"Czarny łabędź" to pojęcie określające koncepcję ekonomiczną zaprezentowaną przez znanego krytyka współczesnej polityki gospodarczej Nassima Taleba w 2001 roku. Zgodnie z nią istnieje tendencja do umniejszania znaczenia i prawdopodobieństwa wystąpienia nadzwyczajnych zdarzeń, które mogą mieć bardzo szerokie konsekwencje. Lekceważenie lub brak wczesnego działania w odpowiedzi na niepokojące trendy może prowadzić do głębokich kryzysów, określanych jako „Czarny łabędź". Przykładem „Czarnego łabędzia" na rynkach surowców były szoki naftowe, które spowodowały potężne turbulencje w gospodarce światowej w latach 70., czy kryzys finansowy w 2008 roku.
Na przełomie lat 2014 i 2015 „Czarny łabędź" pojawił się na światowych rynkach surowców energetycznych, w tym przede wszystkim ropy naftowej i węgla. Co wydawało się bardzo mało prawdopodobne jeszcze 12 miesięcy temu, przypomina obecnie surowcowe tsunami. Cena ropy Brent spadła w ostatnim roku o 55 proc., do zaledwie 46 dol. za baryłkę, powodując już pierwsze bankructwa producentów ropy w USA. W ślad za ceną ropy cena węgla kamiennego na rynkach światowych (ARA) spadła w tym okresie z 84 dolarów za tonę do 58 dolarów obecnie.
Tylko od początku roku cena węgla po okresie stabilizacji spadła o blisko 14 proc., powodując, że znacząca część kopalń na świecie przynosi straty. Niestety, historia wskazuje, że rynki mają tendencję do przereagowania, co może oznaczać, że przynajmniej w krótkim terminie ceny ropy i węgla mogą nadal zniżkować. Dopiero bankructwa producentów i ograniczanie podaży przez przynajmniej czasowe zamykanie najdroższych szybów oraz kopalń stworzy perspektywę stabilizacji cen w drugiej połowie 2015 roku.
Nieefektywne kopalnie
Tymczasem w polskim sektorze węglowym ponad 80 proc. kosztów to wydatki stałe, w tym głównie wynagrodzenia. W efekcie sytuacja finansowa producentów węgla zależy przede wszystkim od wydajności, tj. ilości wydobywanego węgla przy danych nakładach, oraz ceny, która podąża za kursami kontraktów na surowce energetyczne na rynkach światowych. Wydajność polskich kopalń jest ponad pięciokrotnie niższa niż u wiodących producentów światowych, jak Australia, RPA czy USA. Dodatkowo większość tych producentów w ostatnim roku obniżyła koszty o około 10 proc. W przypadku polskich kopalń koszty wzrosły i sytuacja jest znacznie gorsza. Trudno zwiększyć efektywność bez kapitałochłonnych inwestycji czy wprowadzenia sześciodniowego cyklu wydobycia węgla, a trudna geologia czy nadpodaż węgla dodatkowo utrudniają szanse kopalń na wyjście ze strat. Niska wydajność oraz brak elastyczności kosztowej większości polskich spółek górniczych są zasadniczym problemem, powodując, że w krótkim okresie ich rentowność jest praktycznie w całości zależna od kształtowania się cen sprzedaży węgla, która obecnie gwałtownie spada.
Polska nie jest samotną wyspą, a ceny surowców energetycznych na świecie są bardzo ze sobą powiązane. Różnice wynikają z kosztów transportu i zmian kursów walutowych. Polski nie stać na wyższe ceny węgla, ponieważ przełożą się one na wyższe ceny energii dla gospodarstw domowych i przemysłu, co z kolei obniży konkurencyjność naszej gospodarki i potencjał długoterminowego rozwoju, co odczuliby wszyscy. Obecny spadek cen surowców z jednej strony uderza w producentów ropy i węgla, a z drugiej jednocześnie pobudza wzrost gospodarczy w Polsce i na świecie.