Koalicja na rzecz wzrostu

Jakie jest największe zagrożenie dla polskiej gospodarki? Okazuje się, że przegrana rządzącej koalicji PO-PSL w którychś z planowanych na najbliższe lata wyborów.

Publikacja: 25.11.2013 14:23

Koalicja na rzecz wzrostu

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

To nie żart. Oto passus, jaki  znalazłem w najnowszym raporcie banku Goldman Sachs z prognozami dla krajów naszego regionu: „Polskę czekają w latach 2014-2015 cztery cykle wyborów (do europarlamentu, samorządowe, prezydenckie i parlamentarne). Rządząca koalicja przegrywa w sondażach, co zwiększa ryzyko, że agenda reform strukturalnych zostanie rozwodniona, zagrażając długoterminowej stabilizacji finansów publicznych".

Przyznaję, że można to rozumieć w dwójnasób. Autorzy raportu mogą się obawiać, że widmo przegranych wyborów skłoni rządzącą koalicję do większego rozdawnictwa, aby wkupić się w łaski wyborców, zwłaszcza że pozwoli na to krótkoterminowa poprawa wskaźników budżetowych dzięki pieniądzom z OFE. W świetle alternatywnej egzegezy, rząd Tuska jawi się jako gwarant ciągłości reform, od których zależy długoterminowa stabilność polskich finansów publicznych.

Tak czy inaczej, ekonomiści Goldmana Sachsa zakładają, że rządząca koalicja ma jakąś „agendę reform strukturalnych". Inaczej nie mogłaby jej przecież porzucić na potrzeby zbliżających się wyborów, ani też nie byłoby ryzyka, że odstąpią od niej zwycięzcy tych wyborów.

Szkoda, że nie wyliczyli, co się na tę agendę składa. Być może byłaby to dla rządu jakaś podpowiedź. Mi o żadnym planie „strukturalnych reform", który jakoby posiada koalicja PO-PSL, nic nie wiadomo. Bo przecież ekonomiści tak szacownej instytucji nie mogą mieć na myśli zmian w OFE, które w najlepszym przypadku kupią rządowi czas na reformy strukturalne, ale najprawdopodobniej zapewnią mu komfort ich nie podejmowania.

Chociaż z drugiej strony, dlaczego nie? Agencje ratingowe także nie oceniają zmian w polskim systemie emerytalnym źle. Ba, chwalą je za to, że w krótkim terminie obniżą deficyt budżetowy i dług publiczny. A przecież jest to tylko księgowa sztuczka, bazująca na tym, że obligacje skarbowe zaliczają się do długu publicznego, a zobowiązania ZUS nie. A jest tak dlatego, że te ostatnie nie mają gwarancji, którymi cieszą się obligacje.

Dlaczego instytucje z Wall Street i City nie widzą tego, co dla większości polskich ekonomistów jest oczywiste? Zwolennicy teorii spiskowych powiedzą, że w ostatnich latach łapczywie korzystały one z publicznej pomocy, a na dodatek zdane są na łaskę rządowych regulacji i pozwoleń, więc nie są w stanie obiektywnie oceniać polityki fiskalnej.

Przyjmijmy jednak w dobrej wierze, że „zewnętrzni obserwatorzy"  po prostu widzą więcej, niż widać z bliska. Tyle, że to szersze i bardziej obiektywne spojrzenie jakoś nie znajduje odbicia w jakości ich prognoz. Jeszcze wiosną ub.r. wydawało im się, że – czyżby dzięki „agendzie reform strukturalnych" polskiej koalicji rządzącej? -  Polska gospodarka urośnie w całym 2012 r. o 3 proc. Przestrzelili o ponad 50 proc.

Opinie Ekonomiczne
Marek Góra: Nieuchronność dłuższej aktywności zawodowej
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Fałszywy ton nacjonalizmu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Apel do kandydatów na urząd prezydenta
Opinie Ekonomiczne
Anita Błaszczak: Czas na powojenne scenariusze dla Ukraińców
Opinie Ekonomiczne
Umowa koalicyjna w Niemczech to pomostowy kontrakt społeczny