Bierzyński: Co obraża uczucia religijne?

Dwa tygodnie temu przez media przetoczyła się dyskusja wokół zbezczeszczenia komunii i obrazy uczuć religijnych. Nastolatek wypluł i schował opłatek do kieszeni podczas mszy w kościele w Bełchatowie. Wezwana przez księży policja zmusiła chłopca do spożycia hostii.

Aktualizacja: 21.11.2019 17:33 Publikacja: 21.11.2019 17:27

Bierzyński: Co obraża uczucia religijne?

Foto: AdobeStock

Jak zwykle przy światopoglądowej symbolice rozgorzała zacięta dyskusja. Episkopat co prawda odciął się od duchownych, którzy zamknęli nastolatka i trzymając pod kluczem wezwali policję, ale już jego rzecznik ich usprawiedliwiał: "Komunia Święta, przyjmowana przez katolików na całym świecie, jest prawdziwie Ciałem Chrystusa. To nie symbol, ale realna obecność Chrystusa pod postacią chleba". Wnioskować z tego można, że skoro smarkacz wypluł Boga, to rzeczywiście interwencja policji była niezbędna. Cała sprawa, choć absurdalnie groteskowa, prowokuje do poważnej refleksji: Czy Polska to jeszcze kraj świecki? Czy kościół ma dominującą pozycję? Jakie są granice ochrony uczuć religijnych jego wyznawców? Czy prawo to nie jest nadużywane? I w końcu, co mieści się w kanonie wiary a co nie? Jakie przekonania, symbole czy artefakty wiary podlegają prawnej ochronie a jakie nie? Kto o tym decyduje?

Tomasz Terlikowski w tygodniku do Rzeczy stwierdza jednoznacznie: księża nie mieli innego wyjścia. Po prostu musieli zamknąć chłopca i wezwać policję, bo w oczywisty sposób zostało złamane prawo. Profanacja najwyższego sakramentu to świętokradztwo. Doktryna w tej kwestii jest jednoznaczna i nie ma miejsca na żaden kompromis.

 Czy to nadużycie prawa? Artykuł 196 Kodeksu Karnego sanowi: Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Jak pokazuje przykład z Bełchatowa to księża decydują o tym jakie fragmenty doktryny są objęte ochroną i, w konsekwencji, co obraża uczucia religijne a co nie. Mało tego, mogą dość swobodnie tą definicją dysponować. Trudno o obiektywne stwierdzenie co jest a co nie jest obrazą uczuć. Jakichkolwiek nie tylko religijnych. Jedynie osoba, której to dotyczy może stwierdzić czy jej uczucia zostały obrażone czy nie. Problem polega na tym, że obraza uczuć jest skrajnie subiektywna i dotyczy sfery osobistego przeżycia. Prawo z natury powszechne, opisuje obiektywną rzeczywistość. To otwiera drzwi do dowolnych interpretacji. Pole tym bardziej szerokie, że nie wiadomo co jest a co nie jest kanonem wiary. Koniec końców to księża decydują o tym, czy wierny ma prawo poczuć się obrażony, czy nie. Do obrazy uczuć religijnych dochodzi bowiem gdy spełnione są dwa warunki. 1. Osoba skarżąca czuje się obrażona. 2. Obraza ta dotyczy religii, a więc kwestii zgodnych z doktryną i chronionych przez kościół. W konsekwencji to hierarchiczny kościół decyduje o tym, czy dana osoba ma prawo być obrażona, czy prawo zostało złamane a sprawca podlega ściganiu i karze. Sprawę komplikuje fakt, że nie wiadomo co dla katolików jest świętością a co już tą świętością być przestało.

Największym problemem z tego punktu widzenia jest oczywiście Stary Testament. Choć nadal oficjalnie traktowany jako kanon wiary, to zdecydowana większość jego treści klasyfikowana jest przez kościół i jego kapłanów jako „alegorie”.

Począwszy od fundamentalnego pytania: Czy mit o stworzeniu świata w 7 dni to religijny fakt czy przypowieść? Czy to Pan Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo świętym aktem jednorazowej kreacji? Czy wszyscy ludzie pochodzą z jednej pary? Czy Ewa została stworzona z żebra Adama?

Poprzez kwestie geopolityczne: Czy Żydzi nadal są narodem wybranym? Jeśli tak, to jak to się z Woli Boskiej przejawia? Katolicy bezwzględnie powinni popierać Żydów i państwo Izrael. Przecież sam Bóg uczynił go Ziemią obiecaną. Obiecaną Żydom właśnie. Czy pochwała ludobójstwa ze Starego Testamentu nadal obowiązuje?

Księga Liczb 31,7: Według rozkazu jaki otrzymał Mojżesz od Pana (..) pozabijali wszystkich mężczyzn. ( ..) 14. Rozgniewał się Mojżesz na dowódców wojska (..) Jakże mogliście zostawić przy życiu wszystkie kobiety? (..) Zabijecie więc spośród dzieci wszystkich chłopców, a spośród kobiet te, które już obcowały z mężczyzną. Jedynie wszystkie dziewczęta, które jeszcze nie obcowały z mężczyzną, zostawicie dla siebie przy życiu.

Pismo pełne jest baśni, które w oczywisty sposób nie mają z rzeczywistością nic wspólnego. Jonasz nie przeżył 3 dni w brzuchu wielkiej ryby. Zwierzęta z całego świata nie przybyły do Ziemi Świętej i kangury z Australii nie spotkały się z pingwinami z Antarktydy by na arce Noego przeżyć wielki potop. Bóg nie zrzucał żab z nieba. Lecz czy Może Czerwone rozstąpiło się przed Izraelitami? Gdzie kończy się baśń a zaczyna wiara?

Jeśli Stary Testament pełen jest alegorii to czego? Jakie prawdy mają obrazować? Jaką są przenośnią i czego symbolem? Pytania te stają się palące w kwestiach moralnych. Czy prawo do wyceny życia niewolnika nadal obowiązuje czy też nabrało cech alegorii? Co do czego jest w owej „alegorii” symbolicznie porównywane? Czy nakaz karania śmiercią przez ukamieniowanie za cudzołóstwo i sodomię to obowiązujący nakaz moralny czy kolejna alegoria? Jeśli to drugie to jakie ma znaczenie? Co obrazuje? Jaki jest jego sens? Rozumiem, że współcześnie traktujemy sodomię i cudzołóstwo z większą tolerancją a biblijny nakaz kamieniowania sprawców nie obowiązuje. Księga Kapłańska 20.9: Ktokolwiek złorzeczy ojcu albo matce, będzie ukarany śmiercią. Ktokolwiek cudzołoży z żoną bliźniego, będzie ukarany śmiercią i cudzołożnik, i cudzołożnica.

Na jakiej zasadzie pewne nakazy moralne nadal obowiązują a inne nie? Księga Wyjścia - Dziesięć Przykazań – tak, Księga Kapłańska – Kary Za Niezachowanie Świętości – nie. Kto dokonuje wyboru? Na jakiej podstawie?

Dlaczego biblijne zakazy dotyczące pożywienia nie obowiązują katolików? Kto unieważnił tę część Pisma Świętego? Księga Kapłańska 17.14: Nie będziecie spożywać krwi żadnego ciała. Będzie dla was nieczysty świstak, zając, wieprz. Wszystkie istoty wodne, które nie mają płetw albo łusek będą dla was obrzydliwością.

Tak wiem, że Stary Testament to taka księga symbolicznych odniesień. Czy opowieść o Adamie i Ewie i grzechu pierworodnym będąca fundamentem katolickiej wiary, to też alegoria? Czy owoc z drzewa wiedzy złego i dobrego to seks, świadomość zła, czy coś innego? W odróżnieniu od innych tego rodzaju przypowieści, tę akurat katolicy traktują dosłownie. I znowu narzucają się pytana o słowa Jahwe skierowane do Ewy „Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą.” Czy macierzyństwo jest karą za grzechy? Czy patriarchalizm jest kanonem wiary?

Nowy Testament jest równie kontrowersyjny co Stary. Począwszy od fundamentu – ukrzyżowania. Dlaczego, by odkupić grzech pierworodny, którym wszechmocny Bóg nas obdarzył, wysłał swego syna na śmierć, byśmy my – ludzie mogli go zamordować w akcie odkupienia? Wyrok na Bożym synu zmywa z nas grzech. Mord na Chrystusie był słuszny. Dzięki niemu mamy życie wieczne i szansę na raj. Na pamiątkę tej zbrodni co niedzielę katolicy na całym świecie jedzą ciało jego i piją jego krew. Co, jak okazało się w Bełchatowie, nie jest to symbolicznym aktem kanibalizmu na własnym bóstwie, lecz czynem dosłownym – realną konsumpcją substancjalnego ciała. Opłatek z wody i pszenicy zamienia się fizycznie w ciało a wino w krew Jezusa Chrystusa, człowieka – Boga. Świętokradztwo w Bełchatowie nie polegało na obrazie symbolu, lecz na profanacji boskiego ciała w formie fizycznej – substancjalnej.

Musicie państwo przyznać, że jest to, delikatnie mówiąc, dość skomplikowane. Przeszedłem cały cykl edukacji katolickiej – od katechezy po bierzmowanie i jako dorosły wykształcony człowiek nie rozumiem z tego nic. Dosłownie nic. Nie umiem odróżnić alegorii od tego co dosłowne, substancji od symbolu, przypowieści od faktu. Przyznaję, kanony wiary przerastają moje możliwości intelektualne do tego stopnia, że oprócz zadawania pytań jestem wobec nich bezradny. Co wiedział i co czuł nastolatek z Bełchatowa? Czy siedmioletnie dziecko jest w stanie odróżnić, co jest faktem, a co mitem, z potoku „prawd wiary” i „alegorii” jakim katecheta obdarza je na lekcjach religii? Czy jest w stanie rozpoznać to w co powinien wierzyć od tego co jedynie ilustruje inną głębszą „prawdę”? Jaką? Co kryje się za tymi wszystkimi symbolami?

Notorycznie mieszając to co dosłowne, z tym co metaforyczne, katecheci na lekcjach religii wprowadzają kompletny chaos w głowach swoich uczniów. Jestem przekonany, że dzieci nie są w stanie przyswoić podstawowych prawd wiary. Dlatego postuluję by wprowadzić nakaz odróżniania treści, które dany kościół traktuje dosłownie od tych, które są jedynie alegorią, przypowieścią czy symbolem. Fragmenty Biblii i wszystkich podręczników służące do nauczania wszelkich religii powinny jasno wskazywać (krojem pisma, kolorem czcionki) fragmenty uważane przez daną organizację religijną jako obowiązujące jej wyznawców dosłownie (substancjalnie) od tych, które stanowią jedynie alegorie (metafory, symbole). Przy alegoriach powinny pojawiać się obowiązkowo przypisy tłumaczące dzieciom co dane porównanie znaczy, co stanowi symbol, jakiego pojęcia dotyczy i jaka jest obowiązująca wykładnia podawanych w podręczniku metafor. Myślę, że jedynie narzucając intelektualną dyscyplinę, można wychować dzieci, które nie będą religijnymi analfabetami pomimo poświęcenia na lekcje religii więcej czasu niż na naukę chemii, biologii i fizyki razem wziętych. Dzieci, które będą rozumieć naturę grzechu pierworodnego, dobroczynny sens ukrzyżowania i substancjalną naturę hostii. A przede wszystkim nie będą pluły boskim ciałem. Podniesienie świadomości religijnej powinno być w interesie wiernych i kościoła a odróżnienie sacrum od symboli pozwoli uniknąć nieporozumień. Przy sankcji do 2 lat więzienia warto wiedzieć jakie prawdy są takim prawem chronione.

 

Jak zwykle przy światopoglądowej symbolice rozgorzała zacięta dyskusja. Episkopat co prawda odciął się od duchownych, którzy zamknęli nastolatka i trzymając pod kluczem wezwali policję, ale już jego rzecznik ich usprawiedliwiał: "Komunia Święta, przyjmowana przez katolików na całym świecie, jest prawdziwie Ciałem Chrystusa. To nie symbol, ale realna obecność Chrystusa pod postacią chleba". Wnioskować z tego można, że skoro smarkacz wypluł Boga, to rzeczywiście interwencja policji była niezbędna. Cała sprawa, choć absurdalnie groteskowa, prowokuje do poważnej refleksji: Czy Polska to jeszcze kraj świecki? Czy kościół ma dominującą pozycję? Jakie są granice ochrony uczuć religijnych jego wyznawców? Czy prawo to nie jest nadużywane? I w końcu, co mieści się w kanonie wiary a co nie? Jakie przekonania, symbole czy artefakty wiary podlegają prawnej ochronie a jakie nie? Kto o tym decyduje?

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Czas decyzji w partii Razem. Wybór nowych władz i wskazanie kandydata na prezydenta
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Karol Nawrocki. Chyba, że jednak nie
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia