Kierowany przez pana bank ma za sobą dobry rok i wysokie wskaźniki efektywności, ale niedawno ogłosił plan restrukturyzacji, zamyka część placówek i zwolni kilkuset pracowników. Skąd ta decyzja?
To efekt nowej strategii. Bardzo skrupulatnie przyglądamy się temu, co się dzieje na rynku i staramy się szybko reagować. Przez ostatnie sześć -siedem lat budowaliśmy solidny bank uniwersalny z dobrze zdywersyfikowanym biznesem korporacyjnym, a w pionie bankowości detalicznej koncentrowaliśmy się na obszarze kredytów hipotecznych. Szybkiemu rozwojowi biznesu towarzyszył wzrost liczby placówek. Jednak patrząc na to, co dzieje się na rynku, czego oczekują od banków instytucje nadzorcze i dodatkowo nakładając jeszcze ograniczenie w dostępie do finansowania, nie sposób budować dalej tak dynamicznie jednej strony bilansu. Musimy podejść do rozwoju w sposób bardziej zrównoważony. Jednocześnie nowoczesna bankowość wymaga zastosowania zaawansowanych technologii. Klienci, zwłaszcza z grupy zamożnych, przychodzą do oddziału wtedy, kiedy konkretnie czegoś potrzebują. Konieczny jest więc znakomity serwis doradczy, ale jednocześnie wielokanałowy dostęp do usług bankowych. Wielkość sieci placówek musi być do tego dopasowana.
Czy to oznacza, że posiadana sieć placówek w obecnej liczbie już dziś jest niepotrzebna i niedochodowa?
Staramy się patrzeć dalekosiężnie, bo wynika to z naszego podejścia do biznesu. Modyfikując podejście do strategii w kierunku modelu doradczego, doszliśmy do wniosku, że warto popatrzeć na sieć w sposób krytyczny i ocenić jej efektywność, a planując i dzieląc środki na inwestycje, ich część skierować na nowe technologie.