą końca człowieka Zachodu. Panie te, a jest ich niewiele, nie dostrzegają, iż w istocie ich hasło brzmi: „moje ciało, mój brzuch, moje dziecko", a zatem mogę je zabić – przed, czy po porodzie.

Skąd zatem tak poważne protesty przeciw tzw. ustawie antyaborcyjnej? Uważam, że jest znacznie ważniejsza i głębsza tego przyczyna niż wojownicza mniejszość, która sobie śmierci Zachodu życzy i chce, by Zachód zaczął hodować humanoidalne cyborgi obdarzone jedynie prymitywnymi instynktami.

Chociaż tego sobie większość społeczeństwa nie uświadamia, trwa wojna między wymienioną mniejszością a tradycyjną większością. Mniejszość ta odniosła chwilowy sukces, przeciągając na swoją stronę pewną część ludzi, którzy chcą pozostać normalnymi osobami, przekonanymi o przyrodzonej im godności. Powtarzam zatem pytanie, dlaczego?

Ponieważ najlepsi z obrońców życia od poczęcia przyszli na wspomnianą wojnę nie dość dobrze przygotowani.

Po pierwsze i najważniejsze, w ich propozycjach ustawowych oraz wyjaśnieniach i uzasadnieniach tych propozycji brakuje odniesień do kwestii najtrudniejszych. Dobre odpowiedzi na zalew kłamstw na temat projektów ustaw antyaborcyjnych to za mało.

I po drugie, gdy się jest na wojnie i chce się do swojej armii włączyć posłów, którzy jako osoby prywatne są za obroną życia dzieci nienarodzonych, nonsensem jest uznanie, iż liczy się tylko prywatne sumienie posłów, a nie liczą racje polityczne, czyli obiektywnie istniejąca sytuacja polityczna.

Sam podpisałem się pod propozycją Ordo Iuris, chociaż wolałbym, by jej ogłoszenie było poprzedzone długą akcją wyjaśniającą. Tymczasem obrona propozycji już po jej zgłoszeniu do Sejmu, również inne głosy obrońców życia nie sięgnęły istoty problemów najtrudniejszych.

Oto niektóre takie problemy, najpierw na szczęście bardzo rzadko spotykane, ale przecież nieskończenie dojmujące: ciąża w wyniku gwałtu; przypadki, a bywają takie, w których dzisiejsza medycyna powiada, że ratowanie życia matki wymaga zabicia dziecka w jej łonie (nie jako efektu ubocznego leczenia matki, np. leczenia chemioterapeutycznego, ale wprost – zabicia dziecka). Albo problem spotykany niestety częściej: patologiczny mąż i ojciec, praktycznie gwałcący żonę, katujący ją i swoje dzieci. I problem jeszcze jeden: jak zmniejszyć rosnącą liczbę aborcji, mimo że żyjemy pod rygorami niezmienionej ustawy? Przekonujących odpowiedzi na pytania dotyczące tych zagadnień nie usłyszałem.

Roztropność czy sumienie

Tymczasem całą debatę powinniśmy rozpocząć od dogłębnego przeanalizowania właśnie tych i podobnych problemów. Że to odsunie głosowanie nad zmianą ustawy, a zatem, że oznacza to zgodę na kolejne zabójstwa nienarodzonych dzieci?

Ciężko to pisać, ale należy. Jesteśmy na wojnie (także politycznej), na której zabijane są nienarodzone dzieci. Ale politycznie nieprzemyślane akcje mogą przynieść jeszcze więcej śmierci. Mogą wręcz przybliżyć koniec prawdziwie ludzkiego świata, gdyż oddają inicjatywę złej mniejszości, umiejącej drogą manipulacji lepiej wykorzystać demokratyczne mechanizmy polityczne.

Święty Tomasz nauczał, że człowiek jako indywidualna osoba nie ma prawa wybrać mniejszego zła dla większego dobra w przyszłości. Ale musimy pamiętać, że reprezentant władz państwa, poseł czy członek rządu, nie wykonuje swoich obowiązków wobec państwa i narodu jako osoba prywatna. Jego drogowskazem jest dobro ogółu, i to dobro osiągalne w danych warunkach politycznych. I dlatego bywa, że nad sumienie indywidualne musi przedłożyć cnotę roztropności, w tym roztropności politycznej. Moim zdaniem, w tej sytuacji roztropnością wykazali się posłowie PiS, odrzucając projekt obywatelski Ordo Iuris.

Żadną miarą nie oznacza to, że środowiska walczące z barbarzyństwem zabijania nienarodzonych dzieci mają przerwać walkę. Ale, by być skutecznymi, powinny głębiej przeanalizować kontekst społeczny, w jakim ją prowadzą.

Większość społeczeństwa musi zobaczyć i zrozumieć, że chroniąc życie nienarodzonych, chronimy także matki, że chronimy kobiety przed bandytyzmem mężczyzn. Jako zwykły obywatel pytam: dlaczego niewątpliwy gwałt nie jest karany jak morderstwo? Doprawdy zawsze uważałem, że gwałt jest równoważny morderstwu ze szczególnym okrucieństwem, a gwałt zbiorowy wielokrotnemu morderstwu. Gwałconej nie wystarczy spisanie rządowego programu pomocy psychologicznej i duchowej. Zanim uchwalimy dobrą ustawę antyaborcyjną, zacznijmy właściwie karać gwałcicieli.

Nie wiem, przy spełnieniu jakich przesłanek – poza zupełnie oczywistymi – kobieta powinna być karana za zabicie swojego nienarodzonego dziecka. Łatwiej mi powiedzieć, przy spełnieniu jakich przesłanek powinien być karany ojciec dziecka.

Podobnych pytań i problemów jest więcej i musimy umieć z nimi się zmierzyć.

Święty obowiązek

Ratowanie życia nienarodzonych dzieci to nasz święty obowiązek, zwłaszcza dziś, w świecie, w którym przeciwne człowiekowi siły zła mocniej podnoszą głowę. I w dobrze zorganizowanej realizacji tego obowiązku leży źródło mojego optymizmu. Ogromna większość młodych ludzi chce bowiem żyć w prawdzie, wiodąc życie w godności i miłości. Jeżeli będziemy umieli przekonująco i ze zrozumieniem dla ich nierzadkiego dziś zagubienia przypomnieć fundamenty, którymi od wieków stoi nasza prawdziwa kultura. Jeżeli będziemy umieli pokazać, że z tych fundamentów wypływa także nakaz obrony życia bezbronnych, zobaczymy, że Polacy potrafią być w mądrej, a nie opętańczej, wielości.

Autor jest profesorem nauk technicznych, dr. hab. nauk matematycznych, publicystą współpracownikiem „Arcanów" i „The Sarmatian Review". Wydał zbiór miniesejów „Amerykański konserwatyzm na progu XXI wieku"

Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Sztuczna inteligencja nie istnieje
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Wojna Donalda Trumpa z Unią Europejską nie ma sensu
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Czy Angela Merkel pogrzebała właśnie szanse CDU/CSU na wygranie wyborów?
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kozubal: Dlaczego rząd chce utajnić ekshumacje w Ukrainie?
felietony
Estera Flieger: Posłowie Konfederacji nie znają polskiej historii