Dla jednych wizjoner mieszkaniowego rynku, dla innych budowniczy blokowisk o „osobliwej” urodzie. Człowiek potrafiący się bezgranicznie zaangażować w każde z przedsięwzięć, do którego się bierze, i raptus nieumiejący delegować obowiązków. Praca z nim to najlepsza szkoła życia i najcięższy survival zarazem. Opinii o Józefie Wojciechowskim jest tyle, ile osób, którym dane było choć przez chwilę z nim obcować. Jako że jest osobą niezwykle wyrazistą, budzi często skrajne emocje, zarówno na rynku mieszkaniowym, jak i sporcie zawodowym, w który mocno się zaangażował.

Historia Józefa Wojciechowskiego byłaby doskonałym materiałem na film o polskim self-made manie, który praktycznie od zera doszedł do olbrzymich pieniędzy. Urodzony w ubogiej koszalińskiej wsi, zaczął pracować jeszcze jako nastolatek. Praca fizyczna, handel, gastronomia (jest absolwentem szkoły o takim profilu, studiował także w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Sopocie), w końcu budowlanka. Pod koniec lat 70. wyjechał do Szwecji, a następnie przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, gdzie na Florydzie przez kilkanaście lat zarabiał na budowie domów. Na początku lat 90. wrócił do Polski z kilkuset tysiącami dolarów w kieszeni i zdecydował również nad Wisłą zarabiać na zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych.

Budował mieszkania na każdą kieszeń, niektóre budynki postawione przed laty przez J.W. Construction trudno dziś uznać za cuda architektury. – Przed debiutem giełdowym sugerowaliśmy, by przynajmniej z części z nich zdjął olbrzymie logo spółki. Kategorycznym „nie” zakończył dyskusję na ten temat – wspomina jeden z byłych współpracowników Wojciechowskiego. Dziś w mieszkaniach J.W. Construction zamieszkują dziesiątki tysięcy warszawiaków. W czasach hossy deweloper sprzedawał ponad 2,5 tys. mieszkań rocznie, 2010 r. zamknął z ponad 1,2 tys., ustępując jedynie odwiecznemu rywalowi Dom Development. W 2011 r. sprzedaż ma wzrosnąć o 20 proc., do co najmniej 1,5 tys. sztuk.

Najnowszą pasją miliardera (jego majątek szacuje się na 1,3 mld zł) jest piłka nożna. Tu jeszcze nie odniósł sukcesów na miarę swoich oczekiwań. Polonia Warszawa, której jest właścicielem, pomimo dziesiątków milionów złotych wydanych na zakupy piłkarzy po rundzie jesiennej jest na ósmym miejscu. W ciągu ośmiu miesięcy drużyną kierowało już trzech trenerów. – Jesus Gil, prezes Atletico Madryt, zmieniał trenerów średnio co 7,5 miesiąca i w ciągu swojego panowania miał ich aż 26. Wojciechowski miał ich 12, ale średnią ma „lepszą”, jeden na 5 miesięcy – wytyka mu jeden z byłych trenerów Polonii. – Wojciechowski w spor-cie i w biznesie nie znosi bylejakości. Jak płaci dużo, to jeszcze więcej wymaga. Trzeba się przyzwyczaić – mówi były współpracownik.