Ryszard Petru odpowiada na pytania dziennikarza. – Polska chyli się ku upadkowi – mówi. – Jarosław Kaczyński przejechał się już na Rubikoniu – dodaje ze znawstwem. Dziennikarz zaintrygowany. – No na Rubikoniu, tak jak Cezar – precyzuje lider Nowoczesnej. – Kiedy to było? – nie daje za wygraną dziennikarz. – Ano po zamachu majowym, gdy Cezar przekroczył na Rubikoniu bramy Rzymu i zostawił po sobie rozrzucone kości. Inny żart z internetu: – Kto obalił Cesarstwo Rzymskie? Asterix i Obelix – odpowiada z uśmiechem Petru.
Następca Komorowskiego
O czym to świadczy? Po pierwsze, o popularności lidera Nowoczesnej, choć pewnie nie takiej, na jaką on sam najbardziej liczył – jako profesjonalisty i erudyty. Wypada jednak docenić fakt, że Petru, który choć na scenę polityczną wkroczył na dobre dopiero pół roku temu, jest już na tyle rozpoznawalną postacią, że z jego publicznych wypowiedzi kpi połowa internetu. A jak wiadomo, nieważne, co mówią, ważne, że w ogóle mówią.
Po drugie, wypełniają się chyba ambicje Petru, który nie ukrywał, że marzą mu się najwyższe stanowiska państwowe. Na razie do spełnienia tych marzeń jeszcze daleko, ale jeden ważny krok został wykonany – Petru zdołał, przynajmniej w powszechnym odbiorze, ustawić się w roli następcy liderów PO na pozycji głównego sejmowego krytyka rządów PiS. Biorąc pod uwagę jego zdolności piarowskie, z pewnością jest nie gorszy od Donalda Tuska, z kolei jeżeli chodzi o łatwość poruszania się w obrębie nieco bardziej intelektualnych wyzwań, przypomina Bronisława Komorowskiego, który zapisał się w pamięci potomnych nieortodoksyjnym stosowaniem polskiej ortografii (słynne „łączymy się w bulu") oraz najróżniejszymi gafami przy okazji ważnych spotkań międzynarodowych czy udzielania wywiadów. W tym sensie liderowi Nowoczesnej nie można odmówić racji – w istocie jest spadkobiercą i następcą Platformy.
Zanim Petru stał się liderem Nowoczesnej, jego publicystyczne i intelektualne dokonania ograniczały się głównie do prowadzenia bloga o polityce ekonomicznej i okazjonalnego wypowiadania się na ten temat w mediach. Była to działalność dość niszowa, o czym może świadczyć bardzo umiarkowana liczba cytowań jego artykułów w mediach społecznościowych, dochodząca w porywach średnio do dwóch udostępnień na jeden tekst. Jedyny wyjątek stanowi wpis z kwietnia 2014 roku, gdy Petru ogłosił definitywny koniec kryzysu gospodarczego na świecie, co – w opinii wielu internautów – podważa również jego kompetencje w zakresie ekonomii.
Jednak Petru, który nie ukrywał, że marzy mu się stanowisko rządowe, porzucił w miarę dla siebie bezpieczny grunt i przeskoczył w bardziej widowiskowe rejony: polityki, historii, a nawet literatury. Problem w tym, że jego biegłość w kursach walut, która wystarcza zapewne do sukcesu w prowadzeniu kantoru, może nie wystarczyć, jeśli zmierza się do sukcesów w prowadzeniu spraw państwowych.