-rolnictwa;
-startu małych i średnich przedsiębiorstw;
-rozwoju infrastruktury;
-kształcenia i kształtowania kapitału ludzkiego;
- wspierania różnych inicjatyw z zakresu ochrony środowiska, kultury, sztuki, itp.
Wszystkie te działania - może z wyjątkiem grupy ostatniej i pierwszej - mają na celu wspieranie mechanizmów rynkowych, albo ich korektę. Natomiast polityka sektorowa – tak, jak ją rozumiemy obecnie - powinna naprowadzać działanie mechanizmu rynkowego sektorów gospodarki, dających wzrost zatrudnienia, wzmocnienie specjalizacji krajów konieczne dla zgodnej, równoprawnej współpracy państw w ramach wspólnoty. Taka polityka powinna także chronić gospodarkę przed powstawaniem baniek spekulacyjnych. Nie wydaje nam się, aby był to postulat idealistyczny, odwrotnie, jest on możliwy do zrealizowania, ale przede wszystkim jest on konieczny.
Polityka sektorowa, tak rozumiana, ma naprowadzać niewidzialną rękę rynku widzialną ręką państwa , w możliwie zgodnym współdziałaniu władz Unii i władz państw narodowych na obszary działania, niezbędne dla animacji procesu realnej konwergencji. W postulacie odwrócenia dotychczasowej tendencji - procesu dywergencji, widzimy zasadniczą szansę dla rozwoju Unii Europejskiej, a w niej strefy euro. Nie będzie to zadanie łatwe.
Kryzys w strefie euro pokazuje, że mamy do czynienia z poważnym i narastającym niestety kryzysem zaufania do Unii Europejskiej, do polityków i instytucji europejskich. Postępuje też spadek zaufania do idei solidarności europejskiej, którą rozwijano od czasu zakończenia II wojny światowej i która była kamieniem milowym europejskiej integracji. Pogłębiają się natomiast egoizmy narodowe, przeczące dotychczasowym tendencjom integracyjnym. Niepokoić musi wzrost popularności partii nacjonalistycznych i ksenofobicznych.
A jednak mimo tych obiektywnych faktów uważamy, że szansą dla Unii Europejskiej jest stworzenia nowej wizji, w postaci polityki sektorowej, polegającej na tym, aby owa ręka naprowadzająca nie zastępowała tej niewidzialnej.
W nierzadko uproszczonych, ale jednak dominujących często wariantach ideologii skrajnie liberalnej państwo ma na ogół fatalną opinię. Władzę w państwie reprezentują biurokraci, często leniwi, asekuranccy. Zdarza się, że także skorumpowani, za to druga strona postrzegana jest stereotypowo. To pracowici, ofiarni, narażający się na ryzyka w tworzeniu miejsc pracy, ofiarni przedsiębiorcy, czy prywatni pracodawcy. Szatański obraz urzędników państwowych i anielski przedsiębiorców jest jednako fałszywy. Są bowiem również kompetentni, odpowiedzialni urzędnicy, a z drugiej zaś strony zdarzają się - wcale nie tak rzadko - chciwi, egoistyczni, krótkowzroczni, skłonni do oszustw przedsiębiorcy.
A zatem należy tak samo zabiegać o dobrą jakość państwa, jak i uczciwą konkurencję, to po pierwsze, a po drugie - nie ma jednego, uniwersalnego wzorca kapitalizmu i w nim roli państwa, a ten, który jest uważany za uniwersalny, jest tylko wzorcem preferowanym przez rynki finansowe.
Mamy świadomość, że polityka sektorowa w obecnym układzie instytucjonalnym Unii Gospodarczo Walutowej nie będzie łatwa. Jest jednak konieczna, jeśli uznajemy za wartość trwanie i rozwój strefy euro. Bowiem nie można nie dostrzegać pułapki, w jakiej znalazły się niektóre kraje dłużnicze. Trwanie tego stanu jest niebezpieczne. Samo oddłużenie nie przywróci im konkurencyjności, niezbędnej do przełamania stagnacji, w której się znalazły. Uzyskanie przez kraje dłużnicze wysokiego tempa wzrostu, który wchłonie narosłe bezrobocie i to w możliwym do zaakceptowania okresie, jest praktyce niezmiernie trudno osiągalne. W tej kwestii jesteśmy zdecydowanymi pesymistami.
Tymczasem, o czym nie trzeba nikogo przekonywać, długotrwałe bezrobocie to dramat społeczny, zwłaszcza dla młodego pokolenia. Rodzi on zgubne następstwa histerezy, wymuszoną emigrację, stwarza niestabilną sytuację rodzin i ubytek substancji narodu.
Jaka polityka sektorowa?
Strategia poprawy konkurencyjności i przyśpieszenia rozwoju gospodarczego i społecznego powinna zawierać kombinację i niekiedy bardziej dynamiczną kontynuację działań na rzecz wspierania sektorów, a więc:
-sektora małych i średnich przedsiębiorstw, preferowanych już dotychczas przez Unię i władze narodowe. Ale teraz idzie o położenie szczególnego akcentu na tzw. samodzielność "odkryć rynkowych" małych i średnich firm, które mogą generować nawet narodową specjalność w zakresie wielu towarów i usług.
- sektora firm rokujących tworzenie wysokiej wartości dodanej, produkcji innowacyjnej czy tych firm, które mają szansę zwiększenia eksportu;
-sektorów dających miejsca pracy, głównie w obszarze dóbr i usług niewymienialnych, jak w ochronie zdrowia, opiece nad dziećmi i osobami starymi, czy w szkolnictwie, itp.
W tych propozycjach można się słusznie dopatrzyć powrotu pewnych idei tzw. planowania indykatywnego. Nieoczekiwany kryzys dał szansę powrotu keynesizmowi, pokryzysowa odbudowa może dawać szanse polityce sektorowej.
W odbudowie konkurencyjności kraje południa Europy muszą sięgać po narzędzia i środki wykorzystywane przez państwa zaliczane do "wschodzących rynków". Władze Unii Gospodarczo Walutowej powinny im to umożliwić. Tego typu postulat nie jest łatwy do spełnienia w świetle zobowiązań wynikających z uczestnictwa w UGW i porozumień w ramach WTO. Także niektórych metod działań, które przyniosły sukces "wschodzącym rynkom nie sposób - po prostu - powtórzyć. Chodzi tu raczej o filozofię działania podyktowanego powagą sytuacji i świadomością braku skuteczności mechanizmów wolnego rynku w rozwiązywaniu tego typu problemów, przynajmniej w czasie możliwym do zaakceptowania przez obecne pokolenie.
Należy zacząć testować tworzone obecnie instytucje i fundusze Unii Europejskiej oraz rozwiązania przyjmowane w budowanej Unii Bankowej na okoliczność możliwości ich wykorzystania w realizacji nowej polityki sektorowej [przemysłowej]. Warto pamiętać, że silne państwa nie mówią o polityce przemysłowej, one ją - po prostu - mają.
Tego typu zmiana myślenia większości elit w Unii Europejskiej, czy raczej zasadnicza korekta polityki, wymaga pogłębienia integracji politycznej i ekonomicznej i ustanowienia nowego modelu solidarności w obrębie Unii Europejskiej. Dziś w praktyce działań Wspólnoty realizowany jest z oporami wariant "niemiecki" oraz pewne tylko elementy wariantu semi keynesowskiego, czy - może lepiej - solidarnościowego. Stanowczo twierdzimy, że nawet pomyślna ich realizacja może złagodzić skutki kryzysu, lecz nie usunie groźby rozpadu Unii Gospodarczo Walutowej, ponieważ nie usunie źródeł napięć z powodu zawiedzionych nadziei na konwergencję realną, w więc stopniowego likwidowania różnic strukturalnych, występujących w krajach Unii Europejskich. W szczególności różnic w zakresie struktury produkcji, czy wydatków konsumpcyjnych i inwestycyjnych.
Nowa architektura wspólnoty - nasz pomysł na Europę
Po tym co wcześnie napisaliśmy, musimy zadać sobie trud odpowiedzi na jeszcze jedno pytanie, jak ma wyglądać architektura europejskiej wspólnoty i jej priorytety. Premier David Cameron postawił ważne pytanie: jaka ma być integracja, czy dokonywana wokół wspólnej waluty, czy też wokół Wspólnego Rynku? Oba warianty integracji są do zaakceptowania. Potrzeba integracji nie budzi wątpliwości. Jednak dziś kluczową kwestią jest sprawa uzdrowienia sytuacji w strefie euro. Jest to ważne nie tylko dla samej Wspólnoty, ale i dla globalnego rynku, dla którego pieniądz euro jest bardzo potrzebny.
Jednolity Rynek może istnieć bez wspólnej waluty, ale uważamy, że poglądy o kontrolowanym rozwiązaniu strefy euro, są zbyt ryzykowne, stworzenie mechanizmu koordynacji walutowej bez wspólnej waluty, może okazać się przedsięwzięciem długotrwałym i niewiarygodnym w oczach inwestorów. Także trwałe zmniejszenie różnic konkurencyjności gospodarek europejskich, w przypadku odejścia od euro, wydaje się nam mało przekonywujące.
Nasz pomysł na Europę jest inny. Uznajemy, że jest jeszcze czas na mniej rewolucyjne rozwiązanie, ale zdecydowanie inne, częściowo alternatywne wobec głównego nurtu przemian, które występują dziś w strefie euro.
Należy przede wszystkim zauważyć, że obecnie nie udałoby się znaleźć politycznego konsensusu dla nawet najbardziej przemyślanego procesu powrotu do walut krajowych. Ale jeszcze istotniejsze wydaje się to, że decydujący przywódcy Unii Europejskiej tworzą jednak zręby rozwiązań idących w przeciwnym kierunku. Lęki Niemiec, że powrót do walut krajowych, oznaczałby aprecjację marki, z możliwymi konsekwencjami, są podzielane przez prawie wszystkie siły polityczne nad Renem. Bez względu jak można oceniać projekty i realizację paktu fiskalnego, czy założeń Unii Bankowej, to jednak jest to droga określona, w kierunku reform funkcjonowania dotychczasowej strefy.
Jeśli zatem czegoś się obawiamy, to tego, że dotychczasowe reformy, o wyraźnej przewadze rozwiązań fiskalnych narażać mogą Europę na długotrwałe konflikty polityczne i społeczne, pogłębianie, a nie zmniejszanie produktywności, a i konkurencyjności wielu państw strefy euro. Gdyby tak się działo słabłaby pozycja Europy wobec takich światowych potęg gospodarczych, jak USA, Indie, Chiny, czy ostatnio Meksyk.
Naszym zdaniem do dotychczasowego filaru fiskalnego, zdecydowanie należy tworzyć rozwiązania pod nowy filar, nazwijmy go keynesowski. W artykule niniejszym próbowaliśmy o nim pisać. W odniesieniu do nowej roli i znaczenia Brukseli w Unii Europejskiej widzimy i nie gorszymy się tym, że rośnie zapotrzebowanie na widzialną rękę Brukseli, żeby pokonać kryzys. Jednak nasze oczekiwania wobec niej są bardziej zróżnicowane i jednak inne niż te, które formułuje mainstreem.
Z zadowoleniem przyjęliśmy decyzję Komisji Europejskiej o ożywieniu runku pracy poprzez zastrzyk funduszy strukturalnych Unii. Z aprobatą odnosimy się do informacji, że Komisja Europejska poluzowała ostatnio dyscyplinę finansową dla 6-ciu krajów, w tym Polski, by, jak to się potocznie mówi, złapały roczny lub dwuletni oddech na trudne reformy.
Jednakże chcemy przede wszystkim zaapelować do polityków i decydentów Unii Europejskiej: strategia poprawy konkurencyjności i przyśpieszenia rozwoju gospodarczego i społecznego powinna zawierać także kombinację i niekiedy bardziej dynamiczną kontynuację działań na rzecz wspierania sektorów. Potrzeba też nowej wizji w obszarze polityki gospodarczej. Aktywna, ale i mimo wszystko określona rola państwa, nie tylko nie zaszkodzi, ale pomoże w wychodzeniu z – nie zawahajmy się stwierdzić - bardzo skomplikowanej, społecznie dramatycznej sytuacji gospodarczej w wielu krajach. Ten nowy priorytet dla Unii Europejskiej, który proponujemy jest więc postulatem par excellence ekonomicznym i społecznym zarazem, bowiem zakłada postulat przyspieszenia konwergencji realnej krajów strefy euro. Uważamy, że założenia konwergencji nominalnej to dziś już postulat mało ambitny i mało produktywny, aby można było patrzeć pomyślnie na przyszłość strefy euro.
Jesteśmy realistami, więc opowiadamy się zatem za włączeniem dodatkowych rozwiązań i pomysłów w duchu Johna M. Keynesa. Nie zapominamy, że sam autor interwencjonizmu państwowego zdawał się być największym optymistą w czasach, gdy wszystko dookoła odczytywano jako przerażająco czarne i beznadziejne. Podczas gdy jedni ogłaszali koniec zachodniej cywilizacji zdecydowanie opowiadał się po prostu za stymulowaniem polityki monetarnej, aby zdławić kryzys. Ale z drugiej strony, warto także pamiętać, że John Maynard Keynes - spekulant z londyńskiego City, wykładowca na uniwersytecie Cambridge, na łożu śmierci stwierdził, że jedyną rzeczą której żałuje w życiu, to to, że nie pił więcej szampana.
Prof. dr hab. Alojzy Z. Nowak, prorektor Uniwersytetu Warszawskiego
Prof. dr hab. Kazimierz Ryć, Wydział Zarządzania UW