Na budowę odnawialnych źródeł energii z programu „Infrastruktura i Środowisko" przedsiębiorcy dostali 1,4 mld zł, z których większość zasiliła projekty wiatrowe. Przedsiębiorcy się skarżą, że część projektów była dyskryminowana, ale eksperci mają inne wątpliwości. Górny limit dofinansowania inwestycji wynosił 40 mln zł, co obniżało efektywność. Ich zdaniem także część projektów była sztucznie zawyżana, bo inwestycja musiała przekroczyć 20 mln zł, by w ogóle liczyć na dotację. Przez ustalenie takich kryteriów niektóre projekty dostawały więc nawet 70 proc. dofinansowania, a to ograniczyło liczbę tych, którzy ze wsparcia mogliby skorzystać.
Resort gospodarki zlecił opracowanie raportu w tej sprawie i obiecuje poprawę. Zapewnia, że pracuje nad nowym, bardziej efektywnym planem wspierania zielonej energii. Przedsiębiorcy chcą, by nowe zasady wprowadzono w życie jak najszybciej. Zwłaszcza że Bruksela może uzależnić wypłatę funduszy od pełnego wdrożenia dyrektyw dotyczących zielonej energii. A Polska ma tu wielomiesięczny poślizg. Trudno wierzyć, że nowe zasady dotowania wiatraków i innych czystych źródeł zostaną ustalone przed wyborami. A czy uda się za naszej prezydencji w UE? Nie wiadomo, bo biednemu przecież zawsze wiatr w oczy...