Krzysztof Adam Kowalczyk: Więcej elastyczności dla firm

Dzięki tarczy 3.0 przyciśniętym do ściany firmom łatwiej będzie zwalniać pracowników. Ale czy łatwiej zatrudniać, gdy już epidemia minie?

Aktualizacja: 26.04.2020 23:41 Publikacja: 26.04.2020 23:32

Krzysztof Adam Kowalczyk: Więcej elastyczności dla firm

Foto: Adobe Stock

Kolejna odsłona antykryzysowych zmian w prawie przynosi wiele rozwiązań pożytecznych w okresie załamania wywołanego narzuconym przez rząd lockdownem. To choćby dopłaty do kredytów dla firm dotkniętych kryzysem, wyższe zaliczki na zamówienia publiczne czy łagodzenie reguł fiskalnych dla samorządów terytorialnych. Nie będę nad nią jednak piał z zachwytu, bo trudno o radość, gdy pakiet przynosi ułatwienia tego, co w recesji najsmutniejsze – zwolnień pracowników. Owszem, organizacje pracodawców od lat argumentowały, że bardziej elastyczne prawo pracy ułatwiłoby zwiększanie zatrudnienia w okresie prosperity, bo koszt ewentualnych zwolnień i wycofania się z nieudanej inwestycji byłby mniejszy. Ale pewnie nie takie okoliczności luzowania sobie wyobrażały.

Tarcza 3.0 de facto na kołku zawiesza na czas epidemii i stanu zagrożenia epidemicznego część kodeksu pracy. Będzie można np. rozwiązać umowę o pracę, gdy ktoś osiągnął wiek emerytalny albo po prostu ma inne źródła przychodów z działalności zarobkowej lub praw majątkowych. Pracodawca będzie mógł wysłać zwolnienie za pomocą e-maila – rzecz w normalnych okolicznościach nie do pomyślenia, ale w okresie uziemienia ludzi w domach to może być jedyna opcja. W tym samym trybie firma będzie mogła zmienić na niekorzyść pracownika warunki pracy i płacy. Skróci się czas na odwołania. A pracodawca będzie miał prawo wypowiedzieć umowę o zakazie konkurencji, uwalniając się od kosztów. Zwalniany straci tak potrzebną w kryzysie poduszkę finansową, z drugiej strony odzyska swobodę działania.

Ci, którzy przetrwają ewentualne zwolnienia, nie ucieszą się pewnie, gdy pracodawca wyśle ich na przymusowy zaległy urlop za lata ubiegłe (do 30 dni) albo na połowę urlopu przysługującego na ten rok. W kryzysie to z punktu widzenia pracodawcy racjonalne – urlop staje się alternatywą dla przestoju.

Związków i pracowników pewnie nie uszczęśliwią inne możliwości, jakie w czasie pandemii uzyskają pracodawcy, np. prawo do zawieszenia układów zbiorowych, ograniczenia odpraw dla zwalnianych do dziesięciokrotności minimalnego wynagrodzenia czy wstrzymania wpłat na zakładowy fundusz świadczeń pracowniczych. Rezygnacja z tych wszystkich zdobyczy pracowniczych wydaje się drastyczna, ale w obliczu egzystencjalnego zagrożenia dla firm może być niezbędna.

Pytanie jednak, czy to dobrze, że zmiany dotyczą

tylko czasu epidemii i stanu zagrożenia epidemicznego. Czy przynajmniej części nie należałoby utrzymać

na stałe? Wychodzenie z kryzysu potrwa dłużej niż pandemia, a pracodawcy odbudowujący biznes, gdy już tarcza przestanie działać, będą musieli brać pod uwagę tradycyjną sztywność „zwykłego" prawa pracy, a to może ograniczać tempo odbudowy zatrudnienia. Z jakiegoś powodu USA, gdzie łatwiej się zwalnia pracowników,

ale i łatwiej zatrudnia, szybciej niż Europa wychodzą przecież z kryzysów.

Opinie Ekonomiczne
Ekonomiści z CASE: Brak przełomu w roku przełomu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Przerażające słowo „deregulacja”
Opinie Ekonomiczne
Unia Europejska w erze MAGA: mity o deficycie handlowym z USA
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Chrobry, do boju!
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego dialog społeczny wymaga mocnej reprezentacji?