Niedawno minął trzeci pełny rok „dobrej zmiany" w gospodarce. Równocześnie PiS rozpoczęło kampanię przed zbliżającymi się wyborami do Parlamentu UE, Sejmu i wyborami prezydenckimi. Słuchając wypowiedzi czołowych polityków PiS, nietrudno zauważyć diametralną różnicę pomiędzy tonem obecnej kampanii wyborczej a tej sprzed wyborów w roku 2015. O ile wtedy Polska jawiła się jako kraj w ruinie nękany różnymi plagami, to dzisiaj jest krainą dostatku i szczęśliwości, a głównym celem rządzących jest sprawiedliwe dzielenie owoców boomu gospodarczego, jakiego kraj nasz doświadcza od przejęcia władzy przez PiS (minicudu gospodarczego, jak mówi premier Morawiecki).
Słuchając wypowiedzi czołowych polityków rządzącego obozu nie sposób oprzeć się wrażeniu, że zdaniem rządzących wszelkie problemy gospodarcze zostały definitywnie rozwiązane, a jedynym zadaniem polityków jest niesienie w lud dobrej nowiny o sprawiedliwym dzieleniu owoców wzrostu. O ile przed poprzednimi wyborami parlamentarnymi oraz w początkowym okresie rządów premier Morawiecki koncentrował się na kwestiach wytwarzania, mówiąc z pasją o wzroście wydajności pracy, modernizacji i unowocześnianiu gospodarki, poprawie jakości wzrostu itd., które to kwestie zostały ujęte w obszernym dokumencie – strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju, o tyle dziś z równą pasją roztacza wizję kraju, którego władze z determinacją i poświęceniem dążą do zapewnienia dobrobytu każdej rodzinie, dzieląc sprawiedliwie to, co wytwarzamy. Można w związku z tym postawić pytanie, czy rzeczywiście Polska wkroczyła na ścieżkę trwałego, dynamicznego wzrostu gospodarczego, a dotychczasowe wyniki gospodarowania pozwalają rządzącym na całkowite koncentrowanie się na podziale wytworzonego produktu.
Pozytywne tendencje
Oceniając stan polskiej gospodarki w ostatnich trzech latach, nie sposób nie dostrzec takich pozytywnych tendencji, jak: wzrost dochodów podatkowych (uszczelnienie systemu podatkowego), spadek deficytu budżetowego czy relatywnie szybko rosnący PKB. Te tendencje nie mogą jednak przesłonić tych, których ocena nie może być pozytywna. Koncepcja rozwoju polskiej gospodarki przedstawiona w strategii nie była oparta na rozdawnictwie publicznych pieniędzy mającym zapewnić sukces wyborczy rządzącej partii w kolejnych wyborach. Miała ona na celu zasadniczą przebudowę polskiej gospodarki, jej unowocześnienie oraz zbliżenie poziomu rozwoju gospodarczego do poziomu wysokorozwiniętych krajów. Zastanówmy się zatem, w jakim stopniu zostały zrealizowane zasadnicze cele zawarte w strategii.
Ponieważ Polska jest krajem relatywnie słabo rozwiniętym, to niejako automatycznie wszelkie plany czy programy gospodarcze oparte są na założeniu o wysokim tempie wzrostu PKB. Zgodnie z założeniami strategii nasza gospodarka nie tylko miała się szybko rozwijać, przechodząc na wyższe poziomy łańcucha tworzenia wartości, ale równocześnie jako kraj mieliśmy odzyskiwać suwerenność gospodarczą, jakoby utraconą w poprzednich latach.
Według zgodnej opinii polska gospodarka rozwijała się w ostatnich trzech latach szybko, a przeciętne tempo wzrostu PKB wyniosło 4,2 proc. Chociaż jest ono relatywnie wysokie, to nie jest czymś wyjątkowym w polskiej gospodarce: jest równe przeciętnemu tempu wzrostu PKB w latach 1993–2015, kiedy gospodarka światowa była wstrząsana poważnymi kryzysami (azjatyckim, rosyjskim, światowym kryzysem z lat 2008–2009, kryzysem strefy euro, kilkoma pomniejszymi kryzysami w Ameryce Łacińskiej itp.), podczas gdy ostatnie trzy lata były okresem dobrej koniunktury w otoczeniu polskiej gospodarki.