LOT z trudem płaci za faktury

- Po miesiącu rozeznawania się w sytuacji widzę, że najrozsądniejszą strategią jest koncentracja na przychodach, a nie na cięciu kosztów - mówi Sebastian Mikosz, p.o. prezesa PLL LOT

Publikacja: 08.04.2009 06:24

Sebastian Mikosz, p.o. prezesa PLL LOT

Sebastian Mikosz, p.o. prezesa PLL LOT

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

[b]Rz: Ile podróży służbowych ma pan za sobą jako szef LOT?[/b]

[b]Sebastian Mikosz:[/b] Jedną. Do Dubaju. Za jakiś czas planuję serię podróży do naszych najważniejszych partnerów – portów regionalnych. I tak jestem z nimi w stałym kontakcie. Na razie mam tyle pracy na miejscu, że nie powinienem się ruszać.

[b]W Dubaju był pan z ministrem skarbu, szukaliście potencjalnego inwestora. Jakie inne linie są na tej liście?[/b]

Emirates, Lufthansa, British Airways, Air France/KLM.

[b]Także rosyjski Aerofłot?[/b]

Nie mam uprzedzeń politycznych, bo przecież nie możemy ignorować rynku wschodniego. Nie widzę powodu, dla którego nie moglibyśmy przejść przez barierę polityczną i latać nad Rosją tak jak inne linie. Jednym z moich obowiązków jest uregulowanie stosunków LOT z Rosjanami.

[b]W Londynie LOT renegocjuje umowy z bankami. Co pan im proponuje?[/b]

Jak każda linia, która ma kłopoty z płynnością, dążymy do restrukturyzacji pakietu umów zabezpieczających transakcje na paliwo, renegocjacji posiadanych instrumentów i spłat. Przy tym absolutnie nie kwestionujemy podpisanych umów. Jest w naszym interesie, aby umowy zabezpieczające zakończyły się pomyślnie dla dwóch stron. Przyparcie do muru jednej czy drugiej strony doprowadziłoby do tego, że straciłyby i banki, i LOT.

[b]Jak wygląda dziś sytuacja finansowa LOT?[/b]

Jest bardzo zła. Mamy nawet problemy z płatnościami bieżącymi. Na domiar złego właśnie teraz jesteśmy w sezonowym dołku.

[b]Czy w firmie są jeszcze takie koszty, które można ciąć?[/b]

Po miesiącu rozeznawania się w sytuacji LOT widzę, że najrozsądniejszą strategią jest skoncentrowanie się na przychodach, a nie na cięciu kosztów. Koszty można ciąć zawsze, ale w sytuacji kryzysu na rynku i fatalnej sytuacji całej firmy właśnie atak jest najlepszą formą obrony przed zagrożeniami. Niezbędne jest przyjrzenie się temu, jaki mamy potencjał i jak jesteśmy w stanie ściągnąć pasażerów.

Tak, żeby firma się rozwijała, zwiększając udział w rynku przy jednoczesnym wzroście przychodów. LOT dokonał już sporego wysiłku w cięciu bazy kosztowej. Nie zmienia to faktu, że pewnie są jeszcze jakieś rezerwy. Kiedy już polecimy bardziej stabilnie, zacznę mówić o rentowności i o tym, co zrobić, żeby marża pozwoliła nam inwestować w rozwój. To bardzo krótka perspektywa czasowa. Dzisiaj kończy się mój miodowy miesiąc. A mój pomysł na LOT chcę najpierw omówić z zarządem i załogą. Dopiero potem powiemy publicznie, jaką chcemy być linią.

[b]Nie jest pan wielkim fanem aliansu Star Alliance (do którego należy PLL LOT). Jak z perspektywy tego miesiąca ocenia pan możliwości współpracy z sojuszem?[/b]

Pracuję dla firmy, która jest częścią Stara i która nie ma zamiaru zmienić sojuszu. Ale przynależność do aliansu nie oznacza rezygnacji z konkurencji z innymi liniami członkowskimi. W pierwszym tygodniu zadzwoniłem do kolegów ze Stara. Z prezesem Lufthansy jestem już umówiony na spotkanie robocze, doszło do roboczej wizyty Lufthansy w LOT. Jestem po bardzo dobrej rozmowie z prezesem portugalskiego TAP, umówiłem się na rozmowy z prezesami Turkish Airlines i koreańskiej Asiany. Dla mnie jest to najprostsza droga pozyskiwania przychodów i pasażerów. Po miesiącu pracy w LOT widzę, że Star Alliance nie jest dolegliwością.

[b]Czyli już nie myśli pan o wyjściu ze Stara?[/b]

Patrzę na alians w kontekście długofalowej polityki LOT, a zmiana aliansu to decyzja bardzo trudna i kosztowna. Nasz właściciel, którym jest resort skarbu, może LOT sprywatyzować, sprzedając go przewoźnikowi z innego aliansu. Wówczas zmiana sojuszu będzie oczywista. Dzisiaj koncentruję się na zwiększeniu przychodów i uważam, że LOT powinien w tym aliansie więcej zarabiać. To wszystko.

Z tą współpracą nie jest jednak tak wspaniale, skoro LOT otworzył czarterowe połączenie z Lizboną, nie informując o tym TAP, który na trasie Warszawa – Lizbona chce codziennie latać od czerwca. Przy tym LOT ma porozumienie z TAP o wspólnych rezerwacjach na tej trasie.

Z prezesem TAP ustaliliśmy, że szybko dojdziemy do porozumienia o współpracy. Ustaliliśmy też roboczy tryb spotkań dotyczących współpracy z biurami podróży.

[b]Dokąd pana zdaniem powinien latać polski przewoźnik?[/b]

Chciałbym odbudować dawne połączenia. Kiedyś były to Szanghaj, Pekin, Tokio, Bangkok, Bombaj. Dzisiaj naturalnie rynek się zmienił i najważniejsza jest rentowność. Moja rola polega na tym, aby latać jak najwięcej przy ”spięciu” wszystkich operacji finansowych. Potrzebujemy nowych samolotów i prowadzimy w tej sprawie rozmowy z Boeingiem. Na razie przylecą do nas cztery embraery – trzy w tym roku i jeden w 2010 r.

[b]Ale to nie rozwiąże problemu połączeń długodystansowych.[/b]

Do tego potrzeba nam boeingów. Tu pojawia się kwestia naszych delikatnych stosunków z Boeingiem. Jest tak, jak w przypadku negocjacji z bankami. Nikt nikogo nie chce szantażować. Tyle że tutaj pozornie z każdej umowy można się wycofać. Zarówno my, jak i Boeing. Liczę więc na zrozumienie ludzi, z którymi rozmawiam, i tym samym muszę się wykazać wobec Boeinga. LOT nie wyżyje z tego, że się o coś wykłóci z Boeingiem, tylko z tego, że będzie przewoził pasażerów.

[b]Dobrze się pan czuje jako prezes LOT?[/b]

To firma o ogromnym potencjale, możliwości działania są ogromne i to z ludźmi, którzy w niej pracują. Moja działalność polega na tym, żeby to, co jest możliwe w teorii, przełożyć na praktykę.

[b]A kiedy z pana wizytówki znikną słowa ”pełniący obowiązki”?[/b]

To pytanie do rady nadzorczej. Konkurs na prezesa został ogłoszony.

[ramka]CV

Sebastian Mikosz jest wiceprezesem Aeroklubu Warszawskiego, absolwentem jednej z najbardziej prestiżowych uczelni biznesowych w Europie – Sciences Po. Był m.in. wiceprezesem Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych oraz dyrektorem w Deloitte. [/ramka]

[b]Rz: Ile podróży służbowych ma pan za sobą jako szef LOT?[/b]

[b]Sebastian Mikosz:[/b] Jedną. Do Dubaju. Za jakiś czas planuję serię podróży do naszych najważniejszych partnerów – portów regionalnych. I tak jestem z nimi w stałym kontakcie. Na razie mam tyle pracy na miejscu, że nie powinienem się ruszać.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Umowa koalicyjna w Niemczech to pomostowy kontrakt społeczny
Opinie Ekonomiczne
Donald Tusk kontra globalizacja – kampanijny chwyt czy nowy kierunek?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Arak: Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Repolonizacja, czyli reupartyjnienie gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Tusku, nie ścigaj się z Trumpem