[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/08/16/karolina-i-tomasz-elbanowscy-od-darwina-do-dysleksji/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Nie tak dawno Mirosław Orzechowski wzbudził w Polsce popłoch, negując teorię Darwina. Wiceminister edukacji przy Romanie Giertychu, któremu nie podobał się pomysł, że człowiek pochodzi od małpy, chciał, żeby w polskich szkołach uczono kreacjonizmu. W MEN zmieniła się ekipa, ale duch walki z osiągnięciami nauki nadal krąży po gmachu przy alei Szucha. „Dysleksja nie istnieje" – stwierdził prof. Zbigniew Marciniak.
[srodtytul] Nie badać dyskalkulii[/srodtytul]
Zdanie można by uznać za żart, gdyby nie fakt, że usłyszeliśmy je z ust jednego z zastępców minister Katarzyny Hall, i to w czasie oficjalnego spotkania w Kancelarii Premiera. Podobnego zdania jest współautorka nowej podstawy programowej prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska.
Rzecz jest poważniejsza od sprawy Darwina. Może złamać życie tysiącom często najzdolniejszych uczniów. Co z tego, że istnienie zaburzeń takich jak dysleksja zostało potwierdzone m.in. przez genetyków, jeśli urzędnicy w praktyce umieszczą je na indeksie.