Ostatnia awantura związana z wypowiedzią szefa FBI otworzyła ciekawą dyskusję nad naszą zagraniczną polityką informacyjną. O ile prowadzenie polityki historycznej na użytek wewnętrzny ma zawsze drugie dno i rodzi zasadnicze wątpliwości, o tyle dbanie o wizerunek zewnętrzny jest podstawowym obowiązkiem każdego rządu i wszystkich instytucji Rzeczypospolitej. Warto zobaczyć, jak robią to inni i co sami już potrafimy, a czego jeszcze nie rozumiemy.
Zapisane przez Amerykanów
Według informacji przekazanej przez prof. Andrzeja Sulimę-Kamińskiego, amerykańskiego historyka o polskich korzeniach pracującego na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie, rząd niemiecki ufundował w Stanach Zjednoczonych przy wsparciu wielkiego niemieckiego biznesu trzy potężne instytuty naukowo-badawcze: na Berkeley, Georgetown i Harvardzie.
Tylko na Georgetown (pracował tam Jan Karski) instytut ma pięć katedr, liczny sztab pomocniczy oraz 50 doktorantów. Wszyscy oni mają zagwarantowane roczne lub dłuższe dodatkowe studia w Niemczech.
Nietrudno sobie wyobrazić, z jakim nastawieniem do kraju sponsorującego tego rodzaju pobyt naukowy będą wracali do Stanów młodzi amerykańscy naukowcy, którzy następnie będą uczyli, już jako profesorowie, kolejne pokolenia młodych Amerykanów i nie tylko Amerykanów. Pamiętajmy, że w Stanach studiują bądź przyjeżdżają tam na różnego rodzaju staże tysiące studentów i doktorantów z całego świata. Tak się robi dziś prawdziwie skuteczną politykę historyczną.
Słowem, tam kształtowany jest obraz współczesności i tam powstaje realna historia świata – zapisana w amerykańskich podręcznikach akademickich. Na dobrą sprawę tylko one się liczą w międzynarodowym obiegu. Jeśli ktoś liczy na to, że polskie dzieła historyczne na tematy polskie będą traktowane jako w pełni wiarygodne, to się przeliczy, podobnie jak ktoś, kto by wierzył, że dla poznania historii Rosji najlepiej czytać podręczniki pisane przez Rosjan.
Zresztą także w naszym kraju rekordy popularności biją książki historyczne dotyczące Polski pisane przez cudzoziemców. Czas uprawiania historii przez nas dla nas „ku pokrzepieniu serc" dawno się skończył. Nawet najrzetelniejsza książka o Polsce, pisana przez polskiego autora, zawsze będzie podejrzewana o narodową stronniczość.
Nie stać nas oczywiście na naśladowanie Niemców, ale nie jesteśmy skazani na całkowitą porażkę.
Kopernik to Niemiec, Maria Curie – Francuzka